Obudziło mnie pukanie do drzwi. Spojrzałem na telefon. 7:47. Kto normalny chodzi po domach o tej godzinie i to w wigilie.
Totalnie zaspany wciągnąłem na siebie dresy i koszulke wtedy znów rozległo się pukanie do drzwi.
– Zaraz kurwa! Ubrać się muszę!– krzyknąłem
Poszedłem do drzwi. Kurwa.
Dwóch mężczyzn ubranych w ciemnoniebieskie komplety, a na piersi napis ,,policja".
–Sebastian, zabiję Cię– pomyślałem– Dzień Dobry.. Czego państwo tu szukają?
– Pan Konrad Jażdżyk?– jeden z nich poprawił swoje włosy
– Zgadza się, coś się stało?
– Możemy wejść?
– No dobrze..
Wpuściłem mężczyzn do mojego małego domu. Wtedy pierwszy raz od dawna dopadł mnie stres. Żołądek zawiązał mi się w słupeł, a gardło zapomniało jak się mówi.
– Pana matka Marzena Bieler razem z swoim mężem Christianem Bieler niestety zmarli trzy dni temu w wypadku samochodowym. Wyrazy współczucia..
– Osierocili 15-letnią Sofię. No i tu pytanie. Czy Pan byłby w stanie zaopiekować się młodszą siostrą?– dodał drugi policjant
– A nie ma nikogo innego z rodziny?
– Niestety wszyscy odmówili przejęcia opieki. Jeżeli Pan jej nie weźmie do siebie to niestety będzie musiała trafić do domu dziecka.
– Okej, rozumiem.. Jest moją siostrą , nie mogę pozwolić by trafiła do domu dziecka. Mimo, że jej nie znam to jest jednak członkiem rodziny– mówiąc to zapomniałem totalnie, że przecież będąc nowym opiekunem Sofii policja, sąd i opieka społeczna będą patrzeć mi na ręce, a ja.. no właśnie. Nie robię zbyt legalnych rzeczy.
– Mhm, dobrze. Rozumiemy. Zapraszamy w takim razie w chwili wolnego dzisiaj pod najbliższy komisariat policji– policjanci wyszli, a w mojej głowie roiło się od myśli.
***
Kilka godzin później gdy poszedłem na komisariat poznałem Sofię. Mała śliczna blondynka z niebieskimi oczkami. Ubrana była w czarne jeansy, czarny sweterek i czarno-białe vansy. W jej oczach było widać smutek, ból, przerażenie i tęsknotę. Tej nocy już miała spać u mnie. Jest wigilia, godzina 12, a ja byłem w drodze do sklepu meblowego by chociaż kupić jej łóżko. Około godziny 15 byłem w domu. Kupiłem łóżko, komodę, choinkę, mały prezent dla Sofii i jakieś pierogi, barszcz itd by chociaż trochę mogła poczuć magię świąt. Zadzwoniłem po moich ludzi i z łóżkiem oraz komodą uwinęliśmy się w zaledwie 1,5 godziny. Ogarnęliśmy choinkę i jedzenie. Finalnie skończyliśmy około 18 i wtedy dosłownie po 15 minutach dwóch policjantów przyprowadziło Sofię.
Wieczór spędziliśmy spokojnie. Zjedliśmy, rozmawialiśmy i otworzyliśmy prezenty. Kupiłem jej pluszowego misia. Sofia dopiero potem otworzyła się przede mną i opowiedziała o swoich rodzicach, o tym jak mieszkała, jakie koleżanki miała i jak cudownych ma idoli. No właśnie idoli. Mówiła, że kocha muzykę Felivers. Ta nazwa mi coś w głowie świtała, skądś ją znałem, ale pojęcia nie miałem skąd. Widziałem po niej, że to jedyne co sprawia uśmiech na jej twarzy. Nawet mi ich pokazała, a wtedy mnie jakby olśniło. Kiedyś byłem jednym z nich. Jednym z zespołu. Mnie także takie dziewczynki jak Sofia kochały, ale wybrałem gangsterkę i czynienie zła. Mówiła o tym jak bardzo by chciała pojechać na ich koncert, bo za niedługo grają.
~
Wiem że bardzo krótki rozdział, im soryyy
CZYTASZ
𝓢𝔃𝓮𝓯 𝓜𝓪𝓯𝓲𝓲 《𝓚.𝓙》
Fanfictionʟᴇᴘɪᴇᴊ ᴘʀᴢᴇᴢʏᴄ ʀᴏᴋ ᴢʏᴄɪᴇᴍ ᴛʏɢʀʏꜱᴀ ɴɪᴢ ᴅᴡᴀᴅᴢɪᴇꜱᴄɪᴀ ʟᴀᴛ ᴢʏᴄɪᴇᴍ ᴢᴏʟᴡɪᴀ... ⚠️ɴᴀʀᴋᴏᴛʏᴋɪ⚠️ ⚠️ᴀʟᴋᴏʜᴏʟ⚠️ ⚠️ᴘᴀᴘɪᴇʀᴏꜱʏ⚠️ ⚠️ᴘʀᴢᴇᴍᴏᴄ⚠️ ⚠️ᴡᴜʟɢᴀʀʏᴢᴍʏ⚠️ ~~~ ᴍɪʟᴇɢᴏ ᴄᴢʏᴛᴀɴɪᴀ ᴢʏᴄᴢᴇ!<3