Prolog

194 34 48
                                    

Licealista Harry Potter od niedawna za nie wielką opłatą upokarza innych uczniów. Przychodzi mu to z łatwością, bo poniżanie innych zawsze sprawiało mu dużą przyjemność.

Trzecioklasista przechadzał się właśnie szkolnymi korytarzami, namierzając swoją kolejną ofiarę. Jego kolejnym zleceniem miała być niejaka Cho Chang, ciemnowłosa Azjatka z wymiany. Z informacji, jakie uzyskał od Ginny, dziewczyna prowadzi bloga i nie przebiera w modnych ciuchach.

Harry z gotowym planem jak upokorzyć dziewczynę, w końcu ją zauważył. Cho stała obok sali chemicznej razem ze swoją klasą. Chłopak niby to od niechcenia przechodził akurat tędy. Zrobił parę kroków, po czym się cofnął.

― Hej, ty jesteś Cho Chang?

― Tak.

— Czy to nie ty prowadzisz tego bloga o modzie?

— Znasz mojego bloga? — zapytała uradowana.

— Znam ― parsknął. — Jest paskudny. Od razu widać, że prowadzi go totalna kretynka.

— Ale jej pojechałeś — zaśmiał się jakiś chłopak z jej klasy.

— Ej! Przestańcie się śmiać. O co wam chodzi? Nic wam nie zrobiłam — czarnowłosa próbowała jakoś złagodzić tę lawinę upokorzeń, ale marnie.

— Przepraszam — oburzył się Harry. — Ty mi jeszcze pyskujesz? Tak? Ty się w ogóle widziałaś? — machnął na nią ręką, na co dziewczyna zaczęła się po sobie oglądać. — W co ty się w ogóle ubierasz? Przecież wyglądasz, jakby cię ktoś obrzygał w tych całych ciuszkach — zaśmiał się brunet, a wraz z nim cały tłum. — No. Wiesz co? — Harry odkręcił sok pomidorowy, który cały czas trzymał w ręce. — Bo chodzi o to, że ― przerwał, udając, że się zastanawia ― ja nie lubię brzydkich ludzi, a ty jesteś wyjątkowo paskudna. Latasz jak cała sroczka w tych pstrokatych ciuchach — kontynuował chłopak, naśladując żałosny chód Cho. — A co gdyby dodać im troszkę koloru — podszedł do niej. — Na przykład tak — oblał jej szarą sukienkę, na co tłum znowu zaczął się śmiać.

— Ty głupku! — pisnęła dziewczyna.

— Ojej! O zobacz! Od razu lepiej wyglądasz — śmiał się okularnik wraz z tłumem.

Upokorzona Chang przepchnęła się przez tłum śmiejących się z niej osób.

— Co tu się dzieje? — z sali chemicznej wyszedł profesor Snape.

— To on oblał Cho Chang sokiem — rzuciła jakaś dziewczyna.

— Powiedziałem jej tylko parę słów prawdy. No ktoś musiał — chłopak śmiał się dalej w najlepsze.

— Potter! Co ty wyrabiasz? Aż czasami z tobą naprawdę ręce opadają. Dobra, dostajesz uwagę — nauczyciel produkował się dalej, z czego chłopak nic sobie nie robił. — I porozmawiam sobie z twoimi rodzicami. Jasne? — ryknął lekko podenerwowany. — A teraz przeproś Cho Chang.

— Dobra ― zaśmiał się, oglądając za siebie, gdzie dziewczyna wcześniej pobiegła. — Przeproszę ją. Jak przestanie się — udał, że wyciera sobie łzy — mazgaić w jakimś smutnym kąciku ― znowu parsknął.

I w tej samej chwili zabrzmiał dzwonek na lekcję.

— Do klasy, ale już — profesor machnął ręką w stronę drzwi.

Uczniowie gęsiego zaczęli wchodzić do klasy za nielubianym nauczycielem od chemii. Harry stał obok czekając na Ginny.

— To było epickie! Dzięki — zaśmiała się rudowłosa. — Już mnie szlag jasny trafił na jej widok, że się chwali tym głupim blogiem — wycedziła.

— Dobra ― przewrócił oczami Harry — nie obchodzi mnie to. Moje pięć dych ― wystawił rękę.

— Jasne ― dziewczyna zaczęła szukać po kieszeniach. — Sorry, trzymaj.

— Dzięki.

I po tym ruda zniknęła za drzwiami klasy.

Podobno najlepiej zarabiać, na tym co się lubi. A chłopak bardzo lubił ośmieszać ludzi i skoro robił to w wolnych chwilach to, równie dobrze mógł brać za to kasę.

Jak ośmieszyć i nie zwariować? DrarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz