Kim jestem?

63 3 0
                                    

- Wstawać! Budzimy się! Co z wami?! Co to za hałas? Moze to dalej sen... Jakaś kobieta strasznie krzyczy...
- Pobudka do cholery! - no dobra, to chyba nie sen.. chyba na prawde powinnam się obudzić.
Próbując unieść powieki, w momencie poczułam, że coś jest nie tak... Czułam w kościach, że coś się stało, ale nie do końca wiedziałam co..
Coś sprawiało, że nie chciałam otwierać oczu...
Usłyszałam huk. Strzał. Coś spadło i turlało się po ziemi.
- A więc? Kto jeszcze ma zamiar udawac, że nie słyszy? - Znowu kobiecy głos.
Strach sparaliżował mnie od stóp do głów, ale zdałam sobie sprawę, że znajduje się w dużym niebezpieczeństwie i udawanie głuchej to nie najlepszy pomysł.
Z trudem i pełna obaw w końcu otworzyłam oczy.
Pierwsze co zobaczyłam, to sufit na którym wisiał piękny, brylantowy żyrandol wiszący na złotym łańcuchu. Oprócz niego liczne malunki i kamienie szlachetne jakby wtopione w ścianę.
Mimo bólu całego ciała, który poczułam dopiero teraz, szybko się podniosłam aby usiąść.
W końcu zobaczyłam osobę która mnie obudziła.
Była to piękna dziewczyna o długich czarnych i prostych włosach, wielkich brązowych oczach, prawdopodobnie lekko podkreślonych tuszem do rzęs oraz kredką. Jej figura sprawiała wrażenie idealnej, choć nieco zbyt zaokrąglonej.
Za nią stało dwóch mężczyzn. Jeden, wysoki, bardzo przystojny, blady jak sciana o wysportowanym ciele i umięśnionych nogach. Drugi, niski blondyn również blady, lecz o posturze bardziej kobiecej, chudy jak patyk o miłej, ale bardzo powaznej twarzy, z zresztą tk jak ten pierwszy. Kobieta patrzyła na mnie z uśmiechem, jako jedyna miała bardzo rozbawioną twarz. Nie wiedziałam co się dzieje, byłam roztrzęsiona i nie miałam pojęcia gdzie jestem. To co mnie przeraziło jeszcze bardziej to to, że nie byłam sama. Kiedy się rozejrzałam, zobaczyłam, że dookoła mnie leży więcej osób. Po ich twarzach można było stwierdzić, że każdy z nich był w takim samym stanie jak ja, byli przerażeni.
Ich twarze, pełne strachu i rozpaczy sprawiały, że czułam się dziwnie silniejsza. Tak jakbym wiedziała, że muszę coś zrobić, bo nie chodzi tylko o mnie.
- Gdzie jestem? -Zapytałam.
- Tego dowiecie się wszyscy w swoim czasie - Odpowiedziała kobieta z uśmiechem.
Była ciągle rozesmiana jakby to wszystko ją bawiło. Sprawiała wrażenie wariatki.
Jeden z moich towarzyszy wybuchł płaczem i zaczął panicznie biegać po całym pomieszczeniu, szukając wyjścia.
- Nie męcz się, nie ma stąd wyjścia.
Jej twarz na moment stała się poważna, ale po chwili znowu się uśmiechała. Chłopak w momencie usiadł na podłodze zawiedziony. Dziewczyna siedząca obok mnie, blondynka w krótkich włosach była coraz poważniejsza, jakby zdawała sobie sprawę z tego co się dzieje... Jednak biorąc pod uwagę to, że nie pamiętam nic, kompletnie nic... zadnego wspomnienia, żadnego choćby skrawka z mojego życia, jakiegokolwiek wydarzenia jakie miało miejsce zanim usłyszałam krzyk... Nie. Ta dziewczyna tez nie wiedziała nic.

Nic. Jedna wielka pustka.
- Kim jestem? Jak się nazywam?
W końcu dziewczyna o blond włosach zadała pytanie, które chciał zadać chyba każdy z nas.
- Ludźmi -Powiedziała radośnie.
- Co ty kurwa nie powiesz?!-odpowiedziała dziewczyna pełna złości.
- Od tej pory się nie nazywacie. Jutro każdemu z was będzie przypisany numer. - odpowiedziała kobieta
- O co tutaj chodzi?! - Odezwał się chłopak za mną.
- Nie mogę odpowiedzieć na to pytanie.
- Jak to nie możesz?! Mów! O co chodzi?! Gdzie jesteśmy? Kim jesteśmy? Dlaczego? Co się stało? Co to jest za miejsce?! - Chłopak stracił cierpliwość, wstał i zaczął szarpać kobietę.
- Dosyć tego. - Spoliczkowała go. -Na ziemię! - Kobieta w sekundzie zmieniając swój wyraz twarzy  popchneła chłopaka, a ten upadł na ziemię zalany potem i łzami.
Zastanawiałam się co to może być za budynek, nie znałam go. Nie znałam tych ludzi, nie wiedziałam kim jestem. Co się dzieje? Nie miałam pojęcia. To miejsce wyglądało jak hotel, przerażający hotel z horroru. Podłoga była wyłożona czarnymi panelami a ściany były czerwone, pełne obrazów,przedstawiających jakieś postacie. Jedna z nich nawet mi kogoś przypominała, ale oczywiście nie wiedziałam kogo. Może tylko wydawała mi sie znajoma. To co mnie dziwiło to to, że rzeczywiście nie było stąd żadnego wyjścia. Żadnych drzwi, żadnej windy nic. Pomyślałam, że może jest gdzieś jakieś tajemne przejście, ale nie wiedziałam czy fantazja za bardzo mnie nie ponosi. Rozgladalam się w okół nie wierząc w to wszystko, a zarazem zaczęłam uświadamiać sobie ze to nie jest sen, że nie śnie. Ze to wszystko dzieje się na prawdę. W tym momencie dwóch mężczyzn podeszło do nas i rozkazało - " idziemy"
Wszyscy poszli gęsiego za wysportowanym mężczyzną. Drugi chłopak usiadł na dużym, czerwonym fotelu w rogu pomieszczenia. Kobieta poszła za nami. Szliśmy dużym ukrytym korytarzem, którego nikt wcześniej nie widział, a na pewno nie ja. Po długim czasie zauważyłam wielkie, kręte schody, które wyglądały bardzo ładnie, pasowały do całego wnętrza, zresztą jak wszystko. Na Boga! O czym ja myślę. Poszliśmy schodami w górę, wszyscy byli zmęczeni. Kiedy byłam w tamtym pomieszczeniu wydawało się że to jeden pokój, nic więcej, jednak ten budynek był bardzo duży. Wtedy nawet nie zdawałam sobie sprawy jak duży.
Kiedy pokonaliśmy schody czekały na nas pokoje, kolejny długi korytarz. Nie było widać końca. Jakby sypialnie się nie kończyly.
- No to jesteśmy - Powiedziała zadowolona jak zwykle kobieta.
Patrzylismy na nią, czekając aż powie coś jeszcze, jednak się nie odezwała.
- Do pokoi! Po jednej osobie w każdym! - Przemówił mężczyzna. Miał głos stanowczy i groźny.
Posluchalismy go. Każdy poszedł do innego pokoju.
- Zapamietajcie w którym pokoju jesteście, bo zmian się nie przewiduje- Powiedziała kobieta z uśmiechem od ucha do ucha.
Zaczęło mnie to irytować, ciągle szczęście na jej twarzy. Tylko jej było wtedy do śmiechu.
Weszłam do szóstego pokoju. Drzwi zamknęły się same, jakby pchniete przez wiatr. Sypialnia była mała. Na środku był duży czerwony dywan. Po lewej stronie stało małe jednoosobowe drewniane łóżko, poscielone i zadbane. Na nim leżała koszula nocna. Na przeciwko łóżka wisiał ogromny zegar.Po prawej zaś stronie stała szafa, zajrzałam do niej, ale to co w niej zobaczyłam, przyprawilo mnie o gęsią skórkę. Na wieszakach wisiało pełno kostiumów, każdy taki sam. Wyciągnelam jeden z nich. Był to blado zielony kombinezon z długim rękawem i długimi nogawkami. W szafie nie było nic innego. Obok szafy jedna para czarnych butów. W sypialni była też łazienka oddzielona przesuwnymi drzwiami. Weszlam do srodka i spojrzałam w lustro wiszące nad umywalką. Wow. Więc to tak wyglądam. Mam długie brązowe włosy, zielone oczy i dużo piegów ,co z jednej strony wydało mi sie urocze, z drugiej zastanawiało mnie, czy zanim tu trafiłam nie były one dla mnie szpetne. Duże rozowe usta, nie pasowały kompletnie do dziewczęcej, naturalnej urody. Wyglądały, jakbym cos w nie wstrzyknela. Kto wie.. moze tak było.
Przejeżdżając dłonią po policzkach, badałam powoli całą moją twarz. Rozpłakałam się.
Dlaczego nie pamiętam nawet swojego imienia? Dlaczego dziwi mnie to jak wyglądam? Czemu nic nie pamiętam?
- Do spania! - Usłyszałam. Był to mężczyzna, jednak jego głos różnił się od poprzedniego, był dosyc wysoki i sympatyczniejszy, choc tak samo stanowczy. Rzeczywiście, byłam zmęczona, wiec rozebralam się i wlozylam koszule nocną. Zamknęłam oczy i mimo miliona mysli w głowie w sekundzie zasnęłam.

OszukaniOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz