3. Przykra prawda

454 18 3
                                    

{ polecam do tego oneshota puścić sobie w zapętleniu "We down We Go" }


W jednym z wielkich miast, gdzie ulice tętnią życiem, a cienie kryminalnych intryg sięgają najciemniejszych zakamarków, istniała niezwykła historia między dwoma mężczyznami – Gregorym, szefem policji, i Erwinem, groźnym przestępcą, który kochał ryzyko i wszystko co nielegalne.

Gregory oddawał się pracy w policji z pasją i oddaniem. Naprawdę był dobrym szefem, jak i kolegą dla innych. Był czas na żarty, ale gdy trzeba było zachowywał zimną krew. Był znany z nieustępliwości w zwalczaniu przestępczości i obrony sprawiedliwości. Zawsze stawiał sobie za cel ochronę mieszkańców miasta przed wszelkimi zagrożeniami. Jego determinacja i hart ducha sprawiły, że zyskał szacunek nie tylko wśród kolegów z pracy, ale także wśród mieszkańców.

Erwin natomiast był pełnym energii i ciekawski nowych rzeczy. Jego przestępcza działalność obejmowała szeroki zakres działań, razem z jego małą ekipą, którą traktował jak rodzinę. Zajmowali się praktycznie wszystkim, od handlu narkotykami po rozmaite oszustwa i napady. Erwin był mistrzem hakowania i unikania aresztowania, co sprawiało, że stał się nieuchwytnym duchem w światku przestępczym, ale zawsze musi być ten pierwszy raz.

Obydwoje byli przyjaciółmi. Mimo, że różniło ich tak wiele, to jeden nie potrafił żyć bez drugiego, jak i na odwrót. Jednak z każdym kolejnym dniem zaczynało iść coraz gorzej. Coraz mniej czasu zaczęli spędzać razem, bo skupili się na własnym życiu. U Erwina nie było za kolorowo. Zaczynało dochodzić do licznych kłótni w ekipie, a osoby, które na co dzień były chętne na napad, rezygnowały. 

W końcu, po długich tygodniach, zdecydowali się, żeby porwać policjanta, dla jakiegoś większego okupu. Zaplanowali dobry plan, który wręcz wydawał się idealny. Również posiadał awaryjne wyjście, gdyby się nie udał, lecz pewność Erwina, nie pozwalała doprowadzić do siebie takich negatywnych myśli. Wiedział, że za niedługo będą znów dziani, albowiem chcieli pół miliona dolarów. 

Może i miał opcję wycofać się z tego planu. Mógł przewidzieć, że to on może wpaść w pułapkę, lecz wtedy nie myślał tak. Erwin Knuckles przestał myśleć o Gregorym Montanhnie, który kiedyś był dla niego wszystkim. Najlepszym przyjacielem, psychologiem, nauczycielem, można było powiedzieć, że nawet częścią rodziny, a może nie? albowiem łączyło ich dziwne uczucie, którego żaden z nich nie czuł od dawna, bo oboje byli jak lodowa góra.

Erwin wszedł do hangaru, jakby nigdy nic. Nie spodziewał się jednak, kogo tam zastanie i w jakim stanie. Albert wskazał policjanta, który był ledwo żywy. Wtedy Erwin pierwszy raz od dawna, poczuł strach. Nie wyobrażalne uczucie, którego nie mógł nawet zdusić w sobie. Pierwszy raz widział go, związanego, bezbronnego, całego we krwi, który patrzył się na niego bladym spojrzeniem.

Siwemu zajęło trochę uspokojenie swoich emocji, które same z siebie zaczęły działać na widok bruneta. Jednakże, gdy Erwin miał już wszystko pod kontrolą, podszedł do niego, by zobaczyć z bliska rany. A może po prostu tęsknił za nim, lecz bał się przyznać tego? Gregory spojrzał w oczy Erwina. W tej chwili coś w jego sercu drgnęło, aż w końcu zrozumiał, że w tych mrocznych oczach jest ukryta przeszłość pełna bólu i samotności. Erwin nawet nie bronił się przed jego wzrokiem. Chciał, by Gregory, zobaczył, co się z nim dzieje w aktualnej chwili.

- Dlaczego? - zapytał zachrypniętym głosem Grzegorz, który widocznie już opadał z sił.

Erwin nie potrafił mu odpowiedzieć. Gdzieś za nim stał Albert oraz Carbonara, którzy tylko czekali na znak, żeby zadzwonić na komisariat i zażądać okupu, jednak Knuckles, nie miał serca tak okrutnego, by to zrobić. Nie jemu. Nie oczom, które potrafiły ukoić jego ból duszy. 

Tymczasem jednak rzeczywistość przypominała o surowych regułach. W końcu, zażądali okupu, jednak Erwin czuł się z tym strasznie. Zanim jednak policja zebrała pieniądze, musiało minąć sporo czasu, który siwy, wykorzystał dobrze. Przynajmniej tak myślał. Codziennie przychodził do Grzegorza z jedzeniem, jego ulubionym. Opowiadał różne rzeczy z ostatnich kilku dni, ale przede wszystkim. Przeprosił go, szczerze go przeprosił za każdą krzywdę, którą mu wyrządził, tylko zrobił to za późno.

- Przepraszam. - powiedział słabo Erwin, który siedział oparty o ścianę.

- Zrobiłeś to, co uczyniło cię szczęśliwym, kosztem moich emocji. Rozumiem to, ale tego nie akceptuję. - odparł Gregory, który był właśnie zabierany przez Carbo, który miał właśnie zabić go, gdyż policja nie potrafiła uzbierać właściwej sumy.

Był to dzień, w którym Erwin zrozumiał, że zmarnował życie. 

Zmarnować życie to jedno, ale zmarnować życie i miłość to dwukrotna tragedia. Gdy tracimy szansę na szczęście i spełnienie w miłości, tracimy nie tylko siebie, lecz także tę jedyną szansę na autentyczną więź, która mogłaby nas naprawdę uzupełnić. 


Morwin | OneshotyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz