Rozdział 1

496 14 0
                                    


Airi
- Mamusiu kiedy przyjedzie ten chłopiec?- Pytam z zaciekawieniem. Rodzice wcześniej wspominali  że przyjadą ich znajomi z synem trochę starszym odemnie.

- Airi oni jednak nie przyjadą bo coś im wyskoczyło w pracy. - Podchodzi do mnie i siada obok na sofie w salonie. Zawsze zastanawiam się co robi mój tata, mówią że dowiem się jak będę większą ale ja chciała bym już. Dom jest dość duży to nie dom a willa ogrodzona do około, na zewnątrz stoją panowie w czarnych garniturach. Mama mówiła że to naszego bezpieczeństwa. Wieże jej ale chce wiedzieć prawdę o naszej rodzine nie mamy kontaktu z nikim, mama mówi, że to nie nasza wina ale i tak dziwne. Po chwili zastanowienia znów zadaję pytanie.

- Mamusiu a czy skoro nie przyjadą mogę iść do dziewczyn? Będzie mi się nudzić w domku.- Mówię i robię słodką minkę zawsze to na nich działa.

- Oczywiście że możesz- uśmiecha się do mnie. Biegnę do swojego pokoju po różowy plecak w motylki. Zbiegam na dół odbierając swoje picie od mamy. Pomaga mi ona ubrać buty. Gdy wychodzimy z domu dwóch panów rusza za nami. Kierujemy się w stronę bramy a później w stronę ogromnego budynku w którym znajduję się hala w lesie od roku przychodzę tam z mamą by tańczyć kocham to od kąd pamiętam chciałam tańczyć dlatego rodzice też się zgodzili. Gdy jesteśmy nie daleko Mama mnie zatrzymuje i uklękła by być na równi ze mną.

- Airi przyjdę po ciebie za dwie godziny do tego czasu masz nie opuszczać hali dobrze?- Pyta a ja kiwam tylko głową na zgodę- Wiem, że jesteś duża bo masz pięć latek ale nie wolno ci z tad wychodzić samej. Dobrze?- Pyta a ja obrazu kiwam głową na zgodę. Mama całuję mój policzek na pożegnanie a ja biegnę do dziewczyn i naszej pani, wszyscy są już w środku. Po godzinie wszyscy zaczęli  się rozchodzić ale ja nie mogłam iść sama bo mama mi zabroniła. Przebrałam się i usiadłam na ławce by poczekać na mamę.
Po jakimś czasie usłyszałam warkot silników samochodów, nie jednego a kilkunastu. Myślałam, że to rodzice ale nic z tych rzeczy. Po chwili otwarły się drzwi od budynku a przez nie wbiegł duży pies a za nim pan w czarnym garniturze i  jakiś chłopak w czarnej bluzie i tego samego koloru dresach .Nie widziałam ich jeszcze nigdy. Zaczęłam się bać, pobiegłam w stronę hali a po wejściu na nią schowałam się za ogromną zasłoną. Moje serce przyspieszało z minuty na minutę, mama mówiła że w takich sytuacjach trzeba się ukryć a później uciec jak nikt nie patrz. Choć nie wiedziałam nic o interesach mojego taty od dwóch lat uczono mnie jak się zachowywać i jak się bronić w razie ataku na naszą rodzinę. Wiem że jestem za mała by pokonać kogokolwiek ale tata mówi, że od dziecka trzeba mi to wpajać. Po chwili usłyszałam jak ktoś wszedł na halę wiedziałam, że nie mogę tu zostać ani chwili dłużej bo jestem łatwym celem ale nie miałam się gdzie schować. Nie wiedziałam co oni tu robią. Słyszałam kroki zbliżające się do mnie.

- Znaleźli mnie... - Tylko tyle zdążyłam powiedzieć bo zaraz po tym zasłona została odsuinieta. Światło mnie trochę oślepiło ale zaraz zobaczyłam postać to był ten chłopak,  stał przede mną i mi się przyglądał. A zaraz po tym zostałam pociągnięta w stronę tego pana który błądził wzrokiem po hali.

- Patrz tato kogo znalazłem! - Krzyczy chłopak i się głupkowato uśmiecha. Wyrywalam się ale on jest silniejszy ode mnie.- Nie szarp się tak.- Mówi tym razem do mnie.

- To mnie puść!- Krzyczę ale on nie ustępuje łzy napływają mi do oczu i już wiem, że to nie skończy się dobrze. Gdy stajemy na przeciwko tego mężczyzny ten uklękną przede mną.

- Cześć malutka nie płacz nic ci nie zrobimy- uśmiecha się do mnie ciepło. - Jestem Jacob Evans a to mój syn Nathaniel- pokazuje na chłopaka tuż obok nas.- Zabierzemy cię teraz do domku dobrze skarbie?- Pyta a ja od razu wybucham większym płaczem.

- Ja nie chce, chce do mamusi i tatusia.- Mówię a łzy spływają mi po policzkach. Mężczyzna odrazu chwyta moje policzki i ociera moje łzy ale one i tak dalej spływają.

- Uwierz, że u nas będzie Ci lepiej Airi - mówi a zaraz po tym bierze mnie na ręce I wychodzi z hali a później z budynku. Mój płacz niesie się po całym lesie ale to i tak nic nie daje syn tego pana szedł za nami z psem którego wcześniej zobaczyłam cały czas się na mnie gapił a ja tylko w tuliłam się w tego pana był on trochę niższy od swojego syna. Wsiedliśmy do auta, siedziałam z tyłu, czekaliśmy na tego chłopaka który właśnie pakował psa do jednego z innych aut, Jacob  siedział z przodu obok kierowcy. To była chwilą na próbę ucieczki otworzyłam po cichu drzwi I szybko wybiegłam z auta. Pokonałam kilka metrów a za raz po tym została mi zagrodzona droga przez Nathaniela.

- O jak słodko, że chcesz się bawić ale nie tutaj bo jeszcze sobie coś zrobisz i ja za to oberwę- śmieje się a ja tylko patrzę na niego zło wrogo. Podczas gdy on zaczyna podchodzić do mnie, wymijam go i znowu biegnę przed siebie. Słyszę za sobą głos Nathaniela który krzyczy żebym się zatrzymała ale ja nie przestaję biec  ale to nic nie daje ponieważ zaraz po tym zostaję powalona na ziemię przez tego głupka. 
- Ty serio myślałaś, że mi uciekniesz - śmieje się a ja zaczynam się wyrywać ale to nic nie daje.- Teraz to ja cie nawet zaniosę do tego jebane go auta żebyś czasem znowu nie pomyślała o ucieczce - dalej się śmieje. A mi wcale nie do śmiechu. Podnosi mnie z ziemi  i przerzuca sobie przez ramię i zmierza w kierunku samochodu. Słyszę śmiech Jacoba.
- Teraz to ja dopiero będę mieć przejebane w domu- śmieje się jeszcze głośniej- Czwórka dzieci. Nie roznieście mi domu prawda?- Pyta z przejęciem. Czuję jak chłopak który mnie niesie napina się, teraz to ja zaczynam się śmiać.

- Nie śmiał byłm się tak na twoim miejscu. Masz pokój koło mnie więc będę cię pilnować księżniczko- od razu uśmiech schodzi mi z twarzy.

- A kto powiedział, że ja tam zamieszkam? -
Odpowiadam mu a teraz on się śmieje.

- Nie będziesz miała wyboru- mówi a mi łzy znowu napływają do oczu. Próbuję się nie rozpłakać ale to jest ciężkie. Gdy jesteśmy obok auta chłopak otwiera drzwi i wsadza mnie do niego, zamyka je i okrąża auto zaraz po tym siada koło mnie a samochodu odjeżdża. Wpatruję się w szybę i już nie powstrzymuje płaczu, zaczynam krzyczeć i kopać wszystko co znajduje się wokół mnie.

- Wypuście mnie! - Powtarzam te słowa kilkanaście razy i nic żadnej reakcji. Duszę się łzami co jeszcze bardziej potęguje mój strach. Nie mogę złapać powietrza słyszę jak przez mgłę, że ktoś coś mówi do mnie ale nie rozumie, czuję jak auto się zatrzymuje otwieram drzwi I wypadam z niego lądując na ziemi. Staram się zapanować nad sobą ale nie potrafię łzy coraz mocniej spływają po moich policzkach. Myślę o rodzicach, że oni mnie chcą zabrać, że ich nie zobaczę co pogarsza sytuację. Kieruje się w stronę najbliższego drzewa szukając w nim ratunku. Słyszę czyiś głos. Nathaniela.

- Mała popatrz na mnie- mówi spokojnie ale ja umiem tego zrobić widzę wszystko jak przez mgłę. Chwyta moją twarz w swoje dłonie i zaczyna powoli mówić jakby się bał, że zaraz zniknę- Siostrzyczko. Ja jestem twoim bratem.  To twój tata-  wskazuje na Jacoba który też zbliżył się do mnie, ale ja zaprzeczam machanim głową. Wystawiam ręce przed siebie jak by miało jakoś pomóc, żeby nikt się do mnie nie zbliżał, lecz Nathaniel to ignoruje i przytula mnie do siebie. - Jesteśmy rodziną trochę dziwną ale jednak. Szukaliśmy cię przez cały czas od momentu w którym nam cię zabrali. Kochamy cię bardzo. Dlatego się nie poddaliśmy w szukaniu ciebie. Wiesz?-  Mówi po czym całuje mnie w czoło a łzy przestają już wypływać z moich oczu, oddech się po woli normuje przez co mogę znowu dormalnie  od dychać. Przytulam się mocniej do niego przez co on zaczyna cichutko śmiać. Gdy Nathaniel mnie podnosi z ziemi i zabiera do auta czuję się bezpiecznie w jego ramionach, lecz gdy chce mnie posadzić na siedzeniu nie daje mu takiej możliwości bo owijam się wokół niego jak pałpka. Więc siada ze mną a ja ląduje na jego kolanach. Wtulam się w niego a on sam zaczyna głaskać mnie po główce. Później odpływam do krainy Morfeusza.

Krok po kroczku...

Odnaleziona Księżniczka Rodziny Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz