Od innej strony

29 1 0
                                    

"Nic nie miało sensu... Ciężko było wyobrazić sobie, że może być pięknie kiedy kończy się mój mały świat, a to nawet nie był żaden żart"

Miałem wrażenie, że jestem nieśmiertelny i nic nie może mnie zabić.  To chyba normalne, bo nawet nie zdążyłem wejść w dorosłe życie, a lekarz powiedział, że już za pół roku może mnie nie być. Chciałem tylko leżeć w łóżku i płakać nad swoim pieprzonym losem, ale co mi to dawało? Nic jedynie dni, godziny, minuty i sekundy mojego i tak już spisanego na straty życia były przeze mnie marnowane, a przecież nie wygrałem ich na loterii. Byłem rozżalony, obrażony na cały świat. Umrzeć w wieku osiemnastu lat? Nawet nie miałem żadnego siwego włosa, zmarszczki ani dziewczyny. Rozumiesz to Thomas nawet nie miałem jeszcze dziewczyny! Czy opłacało mi się po prostu wegetować? Absolutnie nie, ale co człowiek może zrobić przez  niecałe pół roku? Wydawało mi się, że niewiele, tym bardziej, że od twojej śmierci minął już ponad rok, a ja nadal tkwiłem w miejscu, śniąc co noc ten sam koszmar, budziłem się spocony, ciężko oddychając. Rozglądałem się, byłem przecież u siebie w pokoju, a Ciebie tam nie było. Przez chwilę miałem myśl, że specjalnie mi to robisz i podpisałeś jakiś pakt z diabłem, bo potrzebujesz mnie mieć przy sobie, stąd pojawił się u mnie ten pieprzony guz, a potem przypominałem sobie, że przecież nigdy nie byłeś egoistą, który patrzy tylko na czubek własnego nosa. To nie była twoja wina...

Po powrocie ze szpitala byłem zmuszony, żeby opuścić jedyną rzecz, która po twojej śmierci sprawiała mi choć odrobinę wytchnienia. Niestety bieganie już nie było dla mnie. Na początku tygodnia po prostu się spakowałem i kiedy miałem już wychodzić z szatni zaczepił mnie Owen. Pamiętasz go? Pewnie trudno byłoby o nim zapomnieć, w końcu ten dupek napsuł nam obojgu wiele nerwów. Lider klubu biegaczy, zadzierał nosa, udawał nie wiadomo kogo, a tak naprawdę jego ojciec był zwykłym mechanikiem, matka obsługiwała w miejscowym warzywniaku. Całkiem mili ludzie,  a ich syn był totalnym przeciwieństwem. Nieogarnięty, po trupach do celu - takim mottem chyba się kierował, choć szczerze to nie wyglądał na zbira, wręcz przeciwnie. Z wyglądu opisał bym go na skromnie ubierającego się średniego wzrostu blondyna z szyderczym uśmieszkiem. 

- Lipa wyszła Wilson z tymi ostatnimi zawodami - zaśmiał się - Jednak słabiak z Ciebie.

- Wolę być słabiakiem niż takim gnojem jak ty - odgryzłem się

- Co ty powiedziałeś? - Złapał mnie za koszulkę i przygniótł do ściany - Odszczekaj to

Nie miałem siły na to, że podjąć jakąkolwiek interakcję więc odparłem tylko:

- Wyluzuj już nie będę wchodził ci w drogę. Jeszcze trochę i tak mnie nie będziesz musiał oglądać. 

Owen ewidentnie zwątpił i z lekka odpuścił. 

- Co wstyd ci po tym wszystkim?- Skrzyżował ręce i spojrzał na mnie żałośnie. 

- Nie - spojrzałem mu w oczy - Nie chciałbyś być na moim miejscu. - Złapałem za plecak i pokierowałem się w stronę drzwi. 

- Jaja sobie robisz, gdzie zabierasz te wszystkie rzeczy- złapał za mój plecak.

Grandwels dobrze wiedział, że moje odejście może zniszczyć naszą drużynę, byliśmy najlepsi ale jako team. On sam nie był w stanie tego wszystkiego sam udźwignąć.

- Owen posłuchaj, ja już nie mogę tu z wami być, rozumiesz? 

Nie chciałem mu mówić, pragnąłem aby moja choroba została jedynie sekretem, ale wiedziałem, że on nie odpuści nie od dziś się znaliśmy

- Daj spokój - zaczął- Nie masz odwagi, żeby zrezygnować - ponownie zaśmiał się szyderczo.

Spojrzałem na niego, może i nie miałem odwagi, ale nie miałem też siły ani wyjścia. Udawanie w sporcie kończy się porażką a ja nie byłem w drużynie po to, aby je ponosić. Owen nie rozumiał w czym leży problem. być może w jego oczach wyglądałem jak skończony idiota, bo upokorzony spektakularnym upadkiem na ziemię odchodziłem właśnie z drużyny zamiast pokazać całej reszcie świata, że moja kariera nie skończy się w związku z zadrapanym nosem i kolanem, bo tak naprawdę tylko to widzieli ludzie z zewnątrz po dokładnym spojrzeniu na mnie. I to właśnie była kwintesencja początkowej fazy posiadania nowotworu złośliwego i w tamtej chwili marzyłem o tym, aby wykrzyczeć z siebie to, że jestem chory, nie ze względu na to, aby się nade mną użalali wręcz przeciwnie by dostrzegli, że coś jest nie tak. Nie umiałem mówić tego wprost. Cóż, to w żaden sposób nie jest również nic czym mógłbym się pochwalić. Wiesz co Thomas? Najwyraźniej bałem się swojej reakcji, gdy już wypowiem te słowa do kogokolwiek. 

- To patrz na to - stanąłem w futrynie drzwi, spoglądają jeszcze kątem oka na Owena, stojącego ze zdziwioną miną.

- Czyli te plotki, które krążą w szkole to prawda?- jego głos zmienił ton brzmienia na bardziej nostalgiczny - Czyli ty serio jesteś chory?

Uwierz Tom nigdy nie spodziewałem się u Owena ludzkich odruchów.

- Naprawdę Eddie jest mi niezmiernie przykro - mówił lekko drżącym głosem.

Kreujemy człowieka na takiego w naszej głowie zwłaszcza po tym jakie zrobi na nas pierwsze wrażenie Grandwelds nie popisał się bogato rozwiniętą osobowością, a przynajmniej ja nie znałem go z tej strony. Kiedy trafiłem do naszej szkoły nie uchodził w klasie za zbyt kumatego, łapał jedynkę za jedynką, a jedyne czym się chełpił był niewyparzony język. 

- Dokąd biegniesz chuderlaku?- zaśmiał się, gdy byliśmy dzieciakami i wepchnął mnie w krzaki podczas biegu.

Owen był niesamowicie podły, został kapitanem tylko dlatego, że jego ojciec nas sponsorował i zapłacił za jego osobę grube pieniądze. Widział w swoim synu dobrą inwestycję na przyszłość. Teraz mogę śmiało powiedzieć, że Owen był takim gburem przez swojego ojca, który jedyne co robił to oczekiwał tak naprawdę nie wiadomo czego. Odnoszę wrażenie, że nawet on sam nie wiedział, co chce od niego jego własny ojciec. Psocił się wszystkim, robił głupie kawały, dopiero w ostatnim roku trochę spasował, w sumie Thomas to powiedziałbym, że po twojej śmierci temperament Owena trochę ucichł. Być może był to zwykły zbieg okoliczności. Nie umknie mi również, żeby wspomnieć o tym ile razy podkładał nam kłody pod nogi wiedział, że zwłaszcza Ty jesteś w stanie zająć jego miejsce kapitana, a to myślę, że zaraz po wygranej było dla niego najważniejszym aspektem życie pewnie też ze względu na to, że to jedyne sukcesy, którymi mógł się pochwalić. 

Stałem osłupiony, zastanawiając się kto sypnął o mojej chorobie. W placówce wiedziało już parę osób, tata musiał przekazać szkole jak wygląda sytuacja, musieli przygotować się w razie ewentualnego udzielenia pomocy. 

- Jakbyś coś potrzebował to wiesz -zaczął

- Wiesz co? Nie dzięki - odparłem i uciekłem nie przytakując mu w żaden sposób. 

Wtedy nic nie miało sensu. Już nie byłem per incognito, w środku czułem niepokój i szczerze to ciężko było wyobrazić sobie, że może być pięknie kiedy kończy się mój mały świat, a wszyscy wokół żyją dalej, a ja być może miałem zacząć uchodzić w tamtej chwili za odludka, tego którego ludzie wytykają palcami i współczują, ale jestem pewny, że nie wszyscy mówią prawdę. Najzabawniejsze w tej mojej historii jest to, że to nawet nie był żaden żart, a moje obecne życie z myślą, że mój największy konkurent wie, ba on wie prawdopodobnie całą prawdę i na pewno rozgada to na prawo i lewo, zaś z innej strony czułem od niego współczucie, takie prawdziwe, szczere. Rozumiesz Tommy? Prawdziwe uczucie od Owena, płynące z serca, to wcale nie było miłe uczucie, być może dlatego, że mi do niego nie pasowało, a może taki właśnie był prawdziwy Grandwels. Czy mogliśmy się co do niego mylić? 




Hej?! To moje już nie wiem, które podejście do historii o Eddiem. Od początku minęło no już trochę dobrych parę lat, a ja nadal nie zapominam o moim bohaterze i co jakiś czas wracam poczytać swoje nastoletnie wypociny. Dzisiaj postanowiłam pisać stąd rozdział będzie miło jak dacie znać, odezwiecie się, mam nadzieję, że da mi to kopa do dalszego pisania. Oczywiście, jeżeli podoba wam się historia. EMC :)

*Błędy poprawię w późniejszym czasie 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 21 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Eddie i jego lista umieraniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz