Przytytajcie.
Chloroform działa drażniąco na skórę i błony śluzowe. Wywołuje nudności, senność, a także działa depresyjnie na ośrodkowy układ nerwowy – z czego wynika utrata przytomności.
Chloroform trzeba wdychać przez kilka minut, żeby stracić przytomność. Jej ilość na materiale trzeba zwiększać, gdyż zdąży odparować.JEJ DZIAŁANIE W TYM ROZDZIALE JEST PODKOLORYZOWANE!
Miłego czytania.
________
Nie, że bardzo zależy mi na jej życiu.
Osobiście - niemalże w ogóle, ale ktoś w końcu musi zacząć jej szukać i węszyć. Nie byłoby to wielkim problemem, ale od kiedy zajmuję się kilkoma firmami, nie mam czasu na uciszenie sprawy.
Moi ludzie tym bardziej, bo odkąd wypierdalam co najmniej jednego frajera dziennie, liczba moich pracowników znacznie się zmniejszyła.
Gliny nawet nie trudzą się robieniem mi problemów, ale ilość ludzi, którzy chcą mojej zguby, rośnie z każdym rokiem. Okazja, na dorwanie mnie w ten sposób jest nie do odpuszczenia i doskonale zdaje sobie z tego sprawę.
Nie mam ani jednej cholernej cząsteczki nadziei, że ktoś się tym nie zainteresuje.
Siedzę w milczeniu i myślę w ciszy. Myślę, dopóki ktoś jej nie zakłóca.. Przymykam powieki gdy słyszę damski nieznany mi wcześniej głos.
Wzdycham i zwlekam się z fotela. Po kilkunastogodzinnym locie ze Stanów do Włoch i jeździe samochodem, która dodała kilka kolejnych godzin, jestem półżywy. Postanawiam pójść na łatwiznę.
Wychodzę z biura, zamykając je na klucz. Kieruję się w stronę schodów. Kieruję się w stronę schodów, mijając miejsce z którego przed chwilą dochodziły krzyki. Idę w dół po schodach, aż zatrzymuje się na parterze.
Wzrokiem odszukuje drzwi ze schodami wtapiająca się w ścianę. Ciągnę za klamkę, a one natychmiast się otwierają.
Przed oczami mam kolejne schody, które po raz kolejny prowadzą w dół.
Ostrożnie zamykam drzwi i schodzę po drewnianych stopniach.
Kiedy dochodzę do korytarza, kieruję się do drzwi na wprost.Podchodzę do nich i przykładam kciuk do czytnika linii papilarnych. Kiedy mała diodą nad nim świeci się na zielono, drzwi odsuwają się automatycznie w prawą stronę.
Wchodzę do pomieszczenia, a światło samo się zapala.
Podłużne lampy rozbłyskują się po kolei.
Ściany wypełniają czarne metalowe regały na których stoją pasujące kolorem pojemniki.
Biorę do rąk jeden z nich. Wzrokiem odszukuje szklaną butelkę o ciemno brązowym kolorze i białej zakrętce.
Chwytam ją w dłonie. I kieruję się do wyjścia. Światło gasi się tuż po moim wyjściu, a drzwi zamykają, gdy tylko przekroczę jego próg.
Z małą butelką w dłoni wchodzę po schodach. Po chwili jestem już na piętrze. W dłoniach mam również kawałek białego materiału.
Kroczę przez jeden korytarzy. Zatrzymuje się przed drzwiami pokoju, w którym znajduje się kobieta.
Odkręcam butelkę, by za chwilę nasączyć nią tworzywo.
Odkładam szkło na podłogę, obok drzwi. Wyjmuje z kieszeni klucze i je wkładam jeden z nich do zamka.
Domyślam się, że usłyszała jak przekręcam metal, bo tym samym momencie, z impetem otwiera drzwi.
Przez ułamek sekundy zdążam zobaczyć jej wyraz twarzy. Na początku marszczy brwi, a po chwili wytrzeszcza oczy i unosi brwi.
Ma długie, piaskowe blond włosy, które aktualnie są w kosmicznym nieładzie. Podkrążone oczy i blada twarz sprawiają że wygląda jak wiedźma. Wręcz nienaturalnie jasne ślepia patrzą na mnie. Jej matowa cera pozbawiona jest wszelkich kolorów. Blade, suche usta lekko się uchylają, ukazując mi kilka perłowych zębów.
Dość wolno analizuje sytuacje, a ja nie lubię się patyczkować. Natychmiast przechodzę do działania. Stawiam krok w przód, nim ona zdąży zrobić krok w tył. Przykładam jej kawałek materiału do twarzy.
Obracam kobietę placami do siebie, na co nie czuje ani krztyny sprzeciwu.
Moje ręce przyciskają ją do siebie. Nie wkładam w to wiele wysiłku. Zazwyczaj to nie moja działka. Zlecam to moim ludziom, szarpanie się z kimś niezbyt mnie kręci, preferuje broń i szybki strzał w kolano.
Mam świadomość, że zapewne nie zrobiła nic złego, więc nie mam powodu aby marnować na nią kulki.
Jej plecy przyciśnięte są do mojego torsu. Stoję twardo na nogach, podczas gdy blondynka zaczyna się szarpać. Oprzytomniała. Cudownie. kurwa. Wbija mi paznokcie w przed ramię, wierzga nogami po podłodze i jak mniemam, próbuje mnie kopnąć.
Gdy widzi, że nic tym nie zdziała puszcza moją rękę, zaciska ręce w pięści i po omacku próbuje mnie uderzyć. Celując w tył.
Prycham, a kącik moich ust unosi się do góry. Aż szkoda, żeby zdała sobie sprawę z tego, że znajduje się na przegranej pozycji. Jej waleczność nie trwa długo, bo wkrótce potem zaczyna słabnąć. Substancja zaczyna działać. Już po chwili jej ciało opada na mnie.
Łapię ją pod ramiona, by po chwili unieść ją w stylu panny młodej, którą na moje i jej nieszczęście niedługo zostanie.
Kładę jej bezwładne ciało na łóżku i przyglądam się jeszcze przez chwilę. Jej usta nadal pozostają lekko rozchylone. Na nogach ma brudne adidasy i czarne materiałowe spodnie, których spora część zbędnego materiału gromadzi się na kostkach. Nosi dużą dżinsową kurtkę z naszywkami w kształcie kwiatów. Dżins sięga jej do połowy ud.
Nie mam pojęcia, jak ma na imię, ale nie mam takiej potrzeby.
Wiem, że nie mogę otumaniać jej przez wieczność, bo w końcu wykończe blondynę.
Po chwili staje na proste nogi i wychodzę z pokoju, zamykając drzwi na klucz.
Kroczę przez korytarz, gdy słyszę dźwięk przychodzącej wiadomości. Odblokowuje telefon ruchem palca i wchodzę w ikonkę wiadomości.
Od "C. Windsoon"
Ślub odbędzie się w twojej posiadłości. Za dwa tygodnie. Zatrudniłem już konsultantkę ślubną.
Przymykam powieki i zaciskam zęby. Kurwa jebana mać. Mam ochotę wyrzucić telefon przez okno, jednak cudem się powstrzymuję.
Krew zaczyna gotować się we mnie na nowo. Świadomość, że będę musiał poślubić tą kobietę, przy okazji niszcząc życie sobie i jej wraca do mnie na nowo. I to z pierdoloną podwójną siłą.
Postanawiam odpisać na wiadomość ojca.
Do "C. Windsoon"
Pozwól, że sam zadecyduje o moim ślubie.
Od "C. Windsoon"
Pozwól, że zajmę się sprawą, którą nie zająłeś się ty przez ostatnie pół roku.
Do "C. Windsoon"
Ślub nie odbędzie się u mnie, bo nie mam ochoty widzieć w swoim domu nikogo, prócz Rose i nie naćpanego Noaha.
Od "C. Windsoon"
To nie jest propozycja, gówniarzu. Zobaczysz na swoim ślubie i stryjów, i ciotki, i kuzynów.
Mdli mnie na myśl, że poraz kolejny w tym roku będę musiał zobaczyć to grono pojebów. Po raz kolejny w roku będę zmuszony posyłać im fałszywe formalne uśmiechy i udawać że wcale nie nudzi mnie ich towarzystwo.
________
Jak wrażenia po rozdziale?
Ps. Chcę wyżebrać od was głosy 😭😭😭
![](https://img.wattpad.com/cover/355808170-288-k439938.jpg)
CZYTASZ
My mafia love
RomanceAaron Windsoon to człowiek, którego imię zna cały kraj. Dwudziesto ośmo letni dziedzic mafii i Miliarder radzi sobie świetnie w swoim fachu. Gdy mężczyzna potrzebuje żony, a jego ojciec uprowadza obcą kobietę, ten zmuszony jest ożenić się z nieznajo...