Rozdział 2

15 1 20
                                    

Dudnienie serca oraz buzująca krew w żyłach była o wiele głośniejsza niż jakiekolwiek krzyki publiczności poza areną. Serce podchodzące do gardła i ścisk w płucach towarzyszył każdemu trybutowi, nawet Jumie, Zuzi, Dzidowi i Natalii, które przygotowane były mentalnie na ten moment. Jednakże nic nie mogło wskazywać na to, jak naprawdę zareagują gdy w końcu do tego dojdzie. Cóż, teraz wiedzą, i nie były zadowolone ze stresu, który zżerał je od środka.

Dwunastka trybunów w przezroczystych tubach rozmieszczeni byli na około wielkiego Rogu Obfitości. Na bezchmurnym niebie, które było tylko zwykłą iluzją wyświetlało się odliczanie oraz przedstawianie każdego trybuta z osobna.
Cała czwórka zacisnęła mocno pięści i zamknęła oczy, próbując sobie przypomnieć najważniejsze rzeczy z ostatniego tygodnia.

Okej, musimy ustalić, co kto bierze, kiedy zaczną się Igrzyska. To naprawdę ważne – powiedziała cicho Juma, siedząc wraz z pozostałą trójką w małym kółku na uboczu hali treningowej.

– Nie mamy pojęcia, jakie będą utrudnienia... Ciężko zdecydować, co będzie nam przydatne – Zuza odparła.

– Na pewno któraś z nas musi wziąć leki – stwierdziła Natalia, na co każda z nich kiwnęła głową – Okej, mogę się tym zająć. Gdyby coś mi się udało jeszcze zgarnąć, to było by super. Licze na jakieś liny albo rzeczy do kontrataku.

– Dobra leki mamy ustalone, kto bierze jedzenie i wodę ? – Jumuś kontynuował.

– Ja mogę – Zuza podniosła delikatnie rękę w górę.

– Okej, dobrze by było, gdyby udało ci się zawinąć jakąś torbę. Z reguły nie wiadomo, co w niej jest, ale przyda się do noszenia tych wszystkich rzeczy – Zuza kiwnęła głową.

– Ja ogarnę druty i sieci do robienia pułapek – odezwała się Dzida.

– Okej to dobry pomysł. Bierzcie tyle ile się da, ale musimy pamiętać, że najważniejsze są tutaj nasze życia. Pracujemy wspólnie i zawieramy sojusz do ostatniej sekundy Igrzysk. Nie mam pojęcia, co się stanie jeśli zostaniemy jako ostatnie żywe we czwórkę, ale mam nadzieję, że nie będą kazać nam się pozabijać... Polubiłam was.

Natalia, Zuza i Dzida uśmiechnęły się.

– Czyli ty zajmujesz się bronią, tak? – dopytała Natrix, aby wszystko mieć domknięte.

– Mhm – kiwnął głową Jumuś – Musimy ustalić jeszcze plan, co robimy, gdy uda nam się przeżyć pierwsze rzucenie się na ten zasrany Róg. A więc...

Godziny zamieniały się w minuty, minuty w sekundy, a sekundy zdawały się wydłużać w nieskończoność przedłużając tylko całe oczekiwanie na rozpoczęcie Igrzysk.

Juma, Natalia, Zuza i Dzida popatrzyły się na siebie pocieszającym wzrokiem, a także dodawającym odwagi.

Nad ich głowami rozległo się ostateczne odliczanie.
...5...4...3...2...1...

Gdy tylko blokada na około trybutów zniknęła, każdy z nich biegł ile tylko tchu w nogach, zapominając o bólu w płucach oraz mrowiących od stresu nogach oraz unikając pierwszych strzałów, które zaczęli do siebie oddawać. Rozpoczęła się najprawdziwsza rzeź.

Natalia omal się nie potknęła o własne nogi, obchodził ją wyłącznie cel, znajdujący się przed nią.
Nagle usłyszała świst zbliżający się do jej ucha, schyliła się szybko, dodatkowo koziołkując, aby nie zwalniać tempa. Róg Obfitości był tuż przed nią. Niestety nie mogło być tak łatwo, gdyż wybuch rozlegający się parę metrów od niej, popchał ją parę metrów dalej i dodatkowo ogłuszając. Pisk rozległ się w jej uszach, a obraz stał się zamazany. Nie miała nawet jak sprawdzić, czy wszyscy mają się w porządku. Pozostała jej tylko nadzieja. Z trudem podniosła się na równe nogi i ruszyła ponownie przed siebie.

The Hunger Games - KosoBaba Where stories live. Discover now