Klara

232 39 4
                                    

Wpadliśmy do salonu i rzeczywiście zastaliśmy tam Melanię. Jej twarz była jednak tak zapuchnięta od płaczu, że z trudem można było w niej rozpoznać tę piękność z pierwszych stron gazet. Siedziała na kanapie i pozwalała się pocieszać mojej wyraźnie przejętej swoją rolą babci, zaś pan Eryk krążył po pokoju krokiem wskazującym na ogromne wzburzenie.
Postawa całej trójki nie pozwalała mieć najmniejszych wątpliwości, co do powagi sytuacji. Musiało stać się coś naprawdę bardzo złego i najwidoczniej tak też pomyślał Miłosz, gdyż w kilku susach dopadł do kanapy, po czym kucnął i zamknął Melanię w mocnym, braterskim uścisku.
– Melcia, co się stało? – spytał łagodnym głosem, gdy już wypuścił siostrę z objęć.
Dopiero, widząc ich razem, uświadomiłam sobie, jak bardzo są ze sobą zżyci i jak ważni dla siebie nawzajem. Dotychczas sądziłam, że cała rodzina Wojnarowskich opiera się na dziadku Eryku, lecz w tym momencie dotarło do mnie, iż być może to Miłosz stanowi filar tej rodziny. To on, chociaż wydawał się w pierwszej chwili oschły i zdystansowany, stał murem za swoimi bliskimi, a jego oddanie było godne podziwu. Doskonale wiedziałam przecież, że początkowo był w Lipcach po to, by chronić dziadka i kontrolować sytuację. Teraz też nie pozostawał obojętny na łzy siostry, mimo że nie wiedział nawet, co było ich przyczyną.
– Jestem w ciąży – wymamrotała Melania, zanosząc się na nowo łkaniem. Miłosz zdezorientowany spojrzał na siedzącą obok babcię jakby szukał u niej dalszych odpowiedzi, lecz starsza pani wzruszyła tylko ramionami. Najwyraźniej sama niczego nie rozumiała.
– Hej, Mel, głowa do góry. Przecież chciałaś być mamą... – Miłosz pocieszającym gestem odgarnął kosmyk jasnych włosów z twarzy Melanii. Chociaż zwracał się do niej miękkim tonem, prawie tak jakby mówił do małego dziecka, to jego słowa wyraźnie zdenerwowały Melanię. Wstała i wymijając brata, wzburzona przeszła na środek pokoju, gdzie nadal krążył milczący pan Eryk.
– Nic nie rozumiecie! – wykrzyknęła.
– To może nam wyjaśnisz – zaproponował pan Eryk z zadziwiającym w tej sytuacji spokojem.
– Ta ciąża nie była planowana... – zaczęła Melania.
– Tego się domyśliliśmy – wymruczał pod nosem jej dziadek, na co babcia machnęła do niego dłonią, dając tym samym znak, by nie przerywał.
– Ale przyspieszy ślub. Tego przecież chciałaś – wtrącił Miłosz.
– Gówno, a nie przyspieszy! – ryknęła na to Melania i opadła na fotel.
– No, Melka, wiem, że jesteś wzburzona, ale wyrażajże się – fuknął na nią dziadek, a ta zarumieniła się niczym mała dziewczynka.
– To dajcie mi powiedzieć! – Wściekła się Melania, a potem już spokojniej wyjaśniła: – Nie będzie ślubu. Igor powiedział, że nie chce się ze mną ożenić, nie chce być ojcem i w ogóle, to planował rozstanie.
– Nie wierzę! – Teraz to Miłosz zerwał się z kanapy i wściekły rozpoczął przemarsz przez salon. – Igor nigdy by czegoś takiego nie zrobił!
– A jednak! Nie rozumiem, jak możesz go bronić! – Melania na nowo wybuchła płaczem, lecz nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że tym razem jest to bardziej gra aktorska, aniżeli prawdziwa rozpacz.
– Znam Igora od lat. To facet z zasadami. Nie wyparłby się swojego dziecka – powiedział Miłosz zamyślony, jakby mówił sam do siebie.
– Sugerujesz, że kłamię?! – krzyknęła Melania. – Myślisz, że wszyscy są kłamcami, skoro...! – urwała nagle i odniosłam wrażenie, że zerknęła na mnie znacząco. Zauważyłam, że Miłosz dziwnie pobladł, a także niepewnie spuścił wzrok.
– Rzeczywiście, to zupełnie do Igora niepodobne – przyznał pan Eryk, przerywając tę dziwną scenę pomiędzy bratem i siostrą.
– Pięknie! Wszyscy są przeciwko mnie! – wykrzyknęła Melania, zrywając się z fotela, po czym niczym wicher przebiegła obok mnie, tkwiącej wciąż w drzwiach jako niemy obserwator tej rodzinnej dramy.
– Eryk, Miłosz, jak mogliście?! – Babcia fuknęła na mężczyzn. – Dziewczyna jest zrozpaczona, nic zresztą dziwnego w tej sytuacji...
– Aurelko, nie znasz Melanii tak dobrze, jak my – przerwał narzeczonej pan Eryk, siadając obok niej na kanapie. – Ona bardzo lubi robić wokół siebie szum, nie mówiąc o tym, że histeryzuje. A i manipulacja faktami nie jest jej obca.
– Zgadzam się, tutaj coś mi nie pasuje – potwierdził Miłosz. – Jutro pojadę z powrotem do Warszawy i porozmawiam z Igorem. Może to nam rozjaśni jakoś sytuację.
– Jak uważacie. – Babcia wstała i skierowała swe kroki do kuchni. – Zaparzę jej herbaty i upewnię się, że jej pokój jest wysprzątany.
– Tak, Melania powinna się przespać z tym wszystkim. Boże, czy w tej rodzinie nie może być chwili spokoju? – westchnął pan Eryk.
Ja miałam zaś nieodparte wrażenie, że właśnie rozegrało się przede mną coś znacznie więcej niż mogłoby się wydawać. To wrażenie było niczym delikatne ruchy skrzydeł motyla, które lada moment wywołają tornado.

Jak się ciebie pozbyć, kochanie? - WYDANE!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz