Brązowawe oczy przeszywające mą dusze i wypalające z miłości me serce, komponowały się wręcz idealnie z rudymi lokami jak i jasną karnacją, również z lekkimi piegami na twarzy. Gdy myślami był kompletnie gdzie indziej, szedł przy moim boku, czasem wpadając na mnie lub wywracając się o własne nogi. Był niezdarny, głupi, lekkomyślny, głośny, opiekuńczy i nazbyt wesoły. Ale mimo tego gdy gra, nie umiem oderwać wzroku od jego determinacji i siły. Jak biega w te i wewte na boisku, ociera pot z czoła, a niektóre kropelki spływają mu na szyję lub po karku. I mimo wszystko kibicowałem mu.
Jak słuchaliśmy wspólnie, na jednych słuchawkach, jego ulubionych piosenek, ja swobodnie mogłem patrzeć na niego i oglądać jego cudowny uśmiech, jak i długie rzęsy zasłaniające brązowe oczy, ciesząc się niezmiernie z tego co się właśnie dzieje. Odwracałem wzrok gdy on podnosił go na mnie z powodu moich całych zarumienionych polików. Leżeliśmy na polanie, naszym ulubionym miejscu. Chłopak nucił piosenkę wylatującą z słuchawek czasami śpiewając poszczególne słowa. Wsłuchiwałem się wtedy w jego głos który był nieziemsko kojący dla moich uszu. Była to tylko chwilą bo później znów wracaliśmy do wspólnego treningu. Hinata często mówi że mnie lubi, czego szczerze nienawidzę. Mówi to z taką lekkością jakby wcale nie przejmował się tym jak inni mogą to odebrać.
Nasz wspólny trening zostaje przerwy przez odgłos telefonu rudowłosego chłopaka. Hinata podszedł do swojej beżowej torby wyjmując z niej telefon.
Usiadłem na trawię gniotąc przy tym parę stokrotek.
- Halo? - mówi miło. Na tym etapie przestałem słuchać tej rozmowy, wlepiałem swój wzrok w przyjaciela który na tle zachodzącego słońca wyglądał najpiękniej. Słabe promienie odbijały się od rudych włosów i jasnej karnacji. Śmiał się.
- Naprawdę? Zrobił to? - z kpiną w głosie mówił rudowłosy. Kto i co zrobił? Kto dzwoni? Czy to Yachi? Może Yamaguchi albo Kenma? Kto to do cholery i śmie przerywać nasz wspólnie spędzany czas na treningu?
- Dobra pogadamy jutro, Kageyama się niecierpliwi - powiedział i uśmiechnął się do mnie. Momentalnie moje serce powędrowało do gardła. Mówił o mnie.
Rozłączył się, włożył telefon spowrotem do torby i usadowil się obok mnie.
- Kto to był? - spytałem.
- Yachi, jakiś chłopak powiedział jej najgłupszy tekst na podryw - zaśmiał się. Uniosłem jedną brew w geście pytania.
- Kręcisz mnie jak mikrofalówka talerz - zaakcentował rudowłosy starając się nie wybuchnąć śmiechem. Patrzyłem na niego przez chwilę i obydwoje zaczęliśmy się śmiać.
- Masz rację, najbardziej oklepany tekst na podryw. Myślę że sam wyzbyłbym się na coś lepszego. - powiedziałem.
- Dawaj - odpowiedział. Patrzyłem na niego przez chwilę i zastanawiałem się, jakbym miał poderwać jakoś Hinate to jak?
- Nie mam pomysłu - westchnąłem.
Chłopak zaśmiał się cicho.
- Jesteś zabawny, lubię spędzać z tobą czas Kageyama! - uśmiechnął się od ucha do ucha, na co ja spaliłem buraka.
- To miłe Hinata, cieszę się. - powiedziałem chowając twarz w piłce.Leżeliśmy na polanie oglądając gwiazdy, oświetlieni przez księżyc. Lubiłem te chwile.
- Kageyama, patrz koziorożec. Twój znak!! - krzyknął rudy wskazując palcem nad siebie. Popatrzyłem w gwiazdozbiur i uśmiechnąłem się.
- Tam jest Rak. Twój - pokazałem gwiazdozbiur obok mojego. Chłopak zaśmiał się.
- Myślę że w każdym uniwersum jesteśmy razem, to przeznaczenie - powiedział.Hinata jest dziwny. Zawsze gdy idziemy gdzieś razem i widzi coś granatowego obok czegoś pomarańczowego krzyczy że to my tylko w innym uniwersum. Jest to urocze, mimo że traktuje nas jak przyjaciół.
Czasami myślę że kocham go mocniej niż sobie to wyobrażam. Jego głupią twarz i jakże cudny śmiech, który potrafi zaświecić iskierkę w sercu każdej osoby. Kocham jego optymizm, ciekawe czy zawsze ma dobre myśli. W zasadzie z Hinaty można czytać jak z otwartej księgi, ale są sytuację kiedy patrzysz na niego i nie wiesz o czym myśli. Myślisz że praktycznie go nie znasz.