Rozdział drugi

245 26 30
                                    

Było już trochę po czwartej w nocy

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Było już trochę po czwartej w nocy. Nasza impreza dobiegała końca zważając na to, że większość z nas już zasypiała. Nie wchodziło mi, piłem w miarę równo z resztą, ale oprócz zmęczenia nic mi nie było. Mikolsa zanieśliśmy do pokoju po tym jak biedny przegrał walkę z alkoholem w organiźmie. Busz sam odpowiedzialnie stwierdził, że mu już wystarczy i leżał obok mnie na kanapie przeglądając tiktoki. Sam również patrzyłem mu przez ramię chcąc się troszkę rozbudzić. Dwóch operatorów również udało się spać, a Julka i Damian jeszcze zostali z nami po trochu sprzątając nasz bałagan. Tobiasz siedział obok mnie z spuszczoną głową. Bawiło mnie to, zważając, że gdy powiedziałem mu, by przestał pić twierdził, że czuje się świetnie. Po czasie jego policzek dotknął mojego ramienia. Przeszły mnie ciepłe prądy. Na usta wpadł zmęczony uśmiech. Ułożyłem się trochę inaczej, by było mu wygodniej.

W końcu leżący obok mnie Kuba podniósł się i przeleciał nas wszystkich wzrokiem. Zatrzymał się na naszej dwójce, łapiąc ze mną kontakt wzrokowy. Mimo ciemności widziałem ten jego uśmieszek. Przewróciłem oczami i postanowiłem to zakończyć. Powoli się podniosłem tak, aby leżący na mnie Tobiasz nie opadł na kanapę.

— Zaprowadzę cię do pokoju. — Mruknąłem pod nosem biorąc go pod ramię. Był wyższy i przez to przeważał mnie, ale jakoś dotarliśmy do jego miejsca spoczynku. Zamknąłem za nami drzwi i posadziłem chłopaka na łóżku. Popchnąłem go na poduszki, lecz ku mojego zdziwiony on wzmocnił uścisk i dodał drugą rękę, przez co zawiesił się na mojej szyi. W ostatniej chwili podparłem się rękoma obok jego ciała i nie dałem się wciągnąć na łóżko.

— Idź spać Tobiasz, rano jedziemy na quady, pamiętasz? — Próbowałem ściągnąć jego ramiona, ale złapał się naprawdę mocno.

— Mhm. — Mruknął pod nosem, jego ciężka głowa opadła na bok.

— Więc już możesz mnie puścić. — Zaśmiałem się łapiąc za jego ramiona i lekko je odsuwając.

Dopiero wtedy odpuścił, przez co mogłem się podnieść. Pokręciłem głową modląc się, by jutro wstał na ustaloną godzinę.

— Chodź tu. — Słabo wystawił dłoń łapiąc mnie za rękaw bluzy. Dość szybko zmienił zdanie.

— Też idę spać, zobaczymy się rano. — Kucnąłem przy jego łóżku i delikatnie odłożyłem jego rękę. I tak już nie ogarniał, ale było by mi głupio tak po prostu go zostawić.

— Nie. — Wydął wargę. — Chodź tu. — Szepnął tak prosząco, że aż złapało mnie to za serce. Byłem jednak przy nim i chyba czegoś nie rozumiałem.

— Ale gdzie mam iść Tobiasz? — Cicho się zaśmiałem i oparłem łokcie na materacu.

— Głupi jesteś. Do mnie. — W innym wypadku może i bym się obraził, ale teraz naprawdę mnie to rozbawiło.

— No pewnie. — Mruknąłem ironicznie, był tak pijany. — Dobranoc, śpij dobrze. — Położyłem jeszcze butelkę wody na wyciągnięcie jego ręki i opuściłem pokój. Słyszałem za sobą jak coś mamrotał, ale wziąłem to za niewyraźne życzenie dobrej nocy.

Tobir ~Secrets~Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz