W życiu piętnastoletniej Kendry Sorenson zdarzały się momenty, w których zaczynała podejrzewać, że jest adoptowana. W życiu Kendry zdarzyły się również chwile, w których wręcz kipiała z furii.
A czasami, dość rzadko, zdarzały się momenty, do których pasowały oba te opisy jednocześnie.
Taki moment nastąpił właśnie tego ranka, gdy wściekła i ociekająca zabarwioną na zielono wodą weszła do kuchni.
Przy stole siedziało jej rodzeństwo. Seth właśnie sypał do miski górę czekoladowych płatków, a Leta już zajadała swoją porcję, nie odrywając wzroku od ekranu telefonu. Na widok siostry wchodzącej do kuchni, chłopiec parsknął śmiechem. Szturchął pod żebro siedzącą obok niego dziewczynę. Leta przeniosła wzrok z telefonu na Kendrę i... Dołączyła do śmiejącego się trzynastolatka.
Kendra spojrzała na młodsze rodzeństwo z furią i dezaprobatą jednocześnie. Nie było jej do śmiechu. Jej jasnobrązowe zwykle włosy ociekały czymś zielonym, a twarz była aż purpurowa ze złości. Nie miała nawet czasu doprowadzić się do porządku, bo szkolny autobus miał podjechać pod dom Sorensonów za zaledwie 15 minut.
Wiedziała, że jej nagła zmiana koloru włosów musiała być zasługą Lety i Setha. W końcu, kto inny mógłby zrobić coś takiego? Rodzice z całą pewnością byli poza podejrzeniem. Poza tym, chyba tylko ta dwójka mogłaby wykazać się głupotą potrzebną do zrobienia czegoś podobnego.
- Jesteście z siebie zadowoleni? - warknęła, starając się brzmieć jak najbardziej stanowczo.
- Bardzo - odparł Seth, dusząc się ze śmiechu. Był czerwony na twarzy, a na stole koło niego rozprysły się krople mleka, które wyleciały mu nosem podczas ataku śmiechu.
W Kendrze się zagotowało. Poprzednio miała jeszcze nadzieję, że brat i siostra wykażą choć odrobinę skruchy. Na to się jednak nie zanosiło.
- Nie mogę tak wyjść do szkoły! - starała się nie krzyczeć zbyt głośno. Nie potrzebowała tego, żeby pół dzielnicy słyszało jak wrzeszczy na rodzeństwo za zafarbowanie jej włosów.
- Możesz przecież nie iść - tym razem odpowiedziała Leta. Miała taki ton, jakby nie pójście do szkoły w środku tygodnia było czymś całkowicie normalnym. Starsza siostra spojrzała na nią z mordem w oczach, ale dziewczynka tylko wzruszyła ramionami.
Czy Kendra rzeczywiście mogłaby pójść na wagary? Przez całą podstawówkę i gimnazjum szczyciła się tym, że nigdy tego nie robiła. Czy to, że niedługo miała rozpocząć naukę w liceum było znakiem mówiącym, że powinna zacząć urywać się z lekcji? Chyba nie... Chociaż, jeśli na wagary musi nadejść odpowiedni moment, to czy lepsza okazja kiedykolwiek się trafi? Któż mógłby mieć lepszy powód do nie pójścia do szkoły niż nastolatka z zielonymi włosami? Czym ona się właściwie stresowała? Jej rodzeństwo, a zwłaszcza Seth chodziło na wagary i zawsze wykorzystywało okazję do zostania w domu. Ona sama nie zrobiła tego nigdy. Nawet gdy była chora prosiła rodziców aby pozwolili jej iść na lekcje. Tak więc, jeśli raz nie pójdzie do szkoły z własnej woli, to przecież nic się nie stanie, prawda?
Nie.
Odpędziła od siebie tę myśl, chwilowo zdegustowana samą sobą. Co ona sobie myślała?! Urywanie się z lekcji? To byłoby zupełnie nie w jej stylu. Powinna dawać dobry przykład Lecie i Sethowi. Robiła to przez całe życie i miała szczerą nadzieję, że kiedyś w końcu zaczną to zauważać.
W czasie gdy ona toczyła wewnętrzną walkę, jej siostra poszła do kuchni po napój proteinowy który wypijała codziennie rano, a brat dalej umierał ze śmiechu na krześle.
CZYTASZ
Baśniobór | A Middle Sorenson
FanfictionPo zeszłorocznych wydarzeniach w Baśnioborze, Kendra, Leta i Seth wiodą normalne życie w rodzinnym domu. Chodzą do szkoły, nawiązują znajomości i niemal już zapomnieli o tym, jak nieomal zginęli z rąk wiedźmy Muriel i demona Bahumata. Spokój trwa j...