Powrócił (part 2)

79 3 9
                                    

Pov Seth

- Pewnie macie w cholerę pytań - odezwałem się. Widziałem łzy w oczach Kendry. Paprot był zdezorientowany. Uśmiechałem się do nich. Do tej pory pamiętam nasze ostatnie spotkanie.

Nypsikowi wojownicy byli rozmiarów ludzi. Calvin i Serena wyglądali jak olbrzymy. Walczyli dzielnie, zauważyłem Paprota na strzelnicy. A później sam zostałem zaatakowany. Nie udało mi się dostać do króla smoków. Odniosłem poważne rany, spadałem z nieba. Celebrant zburzył zamek. Później na moment wszystko stało się ciemne i nie wyraźne. Obudziłem się już w Humburgu. Leżałem na rozstrzępionym materacu. Obok mnie był Warren. Vanessa siedziała w kącie, a Tanu mieszał jakieś medykamenty. Gdzie Kendra? A Tess, Eva, satyrowie? Gdzie byli wszyscy inni? Byłem przerażony.

- Tanu? - zapytałem. Mężczyzna obrócił się w moją stronę. Miał maskę na twarzy. Vanessa też wyglądała, jakby próbowała na mnie popatrzeć. Na oczach miała chustę. - Co tu się dzieje!? Gdzie są wszyscy!?

- Ech... Spadałeś z nieba, odniosłeś poważne rany. Vanessie nie udało się zapanować nad smoczycą. Warren ledwo przeżył po ataku jakiegoś mniejszego smoka. Udało nam się uciec i z pomocą twojej rybki dotarliśmy do tego azylu. To było tydzień temu. Już powoli traciliśmy nadzieję, że któreś z was się obudzi.

Gdy skończył mówić Warren również wstał. Obok mnie leżał mój zestaw kryzysowy. Wszystko w nim było na miejscu.

- A gdzie Kendra i reszta? - zapytałem zmartwiony.

- Ronodin ją do siebie wezwał pod koniec bitwy. Tym samym ją uratował i na raz uwięził. - wyjaśniła Vanessa. - Paprota, jeśli by to było dla kogoś niespodzianką, też uwięził. Wszyscy ludzie niemal natychmiast przegrali wojnę. Tylko niektórzy zdołali opanować smoczy strach. Dziesiątki z nich umarły. Teraz to już koniec. Zostało nam ukrywanie się, albo... Musielibyśmy się poddać. Na razie jesteśmy zbyt słabi, aby wzniecić bunt.

- Jasne - mruknąłem. Zacząłem powoli przyswajać informacje. Dziadkowie jeszcze siedzieli gdzieś w Twierdzy Czarnodół. Z Tess i satyrami nic nie wiadomo. Knox... Nawet nie chcę o nim myśleć. A Translocator? Zapytałem o to resztę.

- Upadł ci i jeszcze go nikt nie znalazł. Reszta artefaktów jest jeszcze ukryta.

Czyli pozostaje jakaś nadzieja. Dowiedziałem się też jak wyglądała bitwa z perspektywy Warrena. Tragedia. Jedyną nadzieją są Artefakty, Kendra i...

- A olbrzymy? - zapytałem. Miałem nadzieję na jakąś pomoc z ich strony.

- Zaszyły się na tej swojej wyspie. Raczej nieprędko zejdą.

Czyli cała nadzieja poszła się bujać. Jednak udało nam się po jakimś czasie odkryć miejsce Chronometru i Oculusa. Po jeszcze dłuższym okresie znaleźliśmy Piaski Świętości. Krynica i Translocator przepadły, a przynajmniej na razie. Wtedy właśnie wysłałem list do Kendry. Nie domyśliła się, że to ja. W sumie się nie dziwię. Rzadko używałem tych imion. Gdy tylko się pojawiła w Humburgu, dowiedzieliśmy się o tym. Była z Paprotem. Nie mogłem się doczekać, aż ich znowu zobaczę.

Gdy tylko Tanu ich przyprowadził, niemal podskakiwałem z radości. To była moja siostra. Cała i żywa. Tylko trochę smutna. Gdy do niej po chwili dotarło, kto przed nią stoi, w jej oczach pojawiły się łzy. Zaraz po moim dość głupim stwierdzeniu uderzyła mnie w policzek.

- Ała! - wykrzyknąłem. - Za co to!?

- Jak mogłeś!? - zapytała. - Dlaczego mnie nie poinformowałeś, że żyjesz!? A ty - wskazała na Warrena. - Ty też nie żyłeś! MIAŁAM TAKIE STRASZNE WYRZUTY SUMIENIA! MYŚLAŁAM, ŻE TO MOJA WINA! MYŚLAŁAM, ŻE NIE ŻYJECIE! TANU I VANESSA RÓWNIEŻ! - po jej policzkach spływały łzy. - ŻEBY SIĘ Z NIM SPOTKAĆ, MUSIAŁAM ZOSTAĆ GŁUPIĄ ŻONĄ RONODINA!

- Jesteś żoną Ronodina? - zapytałem. Takiego obrotu spraw się nie spodziewałem. - No to gratuluję męża!

- Seth, może nam wytłumaczysz, jak to się stało? - zapytał Paprot. - Byliśmy pewni, że spalono cię razem z innymi zmarłymi.

Po krótce streściłem mu całą historę. Kendra się trochę uspokoiła, ale na razie nie zamierzałem do niej podchodzić.

- A Tess i Knox? - zapytała. Wzruszyłem ramionami. Nic nie wiedzieliśmy o żadnym z nich. Prawdopodobnie Baśniobór też już nie istnieje. Baśniobór... Nie byłem tam od... Od trzech lat. Odkąd przegraliśmy wojnę. Nawet nie pomyślałem o tym miejscu. Co z Dalem? Co z dziadkami i Hugonem? Nagle zatęskniłem za golemem. Brakowało mi bezpiecznego pokoju na strychu. Tych wszystkich niesamowitych chwil, które tam spędziłem.

- Mamy trzy artefakty. - powiedziałem w końcu. - Translocator i Krynica zniknęły i nigdzie nie mogliśmy ich znaleźć. Bezpiecznych przystani jest nie wiele, a nas uważają za martwych. Ale mam pewien plan na pokonanie tej dyktatury - powiedziałem. W tym momencie nasz system alarmowy jakby oszalał. Ktoś tu był.

********

Dam Dam Daaaaaam!

Ciekawi, kto się tam znalazł? Ja też. Znaczy, jeśli powiedzieliście, że tak. Na razie was z takim zakończeniem zostawię i chyba do jutra. CHYBA.

Baśniobór (nie) normalne historieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz