Rozdział 1

7 1 21
                                    

Tłumy ludzi zgromadzone na placu głównym przeciskały się między sobą, tworząc ogromny chaos i zamieszanie. Małe dzieci płaczące, gdyż nie miały pojęcia, co się dzieje, dorośli tłumaczący im, że bycie tutaj to ich obowiązek i nie mogą z niego zrezygnować, mimo iż strach rozrywał ich piersi od wewnątrz w obawie o swoje małe pociechy, a nawet nastolatkowie, którzy dobrze zdawali sobie z wszystkiego sprawę. Dystrykt 9, znajdujący się po północno-zachodniej stronie kapitolu, rozwiewał aurę grozy.

Mikrofon zapiszczał przez próbę dźwięku, a następnie na całym placu rozległ się donośny, damski głos.

– Witajcie na corocznych wyborach trybutów do Igrzysk Śmierci! – zawołała hucznie, oczekując wiwatu, którego rzecz jasna nie otrzymała. Wszyscy stanęli jak wryci, nie ruszając się. Napięli mięśnie i wsłuchiwali się w każde wypowiedziane słowo Effie Trinket, która co roku była opiekunką trybutów dystryktu 9. Serce każdemu waliło coraz szybciej ze strachu, jakie to nazwisko padnie i tym razem. Najgorsze było to, że dla tej kobiety to była dobra zabawa. Wybieranie niewinnej osoby, trenowanie jej, by na końcu włożyć ją do dużej klatki, by wzięła udział w wyścigu szczurów na śmierć i życie.

– Chodź szybko – Juma poganiała swojego brata, przepychając się przez tłum ludzi na sam środek placu – Gdyby zauważyli, że się spóźniliśmy, mielibyśmy kłopoty. Dobrze o tym wiesz.

– Tak, tak – wymamrotał zdyszany Maciek, poprawiając swoje długie włosy.
Oboje byli kochającym się rodzeństwem, żyjącym samodzielnie bez rodziców, których wiele lat temu zabrali źli ludzie, panujący nad tym dystryktem. Zasady tutaj były niezwykle restrykcyjne, a złamanie ich wiązało się z bardzo poważnymi konsekwencjami. Juma i Maciek byli zbyt mali, by pamiętać co takiego zrobili ich rodzice, że przyszli po nich z samego Kapitolu, a po tym incydencie zajęła się nimi ich sąsiadka aż do momentu, gdy skończyli 14 lat, później musieli radzić sobie sami. Aktualnie mieli już 19 lat i pełno energii, którą nie zawsze wykorzystywali w dobry sposób.

– Czas na losowanie! – ponownie rozbrzmiał głos Trinket, a wszystkim zmroziło krew w żyłach. Niektórzy zaczęli płakać, niektórym odebrało a głos, a jeszcze inni zaczęli modlić się do samego Boga, by wybaczył im wszystkie popełnione za życia grzechy.
Maciek i Juma stali w bezruchu, wyczekując tego jednego nazwiska, którego wylosowanie zmieni życie jednej osoby na zawsze - lub go pozbawi...

– Uwaga, Uwaga!!!! – krzyczała podekscytowana kobieta, kręcąc wielką kulą pełną pozginanych karteczek. Po niespełna minucie, zatrzymała ją i włożyła rękę do środka, wyciągając jeden los – Naszym tegorocznym trybutem jest..... – napięcie rosło i rosło – Maciej Tchórzewski!! BRAWA!!

Ani jeden głos się nie odezwał. Każdy tylko odsuwał się, robiąc po środku korytarz, by Maciek mógł znaleźć się po środku całego zbiegowiska oraz bezpiecznie przejść na środek. Wzrok ludzi wyrażał współczucie, ale też ulgę.

– To chyba jakieś żarty! – krzyknęła Juma, zasłaniając swojego brata ręką. W jej oczach zaczęły gromadzić się łzy – Nie zgadzam się!

– Spoko lezbo, gram w Lola. Poradzę sobie.

– Zamknij ryj, glupi. Jesteś niepoważny – wymamrotała. W jej głowie zaczęło się kłębić tysiąc myśli na raz, lecz zanim wybrała jedną z nich za rozsądną, jej ciało i głos same zareagowały – Zgłaszam się na trybuta!

Tym razem zamiast ponownej ciszy, wśród ludzi zaczęły rozrastać się szepty i szmery. Szok i niedowierzanie wstrząsnął każdym, bowiem nigdy w historii Igrzysk Głodowych, czy nawet powstania Kapitolu, nigdy przenigdy nikt nie zgłosił się na rolę trybuta.

– Głupie dziecko! Zdajesz sobie z tego, co mówisz? – Trinket parsknęła śmiechem.

– Jestem tego świadoma! Weźcie mnie, zamiast mojego brata! – krzyknęła ponownie głosem pełnym rozpaczy – Ja, Julia Tchórzewska zgłaszam się na rolę trybuta reprezentującego Dystrykt 9.

The Hunger Games - KosoBaba Where stories live. Discover now