Rozdział 8

2 0 0
                                    

"- Kocham cię córeczko"

- I wtedy razem z Żurawinowym Liściem wzięłam jej ciało zdala od walki - opowiadała Piance ciemnoruda kotka.

- Oj przykro mi, w zasadzie nie wiem jak to jest, ale musi boleć - przytuliła się do kotki - tylko co teraz zrobicie z tym drugim psem?

- Jeszcze nie wiemy. Postaramy się załatwić go w taki sam sposób.

- Tylko... czy to nie będzie zbyt proste? Nie wiem dlaczego, ale coś mi nie pasuje.

- Właśnie mi też, ale czy mamy jakiś wybór?

- Hmm, można go utopić w jeziorze.

- Ale tam jest strasznie płytko. Uczeń może nawet tak po prostu przejść. Może strumyk?

- Ten na granicy?

- Tak, chyba się nadaje. Idę sprawdzić.

- Dobrze, chętnie bym dołączyła do ciebie, ale mam czas jedzenia - jej mina posmutniała.

- Na pewno do ciebie wrócę, gdy tylko się dowiem.

- Dzięki, narazie!

- Narazie! - Wieczorna Gwiazda przeskoczyła płot i pobiegła w stronę granicy z Klanem Deszczu.

Kiedy tam dotarła zdyszana schyliła się by napić się wody. Kiedy tak ją chłeptała usłyszała psie szczekanie i okrzyki kota. Naprawdę? Chodź raz mogłabym w spokojnu się napić? Przez tego psa mój klan boi się wychodzić z obozu - pomyślała. Lekko rozdrażniona odwróciła się i zobaczyła jak jej matka walczy z psem.

- Mamo uciekaj! - zawołała do niej, a sama rzuciła się na grzbiet psa. Stworzenie wyrzuciło głowę do tyłu i złapało przywódczynię za grzbiet. Potem rzuciło nią jak z procy. To psy w ogóle tak potrafią? On niczego sobie nie złapa? - zapytała w locie.

- Pod warunkiem, że on pobiegnie za mną! - zawarczała Brzoskwiniowa Wola w odpowiedzi i zaczęła uciekać.

Teraz Wieczorna Gwiazda zdała sobie sprawę, że ten kot biegnący z psem na ogonie na ścianie w jej legowisku to nie była ona. To była jej matka!

W oddali usłyszała jak jej matka piszczy jak kociak.

Ciemnoruda przywódczyni otrząsnęła głowę z bolesnego upadku i podbiegła do psa.

- Nie! - krzyknęła kiedy zobaczyła, że pies zgniata szczękami szyję starszej.

- Kocham cię córeczko - wychrypiała kocica, po czym zamknęła oczy. Pies wypuścił jej ciało z pyska i osunął się kilka kroków do tyłu.

Kotka skorzystała z okazji i biegiem usiadła obok matki. Odwróciła na chwilę głowę by spojrzeć na psa, ale ten patrzył przed siebie. Co on tam widzi? - pomyślała. Po chwili zobaczyła jak jakiś kształt przelatuję nas nią oraz skacze prosto na jego łeb. Biało-czarny kształt. Przepowiednia się sprawdziła. Pianka ją ratuję!

Wieczorna Gwiazda zaczęła swoją matkę po pyszczku i brzuchu. Za sobą słyszała chlupotanie i powarkiwanie. Chyba musieli wpaść do jeziora - stwierdziła. Nie miała ochoty patrzeć na tą scenę, więc tylko przytuliła się bardzo mocno do ciała.

- Wszystko w porządku? - chwilę później usłyszała ochrypnięty głos Pianki, jak dźwięki ustały.

- T-tak... Chyba...

- Spokojnie, już wszystko w porządku.

- Dzięki, nie wiesz ile jestem ci wdzięczna. Czy jest coś co mogę dla ciebie zrobić?

- Wiesz... zawsze chciałam dołączyć do klanu...

- A ja od dłuższego czasu chciałam cię do niego zaprosić - uśmiechnęła się ciepło.

~~~~~~~~~~~

Klanie Gwiazdy, płaczę gdy widzę ten przed ostatni rozdział. Tak ponurej książki nie miałam w planach.

Wojownicy ,, Śmierć Wieczornej Gwiazdy "Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz