Rozdzial 1

42 3 1
                                    

Pamietam tylko jadąca ciężarówkę i światła, jasne i białe. Nic wiecej, potem tylko pustka...

Obudziłam sie w szpitalu, przy moim łóżku siedział straszy brat i rodzice, byli smutni, lecz szczęśliwi że sie obudziłam. Mamie splywaly łzy, nie wiedziałam o co chodzi, spytałam tylko ile spałam. Odpowiedział mi brat, powiedział to dość cicho lecz tak bym mogła to usłyszeć " 5 miesięcy ".
Spytałam 5 miesięcy?! Niedowierzalam, mama spytała mnie co bym zrobiła gdybym nie mogła juz zatańczyć, nie odpowiedziałam, chwile próbowałam sie zastanowić nad jakas mądra wypowiedzią, kiedy moje przemyślenia przerwał miły głos pani doktor, wcześniej powiadomionej przez mojego młodszego brata.
Nath witamy wsród żywych! Powiedziała z uśmiechem na ustach, a ja tylko odwzajemnilam uśmiech. Jednak nie trwał on długo, pani doktor poprosiła moich rodzicow na stronę, a ja zostałam z braćmi, w ciszy próbowaliśmy przysluchac sie rozmowie dorosłych.
Po kilku minutach przyszli do nas. Mama nie mogła powstrzymać łez, lecz tata trzymał ja mocno w obięciach. Lekarka zaczęła mi mowic, ze nie ma dla mnie dobrych wieści, jednak to nie koniec swiata i żebym sie nie załamywała. Ta jej mowa wstępna doprowadzała mnie do szału, chciałam wiedzieć co mi jest. Odkąd wstałam, nie poruszyłam sie, byłam za słaba na jakikolwiek ruch. Po przeciąganiu lekarka w końcu wypowiedziała słowa które mnie rozbiły " nath straciłas czucie w nogach, najprawdopodobniej nie bedziesz chodzić." Łzy poleciały mi same, kapaly na moja piżamę szpitalną jedna po drugiej. To co wtedy poczułam nie da sie tego opisać, ból, smutek, złość, strach wszystko na raz. Odrazu przypomniałam sobie pytanie matki, pomyślałam o tym ze juz nigdy nie zatańczę. Ta myśl rozbiła mnie od środka momentalnie, krzyknelam ze chce zostać sama.

Odkąd dowiedziałam sie, że nie bede chodzić niewiele sie odzywalam, zamknęłam sie w sobie.

Przyjechałam po kilku tygodniach intensywnej rechabilitaji do domu. Z każdym dniem zamykalam sie w sobie coraz bardziej, nie chodziłam do szkoły, nie wychodziłam z domu, czy wcześniej z ośrodka. Schudłam gdyż niewiele jadłam, moi rodzice mogli tylko obserwować jak staje sie wrakiem człowieka i nic nie mogli zrobic, nie chciałam pomocy, odpychalam od siebie wszystkich, nawet ukochanego psa olalam do przyjaciol rownież sie nie odzywalam, gdy przychodzili odprawialam ich z kwitkiem. Brzydzilam sie mojego ciała, było chude, blade, niezdolne do niczego.

Pewnego dnia wracając z rechabilitacji, pod moim domem czekała na mnie moja nigdys najlepsza przyjaciółka. Amelia, zawsze miała powodzenie u chłopaków, obie takie byłyśmy. Ładne, wesołe, zawsze razem. Popatrzyła na mnie a łza poleciała jej na zarozowiony policzek, podbiegła do mnie i przytulila mocno do siebie, powtarzała ze mnie kocha i tęskni. Mi także poleciały łzy, byłam zrozpaczona, ze nie moze byc tak jak kiedyś, ze nie moge jej dać tego co kiedyś, nie możemy pójść na pizzę, potanczyc, isc na koncert, czy ze znajomymi.
Nie zaprosiłam jej do środka, powiedziałam, ze chce zostać sama i nie jestem jeszcze gotowa na stare znajomosci. Ona na to tylko pokiwala głowa i powiedziała, ze rozumie. Kazała do siebie dzwonić gdy bede czegoś potrzebowała bo dalej jesteśmy najlepszymi przyjaciółkami. Wtedy powiedziała mi bardzo duzo miłych słów, ale to nie pomogło, nie potrzebowałas ciepłych słów tylko nóg! Moich nóg! W pełni sprawnych, umięśnionych i zdolnych do tańca, tak jak kiedyś...
Po kilku chwilach rozmowy na zewnątrz wjechalismy do domu na moim czarnym wózku, a rodzice pomogli mi położyć sie na łóżku, rozmyślajac jak moge skoczyć tą udrękę choć pozno, zasnęłam ze łzami na poduszce.

___________________________
Jest to mój pierwszy rozdział takiego typu "ksiazki" bo zawsze miałam styczność tylko z horrorami, a dokładniej o zombie xD
Mam nadzieje ze sie podobało :)))

Dreams come trueOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz