14 grudnia

765 36 19
                                    

Sia - Santa's Coming for Us

- Faustyna, proszę cię, pospiesz się. - krzyknąłem, opierając czoło o drzwi wejściowe.

Był dwudziesty trzeci grudnia, godzina siedemnasta trzydzieści osiem, a moja dziewczyna nie była nawet ubrana. Normalnie nie przeszkadza mi kiedy chodzi w bieliźnie po naszym mieszkaniu, ale teraz naprawdę mogłaby się ubrać. Byliśmy umówieni na dwudziestą z jej rodzicami, dojazd do Kielc zajmie nam ponad godzinę, co zostawia około godziny na pojechanie do galerii i kupienie prezentu dla mojego chrześniaka. Czy była to moja wina? Tak i Faustyna zdążyła wypomnieć mi to chyba z milion razy. Czy byłem złym ojcem chrzestnym, skoro zapomniałem o kupieniu mu prezentu świątecznego? Tak i to również moja blondyneczka zdążyła mi wielokrotnie wypomnieć. Wiedziałem, że powinienem o tym pamiętać, ale ostatnie dni przeżywałem w stresie. W końcu pierwszy raz będę spędzał święta z Faustyną w jej domu rodzinnym. Jak się okazało w ostatnim czasie, nie jestem jednym mężczyzną, który jest w nią zapatrzony jak w obrazek, jest jeszcze jej ojciec. Z panią Agnieszką kontakt mam świetny, czasem nawet dzwoni do mnie zapytać co u jej córki kiedy Faustynę pochłoną za bardzo obowiązki i zapomni o istnieniu matki, natomiast pan Robert to była inna bajka. Może nie pałał do mnie nienawiścią, ale był bardzo opiekuńczy jeśli chodzi o Fausti i przy każdej okazji dawał mi do zrozumienia, że jeśli skrzywdzę jego najmłodszą córkę, to on skrzywdzi mnie. Za każdym razem przechodzą mnie ciarki gdy wita się ze mną stalowym uściskiem dłoni, a jego spojrzenie przeszywa mnie na wskroś. To śmieszne, że dorosły facet boi się ojca swojej partnerki, ale mało który mężczyzna miał w sobie tyle powagi co Robert Fugiński. Przy naszym pierwszym spotkaniu jako potencjalny teść i zięć zażartowałem, że teraz ja jestem najważniejszym mężczyzną w życiu Faustyny, od razu tego pożałowałem. Robert znacznie poczerwieniał ze złości i cedząc przez zęby, powiedział, że zaraz pozbędzie się swojego największego kłopotu. Tym kłopotem byłem ja, a teraz przez własną głupotę narażałem się na kolejne nieprzychylne uwagi mojego teścia. Powinienem postawić na swoim i przekonać Faustynę, żebyśmy przyjechali do nich w wigilię. Wystarczyło jednak jedno błagalne spojrzenie dziewczyny, a ja zamieniałem się w miękką faję, godząc się na wszystko, o co prosi. Moja słabość do blondynki w końcu mnie zgubi.

- Przypomnę ci coś skarbie. - powiedziała, pochodząc do mnie. - Żebyś nie zapomniał o swoim chrześniaku, to nie byłoby problemu. - ze sztucznym uśmiechem pocałowała mnie w policzek. - Jestem gotowa. - zapozowała, pokazując swój outfit.

- Wyglądasz przepięknie. - ucałowałem jej usta. - Z resztą jak zawsze, a teraz błagam, chodźmy już, bo czuję, jak pot spływa mi po plecach.

- Gdzie nasze walizki? - spytała, zakładając kurtkę.

- W samochodzie, wszystko ogarnąłem. - otworzyłem drzwi, czekając, aż dziewczyna wyjdzie.

- Szkoda, że prezentu nie ogarnąłeś. - z całych sił walczyłem ze sobą, żeby nie przewrócić oczami.

- Kocham cię, wiesz? - splotłem nasze dłonie i zamknąłem drzwi, gdy blondynka wyszła na klatkę schodową.

- Wiem. - parsknęła.

Oczywiście, że utknęliśmy w korku. Czego mogłem się spodziewać po Krakowie? Nic nie szło po mojej myśli, a zegar tykał. Znalezienie wolnego miejsca parkingowego w zatłoczonym centrum handlowym również nie należało do najłatwiejszych. Było grubo po osiemnastej kiedy udało mi się zaparkować. Dosłownie wbiegłem do galerii, ciągnąć za sobą blondynkę.

- Zaraz wyrwiesz mi rękę. - mruknęła niezadowolona, wyszarpując swoją dłoń z mojego uścisku.

- Boże, daj mi siły. - szepnąłem do siebie, kiedy wchodziliśmy na ruchome schody.

kalendarz adwentowy 2023Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz