3.Wprost idealny

354 21 22
                                    

Nie miała na sobie prawie żadnych ubrań a to jak wyglądała zwracało uwagę każdego, nie obyło się również bez zbędnych komentarzy. Przez całą drogę jakiś chłopak puszczał do niej oczka a ja z chwili na chwilę coraz bardziej rozmyślałam nad potraktowaniem jej tak samo jak jej braciszka. Nie rozumiałam co chciała pokazać wykonując tak obrzydliwą rzecz jakby nie mogła się dopasować do reszty która wyglądała o sto razy lepiej. Wszyscy mieli na sobie czarne obcisłe ubrania oraz materiał na głowie z wyciętymi otworami przy ustach i oczach co kojarzone jest raczej ze złodziejami. Może i nikt nie poinformował mnie o tym jak się ubierają ale byłam wdzięczna, że nie musiałam mieć matchingu z tak obrzydliwą osobą. Jej strój w porównaniu do pozostałych składał się z niezwykle ciasnej jak i małej lateksowej bluzki ledwo zakrywającej jej piersi, skórzanej spódnicy z rozdartym bokiem prawie do samej góry, szpilek jak i koronkowych rajstop. Jej złociste włosy spięte były w wysokiego kucyka który znajdował się w górze dzięki dziurze którą sama sama zrobiła. Niebo było już pokryte ciemnością a Niemieckie ulice przeszywał bardziej niż zwykle odczuwalny mrok. Nie przejęłam się tym za bardzo dlatego też szybkim krokiem próbowałam nadążyć za resztą która nie potrafiła zaczekać.

-Zwolnijcie trochę!-Krzyknęłam będąc jeszcze spory kawałek od nich.

Podbiegłam do nich szybko czując jak nogawki od dżinsowych spodni zaczynają przemakać przez wilgotną ziemię. Wcześniej nie padał deszcz co oznaczało, że w czasie mojego szykowania się okropnie lało i byłam wdzięczna Bogu, że mnie to ominęło.

-Jezu nie możesz iść po prostu szybciej?-Zapytała swoim piskliwym głosem siostra Jacka na co aż ciśnienie mi się podniosło.

-Jezu możesz przestać robić z siebie idiotkę?-Również zapytałam udając jej głos na co się skrzywiła, nawet ją irytuje jej głos.

-Ja tak nie brzmie!!-Wrzasnęła głosem jakby zaraz miała się popłakać.

-Racja, ty brzmisz jak ropucha.-Zaśmiałam się na co Jack obrócił się wkurwiony w moją stronę.

-Ojej idź się poskarżyć mamusi.-Udawałam żal czym jeszcze bardziej go zdenerwowałam.

-A może ty? A no tak, zapomniałem ty nie masz matki.-Powiedział wrednie na co moje oczy od razu się zaszkliły.

Było to zdanie które zabolało mnie najbardziej, jeszcze nigdy nie czułam do kogoś takiej nienawiści. Dobrze wiedział, że moja matka nie żyje a mimo to właśnie tego wieczoru postanowił to wykorzystać aby uratować tyłek swojej siostrzyczce. Nie potrafiłam wyrazić tego co czuje, była to jedna wielka mieszanka jakby ktoś wrzucił do miksera parę uczuć i nacisnął przycisk. W tamtym momencie nie potrafiłam nawet go uderzyć co zawsze przychodziło mi z łatwością bo choć zazwyczaj zabijało to we mnie złość to tym razem jedynie jego śmierć mogła się jej pozbyć. Nigdy nie płakałam za matką, wręcz przeciwnie cieszyłam się. Odkąd pamiętam była alkoholiczką i nie widziała życia poza alkoholem który był dla niej na pierwszym miejscu. W tamtym okresie mojego życia tata nie wracał często do domu na noc unikając nas jak ognia a jedzenie w domu było rzadkością. Mimo tego jak było tata zawsze dawał mi chociażby złotówki ale dawał abym mogła zjeść jak normalny człowiek, matka go nie interesowała. Po jej śmierci wszystko zdawało się nabierać nowego sensu a życie przestało malować się w czarno-białych barwach. Ojciec znalazł pracę, z czasem nową partnerkę i tak właśnie w wieku 16 lat zostałam z dnia na dzień zupełnie sama. Gdy tak szłam płacząc przy tym najciszej jak potrafiłam nagle z daleka zauważyłam jakąś sylwetkę, niebezpieczne zbliżającą się do mnie sylwetkę. Był to chłopak, niezwykły chłopak. Miał piękne czekoladowe oczy, podobny makijaż oka, zabójcze spojrzenie i uśmiech na twarzy jednocześnie. Jego włosy były tego samego koloru co moje jednak przenikały przez nie białe pasemka a ułożone były w sposób przypominający jeża. Chłopak ubrany był w czarną przylegającą bluzkę, tego samego koloru dżinsowego dzwony, lateksową kamizelkę a jego szyję zdobił dosyć spory naszyjnik w kształcie zęba najpiękniej jakiegoś rekina. Był on zupełnie inny niż każdy kogo spotykałam na codzień i w pewien sposób mi się to podobało. Świat zdawał się zatrzymać a ja czułam się nierealnie, jakbym spojrzała w lustro. Chłopak był jak męska wersja mnie, byliśmy do siebie nienaturalnie podobni lecz mimo to różni.

-Co się stało?-Zapytał zmartwionym tonem, jego głos był taki poważny i tajemniczy, że myślałam, że zaraz padnę z wrażenia.

Był dokładnie taki jakiego wyobrażałam sobie mojego przyszłościowego partnera, był wprost idealny. Nie potrafiłam odkleić się od jego przepięknych oczu które mimo swojego przyjaznego czekoladowego odcieniu posiadały w sobie nutę tajemniczości co niezwykle mnie kręciło.

-Jak masz na imię?-Uśmiechnął się do mnie uspokajająco na co wróciłam na ziemię.

-Kelly..Kelly Mondrop.-Nigdy nie czułam się tak dziwnie.

-Miło mi, ja jestem Bill.-Uśmiechnął się do mnie ciepło następnie podając mi swoją rękę którą od razu uścisnęłam.

-Może cię odprowadzę? Gdzie mieszkasz?-Jego pytanie dosyć mnie zdziwiło ponieważ nie powiem mało kto proponuje nieznajomej dziewczynie coś takiego.

W tamtej chwili byłam nim tak oczarowana, że nie potrafiłam myśleć racjonalnie i się zgodziłam. Wtedy nie myślałam ani trochę, zapomniałam o paru aspektach które były kluczowe j przede wszystkim niebezpieczne. Aby dojść do mojego domu z tamtego kierunku musielibyśmy przejść przez totalne odludzia a ja nawet dobrze go nie znałam. Pomimo tego, że szłam z zupełnie innego kierunku nic nie znaczyło, chciałam uniknąć spotkania przyjaciół. Nie wahałam się nawet przez chwilę i bez żadnej pauzy podyktowałam mu swój adres zamieszkania. Z początku bałam się jego reakcji, nie była to najlepsza dzielnica miasta jednak ku mojemu zdziwieniu ten ją znał.

-A więc ruszajmy!-Ucieszył się po czym otulił mnie swoją ręką.

-Jeśli mogę wiedzieć, dlaczego płakałam?-Zapytał tym samym zmartwionym głosem.

-Ktoś wykorzystał przeciwko mnie pewną raniącą rzecz z przeszłości.-Uśmiechnęłam się słabo.

-Ktoś z ulicy z której przyszłaś?-Zapytał a jego pytanie ponownie mnie zaskoczyło.

-Ta..-Powiedziałam cicho na co Bill pokręciło głową rozumiejąc jakby się nad czymś zastanawiał.

Wydawał się być dziwny i kurewsko tajemniczy ale ta nuta niepewności doprowadzała mnie do sporego mętliku. Chciałam wiedzieć kim jest i dlaczego tak dziwnie zareagował. Rozumiałam, że mógł się o mnie martwić ale ciężko było nie przyznać, że coś było ewidentnie nie tak.

_________________________________________

Hejka 😽😽

Myślałam już, że nie zdążę ale jednak mi się udało bo byłam na jakiś występach szkolnych bo moja mama chciała. Ogólnie miałam lekkie załamanie bo dyrektorka gadała z moją mamą 😰

Jak wam się podoba?

On This Night | Bill Kaulitz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz