Leżałam właśnie w łóżku zapatrzona w ścianę, w sumie w nic innego nie mogłam być zapatrzona, bo nic tam nie było. Głowa mnie bolała, a z nerwów rozbolal mnie też brzuch. Myślałam o tym, na czym polegać będzie zadanie. Jestem wysportowana, czułam to. Miałam dość umięśnione nogi i brzuch. Może dam radę, chociaż nie miałam pojęcia co mnie czeka. Miałam mieszane uczucia.. A może to będzie coś w rodzaju.. Hmm. Może trzeba będzie zjeść coś obrzydliwego.. Miałam milion myśli na sekundę, kiedy usłyszałam Karę
- Już czas! - Wykrzyknęła
Podeszłam znowu do lustra i pomyślałam, że przez ten czas mogłam wziąść prysznic. Chociaż patrząc na kabinę prysznicową,pomyślałam że mogliby chociaż trochę zadbać o czystość w łazienkach.. Ale czego ja się spodziewałam. W sumie niczego.
Wyszłam z pokoju i poszłam za innymi. Czyżby kolejny ukryty korytarz? Nie. To było coś innego. Kara była sama, Jeff i Robby gdzieś zniknęli. Szliśmy tłumem za kobietą, aż doszliśmy to głównego pokoju w którym się obudziłam, tak jak inni.
- A teraz niespodzianka! - Powiedziała Kara radośnie.
O co chodzi? Jaka niespodzianka? Nagle podłoga zaczęła się ruszać, wszystkich ogarnęła panika, co się stanie? Podłoga zaczęła opadać w dół jak wielka winda. Jakiś chłopak z dziewczyną przytulali się jakby się dobrze znali, ale dałabym sobie rękę uciąć ze pewnie nie zamienili wcześniej ze sobą ani słowa, tylko po prostu było im tak raźniej. Do mnie też wtulila się jakaś dziewczyna, ale nie protestowałam, tez potrzebowałam trochę rozluźnienia, choć o tym w tym miejscu nie było chyba nawet mowy. Jechaliśmy trochę czasu omijając różne piętra, ale wszystkie było ciemne, jakby nic tam nie było. Zastanawiałam się, jak oni to zrobili. Podłoga zjeżdża w dół, żadnych przycisków, nic. Matko.
- Jesteśmy kochani! - Krzyknęła pełna entuzjazmu.
Ugieły się pode mną kolana. Czułam świeże powietrze i rzeczywiście byliśmy na zewnątrz. Pomyślałam o ucieczce, pewnie nie ja jedyna, ale zaraz odpuscilam tę myśl. Nie dość że za ucieczkę mogłaby mi się stać krzywda to jeszcze nie było o niej mowy bo wszędzie był mur. Było to zwykłe pole pokryte ziemią, wielka powierzchnia. Na końcu zauważyłam Jeffa i Robbiego i jakaś kobietę której wcześniej nie widziałam. Nie widziałam jej twarzy, widziałam tylko posture. Była niska i chuda jak patyk. Kiedy na sekundę się odwróciłam, kobieta znikła. Może to moja wyobraźnia? Nie ważne. W tym momencie Kara przemowila.
- Pierwsze zadanie będzie łatwe, nie martwcie się. Lepiej teraz się trzymajcie, bo to co zobaczycie będzie zadziwiwiające.
Czy coś mogło mnie jeszcze zdziwić? Zadawalam sobie pytanie. Mogło. Na prawdę mogło.
Ziemia zaczęła się trząść, cala nasza grupa trzymała się razem, przytulając się, lub trzymając za ręce. Pod nami ziemia wyrosła w górę, staliśmy juz na wysokim podescie, a pod nami dalej się dużo działo. Po jakimś czasie była już ogromna liczba podestów na przeciwko nas. Jeden wyższy od drugiego, jeden, najwyższy był najdalej a obok był drugi taki sam.
- A teraz wszystkie liczby parzyste na prawo.
Byłam liczbą parzysta, jak kolwiek dziwnie to brzmi. Poszłam na prawo do Kary.
- Jesteście teraz podzieleni na dwie drużyny.
Chłopak z dziewczyną którzy ciągle się przytulali, zostali rozdzieleni i widziałam jak mają oby dwoje łzy w oczach,bo tylko kiedy byli razem dodawali sobie otuchy.
- Na czym polega zadanie? - Nie wytrzymałam z ciekawości i zapytałam po raz pierwszy.
- A więc.. Widzicie te ostatnie najwyższe stopnie? To jest wasz cel. Która drużyna dostanie się tam pierwsza - wygrywa. Gra jest banalna. Oczywiście gra kończy się wtedy, gdy wszyscy gracze są na mecie. Powodzenia - polamania nóg.
I wtedy usłyszałam cichy głos...
"dosłownie "
Ciarki mnie przeszły, ale pomyślałam że może nie będzie tak źle.. Gdy nagle stopnie zaczęły się ruszać. W różnych kierunkach i stronach,w górę i w dół. Wydałam z siebie cichy jęk, który wyraził mój strach.
Kiedy popatrzyłam w dół, nie widziałam dna, to było straszne. Wtedy wiedziałam co oznaczaly słowa " gry mogą zakończyć się tragicznie ". Mogę umrzec?
- Start! - Usłyszałam Niespodziewanie. Jednak zamiast szybko pobiec, Wszyscy ruszyli nie pewnym krokiem. Pierwsza kolumna... Chłopak przede mną wskoczył na podest cały zielony, ja nie zastanawiając się i nie opóźniając grupy zrobiłam to samo. Później wszyscy za mną to również powtorzyli. Druga kolumna. Ruszyła się w górę i w dół, wiec skręcenie nogi było bardzo możliwe. Chłopak przede mną wskoczył i zachwial się jakby miał zaraz spaść, ale ostatecznie stał na nogach. Wzięłam mały rozbieg i zrobiłam to samo. Drużyna druga była ciągle na pierwszym stopniu, gdyż opozniala ich mała dziewczyna która bardzo się bała, ale reszta dodawała jej wsparcia i otuchy. Trzecia, czwarta i piąta kolumna poszły lepiej bo każdy już wiedział co ma robić. Kiedy popatrzyłam na drużynę przeciwną, domyśliłam się, że wybrałam zły moment. Dziewczynka była już na trzecim podescie, kiedy źle stanęła i się potknela. Trzymała się małymi rękami krańca stopnia kiedy złapała ją druga dziewczyna. Wtedy usłyszałam Karę.
- Wszystkie chwyty dozwolone! Macie opóźnienie przez nie!
Po tych słowach wysoki chłopak o opalonej twarzy kopnął dziewczynę, pomagająca koleżance i obie spadły w dół. Usłyszałam tylko krzyk. Doszło do tragedii, tak jak mówiła Kara. Wszyscy zatrzymaliśmy się i ręce nam opadły. Chciało mi się płakać. Chłopak, który je zabił miał numer 3 na kombinezonie, bałam się go. Nie byłam z nim w drużynie, ale jednak się go balam, nie wiadomo do czego jest zdolny. Chłopak z naszej drużyny, czyli nr 2 rozkazał nie przejmować się na ten czas i biec, wiec tak zrobiliśmy. Uwazalismy go w tym momencie za przywódcę. Ostatecznie... Wygraliśmy. Ale co było nagrodą? I jaka była cena wygranej? A co ważniejsze... Co działo się z przegranym?
CZYTASZ
Oszukani
Fantasy18 nastolatków budzi się pewnego dnia w obcym budynku. Nie wiedzą kim są, jak się tu znaleźli i co się właściwie dzieje. Aby przeżyć, muszą wykonywać różne zadania. Kim są? Jak się tam znaleźli? Czy opłaca im się robić te zadania? Jaka jest kara...