Rozdział 7

3 0 0
                                    

Usiadła na miejscu pasażera, analizując dzisiejsze przedpołudnie. Pozwoliła kierować KangWoo, ponieważ z powodu nagromadzonych w niej negatywnych emocji nie ufała sobie na tyle, by prowadzić samochód. Mężczyzna ułożył dłoń na jej kolanie i pogłaskał je czule. Jiah poczuła się jeszcze bardziej nieswojo. Jego dotyk sprawiał, że czuła jakby coś zżerało ją od środka. Nie podobało jej się to. Nigdy nie czuła tego przy nim. Nawet po tym, jak pewien człowiek ją skrzywdził. Ramiona KangWoo zawsze były dla niej bezpiecznym azylem przed światem. Nie potrafiła tego wyjaśnić w żaden ludzki sposób.

JungWoo poprosił wcześniej KwonJoo o wolne na resztę dnia i zabrał Jiah jak najdalej od niej. Zdążył ją poznać na tyle, że gdyby została pięć minut dłużej w tym samym budynku co Kwonjoo, nagłówki jutrzejszych gazet i paski wiadomości brzmiałyby tak:

„Z zemsty zabiła własną siostrę". „Co takiego zaszło u sióstr Kang, że policjantka Do Jiah dopuściła się tak potwornego czynu?".

Mimo zrodzonych w jej głowie wątpliwości była wdzięczna mężowi za wyciągnięcie jej z pracy. Podróż autem w nieznane uspokoiła szalejące w niej emocje i pozwoliła skupić się na tym, co istotne. Jednak dziwne uczucie nie opuszczało jej. Miała nieodparte wrażenie, że za nagłym powrotem Do KangWoo kryje się coś więcej. Gdyby było faktycznie tak, jak mówił, to już dawno udałoby mu się skontaktować z Jiah. Przecież mieszkając w Korei, nie zmieniała numeru, do czasu, aż przypadkiem go nie zepsuła. A KangWoo znał go na pamięć i potrafił nawet w środku nocy wystukać te kilka cyferek na klawiaturze.

— Jak się czujesz? — Mężczyzna przerwał kilkunastominutową ciszę.

Milczenie, które do tej pory im towarzyszyło, było dla Jiah zbawieniem. Nie musiała niczego tłumaczyć ani wyjaśniać. Miała dzięki niemu czas na przemyślenie wszystkiego. Powrót jej męża zburzył tak potrzebny jej spokój i sprawił, że była kłębkiem nerwów, a do tego nie miała ani chwili dla siebie.

— Lepiej — skłamała z fałszywym uśmiechem na twarzy.

Chciała powiedzieć prawdę, ale nie potrafiła. Coś odpychało ją od mężczyzny, z którym sześć lat temu wzięła ślub. Kiedyś przy KangWoo słowa same płynęły jej z ust, a teraz nie była w stanie się otworzyć. Jej mąż nigdy nie naciskał, tylko słuchał uważnie tego, co ma do powiedzenia.

Oparła głowę o szybę i spojrzała na niego. Mężczyzna wydawał się jej znajomy i obcy jednocześnie. Miała wrażenie, że jego charakter bardzo się zmienił na przestrzeni ostatnich lat. KangWoo nigdy wcześniej tak otwarcie nie pokazywał, że Jiah należy do niego, bo nie musiał. Nie bywał o nią zazdrosny, a jeśli już coś mu przeszkadzało, to wyjaśniał to z tą osobą i pokazywał, gdzie jej miejsce.

W jej głowie znowu zaświeciła się czerwona lampka.

— Wciąż zadręczasz się tą sytuacją.

Cholerny wykrywacz kłamstw. Pod tym względem nie było żadnych różnic między udawanym a prawdziwym KangWoo. Musiała spróbować podejść fałszywego detektywa od innej strony.

— Może i tak, ale jestem coraz spokojniejsza — wyjaśniła. — Nie na co dzień dowiadujesz się, że twoja starsza siostra jest zakochana w twoim mężu.

— Masz rację — przytaknął, nawet nie spoglądając na nią. — Dlatego teraz zabieram cię na spontaniczną randkę.

Uniosła pytająco brew. Zanim doszło do incydentu z seryjnym mordercą, KangWoo rzadko zabierał ją gdziekolwiek. Oboje byli pracoholikami i większość czasu spędzali w pracy, rozwiązując coraz to nowsze sprawy. Do czasu, aż stracili najlepszego przyjaciela. To już kolejna czerwona lampka. Jiah zapragnęła wysiąść z pojazdu i uciec jak najdalej.

Złamane Obietnice +18Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz