Miłosz

332 39 2
                                    

Miesiąc później

Od lat każdy poranek rozpoczynałem od czarnej i gęstej jak smoła kawy oraz tostów francuskich na słono. Podawali je w miłej śniadaniowni zlokalizowanej nieopodal pracowni architektonicznej, którą prowadziłem z moim najlepszym przyjacielem Igorem.
W tych śniadaniach, przede wszystkim, ceniłem sobie smak, ale nie bez znaczenia był także fakt, że nawet nie musiałem składać zamówienia, a moje ulubione danie zjawiało się na stoliku. Stanowiło to rozwiązanie idealne, ponieważ, nic nie wyczerpywało moich zasobów energetycznych tak bardzo, jak wszelkie zbędne rozmowy. Pracujące w tym miejscu dziewczyny wiedziały już o tym doskonale i zostawiały mnie w spokoju. Wynagradzałem im tę uprzejmość sowitymi napiwkami.
Nie inaczej było tego dnia. Już o dziewiątej rano siedziałem przy stoliku i delektowałem się małą czarną. Jak zawsze przeglądałem przy tym najświeższe wiadomości na iPadzie, gdy moje spojrzenie padło na jedną z fotografii ilustrujących plotkarską część portalu. Zwykle unikałem tych stron jak ognia, ale tym razem znajoma siwa czupryna na zdjęciu zmusiła mnie do zatrzymania się. Nie wierząc własnym oczom otworzyłem odnośnik i po chwili nie miałem już najmniejszych wątpliwości – fotografia rzeczywiście przedstawiała dziadka Eryka. Nie to było jednak najgorsze. Najgorszy był fakt, że nie pozował on do zdjęcia sam. Z uśmiechem na ustach i młodzieńczym błyskiem w oczach obejmował starszą, lecz wciąż zgrabną i elegancką panią o platynowych, upiętych w luźny kok włosach.
„Zakochany Eryk Wojnarowski planuje ślub" –głosił tytuł artykułu, który ze zgrozą pospiesznie przebiegłem wzrokiem.

Eryk Wojnarowski, aktor i amant polskiego kina zakochał się bez pamięci! Chociaż Wojnarowski konsekwentnie milczy na temat swego życia rodzinnego, to osoby z  jego bliskiego otoczenia potwierdzają, że szykuje się ślub. Wybranką serca aktora jest emerytowana nauczycielka. Zakochani podobno poznali się w zeszłym roku w Busku Zdroju i już zdążyli ze sobą zamieszkać w dworku w Lipcach. Przypomnijmy, że Wojnarowski jest wdowcem, a z naszych informacji wynika, iż jego wybranka także owdowiała przed kilkoma laty. Nic zatem nie stoi na przeszkodzie, by para wzięła huczny ślub w Kościele, o czym oboje podobno marzą. Pozostaje nam życzyć szczęścia i oczekiwać dalszych informacji o postępach w przygotowaniach do tego radosnego wydarzenia.

Ja pierdolę! Nie mogłem! Nie mogłem uwierzyć, że to znowu się dzieje! Co było, kurwa, nie tak z facetami w naszej rodzinie? Sądziłem, że przynajmniej dziadek ma dość rozsądku, a okazywało się, że chyba już zapomniał o całym bałaganie, w jakie przed laty wpakował nas mój ojciec. Najwidoczniej z oparów dziadkowej pamięci ulotniło się wspomnienie o tym, z jakim trudem posprzątaliśmy cały ten burdel. Ja za to pamiętałem  doskonale i nie było mowy bym pozwolił, aby cała historia zaczęła się od nowa.
Dopiłem kawę jednym haustem, rzuciłem na stolik banknot, który kilkukrotnie pokrywał rachunek, a potem wskoczyłem do mojego Jeepa i pomknąłem do Lipiec. Z absolutnie niedozwoloną prędkością pędziłem dobrze znanymi mi szosami prowadzącymi do dziadkowego domu. Po drodze złamałem także kilka innych zasad ruchu drogowego, wywołując tym czasami niebezpieczne sytuacje, ale gdy prawie staranowałem jakąś babkę klekoczącą się w starym garbusie, trochę odpuściłem. W końcu nie miałem zamiaru nikogo zabić. Chciałem tylko jak najszybciej zorientować się w sytuacji panującej w dworku.
Fakt, dałem się ostatnio pochłonąć pracy i nie zaglądałem do dziadka, ale przecież regularnie rozmawiałem z nim przez telefon! Nic nie wspominał o żadnych zmianach, a już na pewno nie o jakichś planach ślubnych. Co to w ogóle za pomysł, by brać ślub w tym wieku?!
Dzięki zawrotnej szybkości dotarłem do Lipiec w rekordowym tempie i zaparkowałem samochód pod kwitnącym krzewem. Potem wyskoczyłem z auta i wpadłem przez ganek do hallu z monumentalnymi schodami oraz ogromnym żyrandolem zwisającym z sufitu. Chociaż spędzałem w dworku większość mojego dzieciństwa, a i w dorosłym życiu byłem tutaj setki razy, to ten hall nadal robił na mnie wrażenie. Dzisiaj jednak nie miałem czasu na podziwianie go, bo z przyległego do hallu salonu, wyszedł do mnie dziadek. Jego wciąż przystojna, choć naznaczona znamionami wieku twarz, na mój widok rozświetliła się szczerym uśmiechem.
– Mój Boże, Miłosz! Co za niespodzianka. – Dziadek podszedł do mnie energicznym krokiem i zamknął mnie w szybkim uścisku.
– Dziadku, niespodziankę to raczej ty szykujesz nam – powiedziałem. Nie miałem zamiaru go atakować, ale też zależało mi na jak najszybszym rozwiązaniu tej sprawy. Naprawdę miałem nadzieję, że uda mi się jakoś przemówić dziadkowi do rozsądku. Zresztą i on przecież musiał w głębi duszy sobie zdawać sprawę z tego, że cały ten pomysł ze ślubem jest jednym wielkim absurdem.
– Co masz na myśli? – spytał dziadek, marszcząc brwi i nerwowo przeczesując siwą grzywę.
– Plotkarskie portale piszą, że planujesz ślub – wyjaśniłem, z całych sił starając się zachować spokój. Coś w postawie dziadka mówiło mi, że moja misja może nie okazać się tak prosta, jak mi się początkowo wydawało.
– Cóż, może przejdźmy do salonu. Nie będziemy przecież rozmawiać tutaj. – Nie miałem ochoty na miłe pogawędki, dopóki nikt mi nie wyjaśni, co tu się dzieje. Dziadek dotknął jednak mojego łokcia i popchnął lekko w stronę salonu. Ruszyłem zatem posłusznie, ale po kilku krokach zastałem widok, który ponownie wbił mnie w podłogę.
Na aksamitnej kanapie pod oknem jasnego, przestronnego pokoju siedziała starsza pani. Kobieta piła herbatę, przeglądała stare fotografie i wyraźnie była w tym saloniku bardzo zadomowiona. Gdy zorientowała się, że na ktoś na nią patrzy, przeniosła na mnie bursztynowe spojrzenie pogodnych oczu. Nie miałem wątpliwości, że to ta sama kobieta, którą widziałem na zdjęciu.
– Aurelko, trochę to niespodziewane, ale poznaj proszę mojego wnuka Miłosza. – Dziadek zwrócił się do kobiety. Na te słowa starsza pani uśmiechnęła się do mnie przyjaźnie, zatem dobre wychowanie nie pozwoliło mi na nic innego, jak tylko pokonanie odległości dzielącej mnie od niej. Kobieta podała mi dłoń na powitanie i zaśmiała się perliście.
– Ale masz minę, chłopcze. Nie wiem, czy powinnam uciekać, czy już wybierać sobie trumnę – rzuciła z przekorną miną, a potem mrugnęła do mnie figlarnie. Wyraźnie chciała odgrywać rolę fajnej babki, lecz nie było mowy, bym dał się zwieść.
– Miłosz jest zapewne zdziwiony, bo szczerze mówiąc, nie informowałem jeszcze nikogo o naszych planach – zwrócił się dziadek do swojej... narzeczonej, a potem wskazał mi fotel. – Usiądź, proszę cię, porozmawiajmy –poprosił, więc opadłem na miękkie siedzisko. Czułem się wyczerpany, a najtrudniejsze było dopiero przede mną.
– To ja zostawię was samych. Porozmawiajcie sobie spokojnie, a ja przygotuję wam herbatę. Dla ciebie taką jak zawsze, koch... Eryku? – spytała pani Aurelia. Na szczęście powstrzymała się przed tą śmieszną czułością względem mojego dziadka. Widziała jak na dłoni, że nie byłem zachwycony zmianami zachodzącymi w rodzinie i nie chciała zapewne dolewać oliwy do ognia.
– Oczywiście, kochanie – potwierdził dziadek, zajmując miejsce naprzeciwko mnie. – Aurelka, robi najlepszą herbatę jaką kiedykolwiek piłem – zwrócił się do mnie. Miałem nadzieję, że „Aurelka" do swojej mikstury nie doda arszeniuku. Z tą myślą odprowadziłem kobietę wzrokiem i odczekałem aż zamkną się za nią drzwi, by w końcu zadać pytanie, które przez cały czas kołatało mi w głowie:
– Dziadku, co to za szalony pomysł z tym ślubem? – Pochyliłem się i oparłem łokcie na kolanach. Dziadek zaśmiał się lekko, jakbyśmy rozmawiali, o czymś zupełnie innym.
– Zakochałem się – oświadczył z rozanieloną miną.
Kurwa, to naprawdę przechodziło ludzkie pojęcie! Musiałem jednak prowadzić tę rozmowę ostrożnie, bo za nic nie chciałem sprawić dziadkowi przykrości. Jemu rzeczywiście mogło się wydawać, że to, czego doświadcza to miłość. Nie było w tym jego winy. To ta kobieta wkradła się do serca i domu naszego staruszka.
– Ale od razu ślub? – Starałem się z całych sił postępować taktownie, chociaż tak naprawdę miałem nieodpartą chęć, by złapać podstępną narzeczoną dziadka za fraki i wystawić ją za drzwi.
– Kiedy ludzie się kochają, chcą się pobrać. Może kiedyś sam się o tym przekonasz. – Dziadek wyraźnie pił do braku ślubnej obrączki na moim palcu w skandalicznym, jego zdaniem, wieku trzydziestu lat.
– Zapomniałeś już, co działo się, kiedy zakochał się ojciec? – przypomniałem, a skrzywiona mina dziadka wyraźnie mówiła sama za siebie.
– Pamiętam, ale różnica jest taka, że mój głupi syn był żonaty, kiedy wdał się w romans z tamtą siksą. – Dziadek wycelował we mnie palcem.  - Ja jestem statecznym wdowcem. I człowiekiem jednak trochę bardziej myślącym niż twój ojciec. A już na pewno myślącym inną częścią ciała.
– Ale efekt może być ten sam! –wykrzyknąłem. No i to by było na tyle jeśli chodzi o taktowne podejście.
– Sugerujesz, że Aurelia mnie nie kocha i chce za mnie wyjść żeby pozbawić mnie majątku? – spytał dziadek oburzonym tonem. Czułem, że wkraczam na grząski grunt. Zaangażowanie dziadka wydawało się o wiele głębsze niż przypuszczałem.
– Nie, nie znam jej. – Starałem się łagodzić, chociaż dokładnie tak właśnie myślałem. – Jednak wspomnienia sprzed kilku lat... Pamiętasz, jak ta dziewczyna obsmarowywała nas w prasie? Pamiętasz jaki wywołała skandal? – Zerwałem się z fotela, bo jeszcze moment, a frustracja lekkomyślnością dziadka rozsadziłaby mnie od środka.
– Nie musisz mi tego wszystkiego przypominać. – Dziadek przerwał mi  zniecierpliwiony. – Pamiętam to doskonale, ale tutaj sytuacja jest zupełnie inna. Przecież nigdy cię nie zawiodłem. Zaufaj mi i tym razem.
W tym momencie z ogrodu dobiegł nas chrzęst kół samochodu na podjeździe i okrzyk radości pani Aurelii.

Jak się ciebie pozbyć, kochanie? - WYDANE!Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz