1.

0 0 0
                                    

- Wysłał mi snapa.

- I co tam napisał? Jakieś szczegóły, gdzie może być?

- Typowe gadanie o tym, jak już nie chce mu się żyć i całe jego szczęście zniknęło... Ej, chyba wiem, co to za miejsce.

Idę za Ferdkiem, licząc na to, że Wiktor niczego sobie nie zrobi. Widzę, że jest już zmęczony zachowaniem swojego przyjaciela. Takie sytuacje bywają wykańczające, kiedy powtarzają się co miesiąc. 

- Kolejny snap. Musimy się pospieszyć, dosyć szybko zmienia te lokalizacje, a do tego widzę, że kupił sobie setkę.

- Boże, nie rozumiem, dlaczego on się tak zachowuje? Ma już dwadzieścia lat. Czaję, że miał ciężko w szkole, ale to już przeszłość. Teraz to on sam jest sobie winien, jak wygląda jego obecne życie.

Chodź jestem świadoma złego zachowania Wiktora, to wciąż coś mnie w nim pociąga. Przez większość czasu żyłam w swego rodzaju bańce. Nie byłam świadoma wielu rzeczy, które się działy wokół mnie z faktu, że miałam problemy z rówieśnikami. Ogólnie rzecz biorąc... moje życie było nudne. W porównaniu z nim nie mam nie mam ciekawych historii, które bym mogła opowiadać ludziom, a on akurat zdaje się mieć ich wiele, niekoniecznie pozytywnych, ale wciąż...

- Michał! Widziałeś, co wysłał Wiktor?
- Ta, mógłby już sobie dać spokój - odpowiedział Ferdkowi. - Ileż można mu tłumaczyć jedno i to samo? Powtarzałem mu w kółko, najpierw wylecz siebie, a dopiero potem pakuj się w związki. Myśli, że dziewczyny zastąpią mu leki, a tak wcale nie jest.

Ferdek przytaknął Michałowi. Obaj są tego samego zdania, jak i ja. Idziemy przez jakiś czas chodnikiem wzdłuż głównej drogi, a następnie skręcamy w stronę parku. Ledwo siebie widzimy, ale księżyc wystarczająco oświetla nam podłoże, byśmy się o nic nie potknęli. Z dala zauważam staw, a przy nim czarną plamę. Jesteśmy już kilkanaście metrów od niej, kiedy to nagle podchodzi do niej cień.

- Wiktor! - słyszę krzyk ojca chłopaka. Czarna plama nagle zaczyna się poruszać w przeciwną stronę do cienia. - Wiktor! Chodź tu natychmiast! Jedziemy do domu!

Cała nasz trójka stoi nie wydając z siebie żadnego dźwięku.

- Skąd się jego ojciec dowiedział? - spytał Ferdek. 

- Napisałem mu zaraz po tym, jak zobaczyłem snapa Wiktora. Jest niestabilny, więc wolałbym nie brać odpowiedzialności za jakieś ewentualne konsekwencje. 

- W sumie dobrze zrobiłeś, Michał.

W tym momencie wywiązała się mała szarpanina między cieniami. Zdaje się, że jeden powoli odpuszcza i daje się poprowadzić drugiemu. Cicho za nimi podążamy do momentu, kiedy ciemność już nas nie kryje, a przed nami stoi oświetlony parking z samochodem na jego środku. 

- Mam dosyć! Nienawidzę was wszystkich! - słyszymy Wiktora zwracającego się do ojca.

- W domu porozmawiamy. Miałeś być z Michałem, Ferdynandem i Gabrielą, czemu ich zostawiłeś?

- Gówno, oni nie zrozumieją moich uczuć! Po cholerę mam z nimi być w takim momencie?!

Jego ojciec wzdycha, pakuje go do auta i siada za kierownicę. Czekamy, aż auto w końcu odjeżdża i wychodzimy z ciemności zmierzając w stronę chodnika.

- To jak? Znaleźliśmy Wiktora, to idziemy teraz do domu? - zaproponowałam.

- Dokładnie, jutro i tak muszę wstać do szkoły, a Fredek do pracy - powiedział Michał.

Michał chodzi do ostatniej klasy liceum, Fredek za to rzucił szkołę i jest obecnie sprzedawcą w Żabce. Co prawda obecnie jest tam na czarno, ale zapewniał, że szef niedługo podpisze z nim umowę. 

- No to co, tu się rozstajemy. Do jutra, czy tam po po jutra - przytulam się do chłopaków na pożegnanie.

Idę w kierunku domu myśląc, że ten dzień już dobiegł końca, ale niestety została jeszcze godzina...

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 26, 2023 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

EFEKT KAMELEONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz