Usłyszałam głośne pukanie. Nie wiedziałam co się dzieje, ani gdzie jestem. Nie mogłam sobie przypomnieć co wydarzyło się ostatniej nocy.
Nagle drzwi od pokoju gwałtownie się otworzyły i zobaczyłam Fina. Uświadomiłam sobie, że jestem w swoim domu, that's right.
- Szkoda dnia na leczenie kaca, kochaaaanie! - zaśpiewał.
- Zamknij mordę, Fin... - wymruczałam, z twarzą w poduszce.-
Wyluzuj, złość piękności szkodzi. Trochę szacunku do najlepszego brata na świecie.
Sięgnęłam po telefon, aby sprawdzić godzinę. Co Fin mówi do mnie o pieprzonej 8 RANO. W SOBOTĘ.
Zakopałam się w kołdrę, gdy zobaczyłam ósmy cud świata na mojej głowie i zapytałam:
- Niby czym zasłużyłeś sobie na ten tytuł?
- Rrrranisz! Młoda! Miałaś szlaban i poszłaś na imprezę, okej. Po czym dostałem telefon od Louisa, który wniósł Cię do pokoju, kompletnie najebaną. Ty nie kontaktowałaś! Nic! Zero!
- Aha.... Dobrze wiedzieć....
- No ale nieważne. Zbieraj się, bo rodzice wpadli na super pomysł wizyty u babci, więc.... - powiedział, po czym posłał mi buziaka i wyszedł trzaskając drzwiami.
Po kilku chwilach wstałam. Nawet nie patrzyłam w lustro. Wzięłam wszystkie rzeczy i poszłam do łazienki. Wyszłam dopiero wtedy, gdy woda całkowicie ostygła, a ja zaczęłam się trząść z zimna.
Wróciłam do sypialni, powitał mnie dźwięk wiadomości.
LOU: Cześć Staz! Jak się czujesz po wczoraj?
JA: Czuje się po prostu zajebiście. Co się działo wczoraj?
LOU: No niby nic, ale zaszalałaś z jakimś kolesiem z klubu
JA: Z kim????
LOU: Jak by ci to powiedzieć...
LOU: Nikt nie wie. Pierwszy raz go widziałem, ale gorący jest! Masz talent, suukoo!
JA: Chcesz powiedzieć coś jeszcze?
LOU: Nah, odpoczywaj!
No ciekawie się robi. Ja. Jakiś nieznany nikomu facet. Dobrze ci poszło, Staz. Gdzie byli moi przyjaciele? Ja się pytam: gdzie! Co się dzisiaj jeszcze wydarzy i czego się dowiem.
Rzuciłam telefon na łóżko i zeszłam na dół. W kuchni krzątała się mama, na stole leżały naleśniki i kawka, a na fotelu siedział tata. Oho zaraz się zacznie.
- Cześć kochanie, jak się spało?- mama mnie przytuliła, a ja skrzywiłam się na wysoki ton jej głosu. Za wysoki. Jak dla mnie. Szczególnie dzisiaj.
- Trochę kiepsko, budziłam się w nocy i teraz strasznie boli mnie głowa. Myślę, że lepiej będzie jak pojedziecie sami do dziadków - odpowiedziałam w momencie kiedy Fin wszedł do kuchni. Spojrzał na mnie z miną mówiącą "nie kłam więcej, bo nie umiesz, idiotko".
- To zostań w domu, zaproś Kim, albo coś. Ale wracając do nocy - oho ? - Słyszeliście może jak ktoś otwiera i zamyka drzwi, jakby wchodził do domu? To może byłaś ty, słonko?- zwróciła się do mnie.
Odwróciłam się, żeby wyjąć mleko z lodówki. Zamarłam i nie miałam pojęcia co takiego mogłabym jej odpowiedzieć.
- A no tak! Przepraszam, że was obudziłem - usłyszałam głos Fina - Pies piszczał w środku nocy pod moimi drzwiami, więc musiałem go wypuścić. - mówiąc to popatrzył na mnie i puścił do mnie oczko.
Fin, mój najdroższy, braciszku. Jesteś moim Bogiem!
***
Kiedy moja rodzinka w końcu pojechała do dziadków, zadzwoniłam po Kim. Przyszła po kilku minutach. Usiadłyśmy na kanapie i zaczęłyśmy grać w jakieś durne gry Fina.
- Dowiem się może chociaż trochę o Nim? - zrobiła cudzysłów palcami.
- Pffff, niby o kim? I czemu robisz - również zrobiłam gest rękami - TAKIE RUCHY?
- Nie udawaj suko! - teraz już siedziała przodem do mnie i bacznie mnie obserwowała - Przetańczyłaś praktycznie całą imprezę z jednym facetem, tak na marginesie: lepszego w tym klubie nie było, i nie pamiętasz nic?!?!?
- No wiesz, Kim.... - zastanowiłam się nad jej słowami, coś tam pamiętałam, ale same urywki, które nic mi nie dawały
- No nie wiem, Staz, noooo !!
- Cóż... A więc... Ja... Chyba wczoraj poznałam go, ale nie robiliśmy na początku nic innego jak obmacywanie się na parkiecie... później urwał mi się film...
- Aha... dzięki za pełny przebieg twojej nocy
- No co ja mogę, Kim, wyluzuj trochę co. Nie ma osoby, która chciałaby bardziej wiedzieć co się wczoraj ze mną działo, niż ja sama.
- Zamierzasz to tak zostawić?
- A co mogę teraz zrobić? Może jak pójdziemy następnym razem do klubu...
- Chyba żartujesz!
Nie było sensu z nią gadać. Pierwszy raz widziałam jak Kim się tak bardzo przejmuje. Zazwyczaj to ona jest tą, która nic nie pamięta, a teraz sama ma do mnie pretensje. No nienormalna.
Nie spodobało jej się, że nie dowiedziała się ode mnie niczego nowego. Posiedziałyśmy jeszcze chwilę, a kiedy Kim dostała SMS'a, że powinna wracać do domu, pożegnałyśmy się.
Zostałam znowu sama. Włączyłam laptopa i już miałam zacząć oglądać jakiś serial, kiedy przerwał mi dźwięk wiadomości.
Numer nieznany: Mam coś co należy do ciebie, słonko
Co, do cholery....
++
Szósty rozdział za nami a Staz nadal nie wie ile przygód na nią czeka przed wakacjami.
A jak wy odebraliście tajemniczego Travera z imprezy na której była Staz? Dawajcie swoją opinie-czekam.
P.s.
Mam nadzieje że nie hejtujecie Run for Her za to, że nie dodaje tak często hah.Love lots