30 grudnia

828 42 24
                                    

Tiësto, Nelly Furtado - Who Wants To Be Alone

Zatrzymałem samochód pod dobrze mi znanym blokiem, a z klatki wyszła blondynka. Pomachałem Faustynie, która przyspieszyła kroku, żeby jak najszybciej znaleźć się na miejscu pasażera.

- Cześć. - otworzyła drzwi do auta, całując mnie w policzek. Przyjrzałem się jej i mogłem przysiąc, że nigdy nie wyglądała tak dobrze.

- Hej. - uśmiechnąłem się, co dziewczyna odwzajemniła. - Przemek nas zabije, że się spóźniliśmy.

- Nie spóźnimy się. - zerknęła na zegarek. - Mamy jeszcze siedem minut.

- Faustynka. - spojrzałem na nią pobłażliwe. - Będziemy tam jechać ponad godzinę.

- Przestań. - machnęła ręką, wygodnie poprawiając się na fotelu pasażera. - Qry i Julitka jadą z nami?

- Nie. - odpaliłem silnik i zacząłem odjeżdżać spod bloku dziewczyny. - Pojechali wcześniej, żeby pomóc ogarnąć wszystko na miejscu.

- Czyli tylko nas tam nie ma? - uniosła brew. - Czemu nic nie powiedziałeś? - spytała z pretensją.

- Chciałem, ale jak zadzwoniłaś, żeby powiedzieć, że się nie wyrobisz, to uznałem, że nie będę cię pospieszać, bo to i tak bez sensu. - wzruszyłem ramionami, nie odwracając wzroku od drogi.

- Super. - fuknęła. - Wyjdziemy na dwójkę buców, która przyjeżdża na gotowe i jeszcze się spóźnia. - przełknąłem gorzkie pytanie o to czyja to wina i postanowiłem więcej się nie odzywać. Nie chciałem się z nią kłócić. Jechaliśmy na sylwestra gdzie będę znać tylko pięć osób i jeśli teraz popsuje sobie relacje z Faustyną, to zostanę sam z dwiema parami.

Droga na miejsce minęła nam w ciszy. Zaparkowałem pod ogromną willą i w tej chwili zacząłem się zastanawiać, ile osób będzie na tym sylwestrze.

- Czemu to jest takie wielkie? - mruknęła Faustyna, również nie mogąc wyjść z szoku wywołanego przez rozmiar budynku.

- Nie mam pojęcia. Przemek mówił, że będziemy my i kilka jego znajomych, ale jak patrzę na ten dom, to mam wrażenie, że każdy z nas będzie mógł urządzić własnego sylwestra i nawet się nie spotkamy. - blondynka parsknęła śmiechem.

- Mam do ciebie prośbę. - powiedziała, łapiąc mnie za dłoń. - Obiecaj mi, że przywitamy nowy rok razem. - zmarszczyłem brwi. - Nasza czwórka znajomych to dwie pary. Logiczne, że będą chcieli pocałować się o północy, a ja nie chcę stać sama jak palec i się temu przyglądać.

- Obiecuję. - zgodziłem się, kiwając głową. - Musimy iść, mamy ponad godzinę spóźnienia i lepiej tego nie przeciągać, bo jeszcze Wika wydrapie nam oczy. - wysiedliśmy z auta, kierując się w stronę wejścia do willi. - Pamiętasz, że mamy wspólny pokój?

- Pamiętam. - z racji, że oboje jesteśmy singlami, został nam przydzielony jeden pokój, żeby w domu mogło spać więcej osób. - Przecież już nie raz spaliśmy razem po jakiś imprezach czy na wyjazdach. Kolejna noc we wspólnym łóżku to nic takiego.

Weszliśmy do środka, a naszym oczom okazał się tłum ludzi. Kilku znajomych, o których mówił Przemek, przerodziło się chyba w sto nieznajomych twarzy. Miałem wrażenie, że chłopak zaprosił każdą osobę, którą udało mi się poznać na przestrzeni całego życia. Złapałem Fausti za łokieć i pociągnąłem ją na poszukiwania naszych znajomych.

- Przemek kurwa! - uderzyłem go z otwartej ręki w plecy. - Co to ma być?

- To ja raczej powinienem o to spytać. - odwrócił się w naszą stronę, patrząc z pretensją. - Spóźniliście się dwie godziny.

kalendarz adwentowy 2023Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz