Wyskoczyłam za ścianki, gotowa do uderzenia i walki z nieznajomym. Nóż trzymałam mocno i pewnie. Kiedy chciałam ogłuszyć typka, szybko rozpoznałam te specyficzne okularki w kształcie ognia. Zauważył mnie, zaczął obracać się w moją stronę - pewnym ruchem złapałam go za ramię, gdzie miał broń, obróciłam się pod jego ramieniem wykręcając mu rękę do tyłu. Broń sama mu wyleciała z ręki, odsunęłam broń od nas daleko nogą i pewnym, ale delikatnym ruchem kopnęłam go w tył, gdzie zginały się kolana. To był moment zwycięstwa. Mojego zwycięstwa. Jednak nauka ojca i wujka nie poszła w las. Wróg klęczy na kolanach i zaczyna się śmiać:
- Ha, wiedziałem, że praktykowanie na mnie tej twojej samoobrony to dobry pomysł, chociaż ja bym dopracował, niektóre ruchy. Mówiąc . . .
- Felix? - zapytałam z zawahaniem, gdyż znam tylko jednego ktosia, który nadaje jak najęty i wychwala się tym czym nie powinien.
- No Felix! A myślałaś, że kto! Święty Mikołaj? Wróżka zębuszka ? A po drugie weź mnie puszczaj!
Puściłam go. Ten wstał, otrzepał kolana i rękawy od płaszcza, podszedł po broń, schował do kabury i luźnym gestem wystawił ręce, czekając na uścisk.
- Witaj mademoiselle! Dawno, żeśmy się to nie widzieli! - patrzę na niego zdziwiona, a usta robią się pomału w literku O z niedowierzania - No co się tak patrzysz? Chodź tu! - po tych słowach ruszyłam do niego i wpadłam mu w ramiona. A oczy same zaczęły płakać. Dwanaście lat rozłonki. Dwanaście lat nie widzenia się. Ostatni raz jak się widzieliśmy to byliśmy dzieciakami-nastolatkami. Zmienił się od tamtego czasu. Zrobił się dojrzały, ściemniały mu włosy z jasnego blondu do brązu, jedyne co się w nim nie zmieniło to jego zielone piękne oczy. Oczywiście ten tatuaż na szyi najbardziej mnie niepokoił. Nigdy nie dał by się dobrowolnie zrobić tatuażu, gdyż Felix, którego pamiętam panicznie bał się igieł .
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Felix Merward pochodzi z dość bogatej rodziny (co ja mówię, bardzo dzianej rodziny) jego rodzice wysłali go nawet na studia za granicę, w sumie to wyjechali nawet wcześniej przed studiami. Wyjechał mając 14 lat. Pamiętam jak dziś, że planowaliśmy uciec razem, żeby żyć razem gdzieś daleko od rodzin tylko my i nasza przyjaźń. Tak dokładnie to był jego pomysł. Oboje nie nienawidziliśmy tych samych osób, jak mieliśmy gdzieś iść to razem, każdy projekt w szkole razem, zabawy, pierwszy szlug, który ukradł ojcu z paczki. Pamiętam wtedy, że długo się nie widzieliśmy, a wpadliśmy tylko dlatego, że jego tata zawsze miał odliczone papierosy, a wtedy mu jednego brakowało. Byliśmy nie rozłączni, aż po tamtem dzień. Kiedy musiał wyjechać dałam mu misia owce, miałam takiego samego, więc nie dosyć, że mieliśmy takie same to wartościowe jak dla nas. Ciekawe czy jeszcze go ma? Mój nadal siedzi na półce przy zdjęciu naszym za dzieciaka i przy kartonie w kropki. Karton z wspomnieniami, które razem zbieraliśmy rzeczy lub dostaliśmy od siebie. Z tego co ja wiem, podobno został kimś ważnym (tak mi ojciec powiedział bynajmniej). Zmienił się, chociaż te okulary to są stare jak nie wiem co, kupił je za granicą z wakacji i szpanował w nich wszędzie. Okulary przeciwsłoneczne w kształcie ognia to bym jego znak rozpoznawczy zwłaszcza w lato. Zawsze miał dziwny sposób na ubiór, ale zawsze był gustowny.
- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -
Po wyjściu z opustoszałego budynku, stwierdziliśmy, że idziemy na kawę, powspominać stare czasy i porozmawiać co się zmieniło u nas. Weszliśmy, ja poszłam zająć nam miejsce, a on poszedł kupić kawę. Przyszedł, zdjął płaszcz. Ułożył go łagodnie na krześle. Okulary zdjął i położył na stole. Usiadł na przeciwko mnie, łokcie oparł na stole, zaś dłońmi podtrzymywał twarz. Uśmiechnął się czule.
- Na co się tak patrzysz? - zapytałam.
- Na ciebie, jak się zmieniłaś. Pamiętam jak miałaś długie włosy, a teraz krótkie, pocieniowane mocno, trochę taka gwiazda rocka - zaczęliśmy się śmiać - wracając śliczniej wyglądasz niż te 12 lat temu.
- Dziękuję, ale każdy się z nas zmienił, ty też. Zrobiłeś się poważny i nie wyglądasz jak patyk - zaczął się śmiać - na długo przyjechałeś?
- Słuchaj mam propozycję dla ciebie. Wiem jak mniej więcej wygląda sytuacja u ciebie, z matką i tak masz problem, z ojcem to wogole. To może wyjedziesz stąd ze mną ... na zawsze?
- Słucham? - zaskoczył mnie fakt, że usłyszałam to od przyjaciela - Nie ma takiej opcji, żebym wyjechała. Jest jak jest, ale nie wyjadę. Nie mam takiego zamiaru i nie będę go mieć. Czy ty przyjechałeś tylko po to?
- Nie, znaczy tak. Przyjechałem po ciebie, chce nadrobić stracone czas, ale chcę też dla ciebie jak najlepiej. A poza tym ...
- Nie - przerwałam mu, a na jego twarzy pojawiła się powaga - Skończ, nie chce słuchać tego. Nie wyjadę. Tym bardziej z tobą. Nie odzywałeś się przez 12 lat i nagle chcesz, żebym z tobą pojechała - spojrzałam kątem oka w okno i zobaczyłam kogoś kogo bym nie chciała zobaczyć dzisiaj, który wchodzi do tego akurat lokalu. - Emmmm na czym to ja skończyłam?
- Zaczęłaś mnie krytykować, jak miałaś to w zwyczaju od dzieciaka, gdy miałem głupie pomysły
Nie słuchałam go, zapewne nadal coś mówił. Oparłam łokieć o stolik i dłonią delikatnie zasłoniłam oczu. Mam nadzieję, że mnie nie zauważy. Spojrzałam kątem oka i kuźwa zauważył. Idzie tu.
- Coś się stało? Czemu się tak dziwnie zachowujesz? - zapytał Feliks
- Nie nic, tylko, że - i przyszedł on. Ten chłopak, na którego dzisiaj wpadłam.
- Dzień dobry a kogo my tu mamy? Słuchaj dobrze, że cię znalazłem. - uśmiechnięty od ucha do ucha - ooo to twój chłopak? Miło mi cię poznać - podał rękę Feliksowi, który nie wiedział o co chodzi, a ja zwijałam się z wstydu, zasłaniając oczy - Jestem Dylan. Przez ostre D - zaczęli się oboje śmiać. Feliks też się przedstawił.
- Chyba dywan - wykrztusiłam to z siebie, udawając kaszel.
- Słucham? - zapytał się Dylan.
- Nic, głośno myślę - odpowiedziałam chamsko. Wstałam bez słowa, wzięłam kurtkę i torbę, nie wiedzieli co mają zrobić - Feliks odezwij się jak będziesz miał czas, wrócimy do tej rozmowy - a ty - wskazałam palcem na Dylana - przestań za mną łazić! To jest stalking!
- Eeeee - podniósł wskazujący palec i zaczął nim ruszać w lewo i w prawo przed moimi oczami - nie stalkuje cię, a po drugie znalazłem cię przypadkowo. Zawsze tu przychodzę.
- Nie obchodzi mnie to !
- Czy ktoś wyjaśni mi o co tu chodzi? - zapytał się cichym głosem Feliks, który siedział bez czynnie.
- NIE! - krzyknęliśmy razem z Dylanem - słuchaj mam to gdzieś - zabrałam pierwsza głos - wychodzę stąd.
Wyszłam. Stanęłam przy oknie patrząc czy wszystko zabrałam. I spojrzałam na nich. Feliks był zaskoczony całą sytuacją, a Dylan poszedł zamówić chyba coś. Nie wiem, ten dzień jest pojebany. Marzę o tym by wrócić do domu.
CZYTASZ
Bloody Heart
RandomLilith to dziewczyna z mroczną przeszłością, ciągle zabiegana dziewczyna nie ma czasu na swoje pasje i spotkania z znajomymi. Aż pewnego dnia poznaje Dylana, który zmienia jej podejście do życia oraz nastawienie do świata. Wraz z poznaniem nieznajom...