Rozdział 89

1.3K 82 54
                                    

Aurora Sinistra, jak to już miała w zwyczaju, okazała się nieocenioną pomocą w kryzysowych sytuacjach, a nalewka — "Może i parszywa, ale diabelnie skuteczna", jak głosiła etykieta — zgodnie z obietnicą, spełniła swoje zadanie. Choć Hermiona nie była w stanie przełknąć jej wiele, podobnie jak posiłku podczas kolacji, samo towarzystwo kogoś, kto nie próbował pocieszyć jej na siłę, pozwoliło uspokoić szalejące myśli i odwrócić uwagę od tego, co działo się dookoła.

Niestety, nie na długo. Rozwiązanie Sinistry przestało działać, kiedy tylko Hermiona wróciła do siebie i została całkiem sama. Chcąc dać ukojenie zmęczonemu ciału wzięła prysznic i spróbowała zażyć trochę snu, ale jej próba zakończyła się fiaskiem — przewracała się jedynie z boku na bok, wlepiając tępy wzrok w ścianę. Z nadzieją, że w końcu zmęczy tym mózg, co stało się dopiero w środku nocy.

Następnego ranka, kiedy drzwi pokoju nauczycielskiego uchyliły się cicho, a drobna sylwetka pojawiła się w nich spóźniona, Aurora i Henry spojrzeli po sobie porozumiewawczo.

— Dzień dobry — zagadnęła Sinistra, gdy krzesło cicho skrzypnęło. Hermiona posłała cierpki uśmiech zarówno jej jak i starszemu profesorowi, który przysiadł się do nich tego poranka. Poinformowany o całej sytuacji, podobnie jak pozostali nauczyciele, przez Minerwę — która jednak nie zaszczyciła ich swoją obecnością na śniadaniu. — Widzę, że słuchasz się mądrzejszych, przynajmniej w kwestii odpoczynku.

Komentarz ciemnoskórej czarownicy okraszony został wymownym spojrzeniem panny Granger, która sięgnęła po kawiarkę i podsunęła sobie pustą filiżankę.

— Nie, żebyś akurat ty była autorytetem w tej kwestii — stwierdziła gryfonka pod nosem.

Aurora uniosła brew, wyłapując rozbawioną minę Henry'ego znad Proroka, którego mężczyzna akurat rozkładał.

— Cóż, wczoraj na moje rady jakoś nie narzekałaś — mruknęła, będąc jednak w głębi ducha zadowolona z reakcji, jaką uzyskała. Sugerowała, że Hermiona mimo wszystko nie dała się całkiem sytuacji stłamsić, dokładnie tak, jak zapowiedziała. Pod pozornie oburzoną miną, pojawił się cień dumy, a Sinistra dodała: — I od razu lepiej wyglądasz, więc coś tam jednak zadziałało.

Hermiona, nalewająca sobie kawy, zdążyła jedynie wywrócić oczami, zanim Henry nie wtrącił:

— Piękna dama zawsze wygląda dobrze. Nawet przed śniadaniem.

Czarownice spojrzały na niego jednocześnie; jedna kpiąco, druga z konsternacją. Dla obu szybko stało się jasne, że profesor Tucker, w swojej staroświeckiej manierze, musiał odebrać słowa Aurory za obelgę. Hermiona uśmiechnęła się rozczulona jego bohaterską postawą, jednak jej towarzyszka ubiegła ją z odpowiedzią:

— Czyżby zaczęli do posiłku serwować oczywiste oczywistości? — Jej pytanie, choć retoryczne, wycisnęło na usta Henry'ego wyraźną chęć odpowiedzi. — Nie mówię, że wyglądała źle. Co nie zmienia faktu, że wczoraj była z niej mała kupka nieszczęścia. Nie rozumiem po co to ukrywać — fuknęła pod nosem.

Hermiona popatrzyła po nich, jak po rodzicach przekomarzających się przy porannej kawie — oczekując, że zaraz wstaną, pocałują się na pożegnanie i rozejdą, aby spotkać ponownie na koniec dnia. Jak stare, dobre małżeństwo.

— To się nazywa przyzwoitość — stwierdził Tucker, przewracając stronę gazety z kompletnie obojętnym wyrazem na twarzy. — Czasem jest nawet lepsza od szczerości.

Sinistra prychnęła pod nosem w niezwykle ostentacyjny sposób.

— Jeszcze lepsze jest milczenie — odgryzła się. — Powinieneś czasem spróbować.

Sojusz, Granger?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz