Rozdział 2

277 5 0
                                    

"Mów mi Enzo. Tak zwracają się do mnie przyjaciele."

~~~~

Stałam przed Wielką Sala zestresowana.

Prawie na pewna trafię do Slytherinu, ale i tak się bałam. 

I to cholernie.

- A teraz powitajmy nową uczennicę, Victorię Riddle! - rozległ się głos Dumbledore'a. Weszłam ciężkim krokiem do sali i ruszyłam do stołu nauczycieli odprowadzana spojrzeniami.

Stanęłam przed nauczycielami i po chwili usiadłam na stołku zakładając tiarę na głowę.

- Hm. . . Riddle. . . - rozległ się w mojej głowie głos Tiary. - Mam nadzieję, że nie pójdziesz w ślady ojca. - przewróciłam na to oczami. Kto jak kto, ale ona mogła sobie oszczędzić porad. - SLYTHERIN.

Gdy tylko to wykrzyczała zdjęłam ją i szybko ruszyłam w stronę stołu ślizgonów.

Niestety jedyne wolne miejsce było obok Berkshire'a. Z westchnięciem usiadłam i się rozejrzałam.

- Nie przywitasz się z nami? - odezwał się Malfoy.

Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się przepraszająco.

- Oj, sorry, nie zauważyłam cię. Zlałeś mi się z podłogą - powiedziałam i usłyszałam ciche parsknięciem śmiechem od strony Lorenza.

Spojrzałam na bruneta z uśmiechem. 

Napotkałam spojrzenie jego ciemnych oczu. Był roześmiany. Do twarzy mu było z uśmiechem. To znaczy. . . Lorenzo Berkshire był ładny, a ładnym chłopakom zawsze jest do twarzy z uśmiechem.

Potrząsnęłam głową i przybrałam na twarz maskę obojętności. 

- Okej - westchnęłam i zauważyłam, że Malfoy się na mnie patrzy oburzony. - Co chcesz fretko?

- Porównałaś mnie właśnie do podłogi - powiedział.

- Jeszcze jedno twoje słowo, a zapoznam twoją twarz z tą podłogą - warknęłam.

Niestety musiał mieć ostatnie słowo.

- Moją twarz, to możesz zapoznać z czymś innym - mrugnął do mnie.

- Spierdalaj Malfoy - syknęłam czując narastającą wściekłość.

- Victoria, tylko spokojnie - Mattheo zaczął mnie uspokajać ze swojego miejsca na przeciwko mnie.

Prawie zawsze słuchałam mojego brata bliźniaka. Na Toma miałam wyjebane. Mógłby się nawet zabić, a mnie by to nie ruszyło. W przeciwieństwie do Mattheo. Za niego to mogłam zginąć. Ratowałabym go przed wszystkim i przed każdym. Nawet jeśli miałbym oddać za niego życie.

Po kolacji poszliśmy do Pokoju Wspólnego.

Weszłam i oniemiałam z zachwytu.

Pokój Wspólny był utrzymywany w kolorach ciemnej zieleni, srebra i czerni. Po za tym był pod jeziorem, co potęgowało jego zachwycający wygląd.

Pansy oprowadziła mnie po całym salonie, a następnie zaprowadziła do dormitorium, które jak się okazało, mamy razem.

Poszłam do łazienki i się przebrałam, a następnie zmyłam makijaż i związałam włosy w koka.

Wyszłam z łazienki i podeszłam do biurka, na którym leżało pióro, atrament i kilka pergaminów.

Zamoczyłam końcówkę pióra w atramencie, rozminęłam jeden z pergaminów i zaczęłam pisać:

Niezwykła dusza |Lorenzo Berkshire|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz