Vlad otarł usta wierzchem dłoni, ścierając z nich krew i ślinę i uśmiechnął się wesoło.
-Doprowadzasz mnie do szaleństwa Paniczu- mruknął, chowając nóż do kabury- Wrócimy do tego, ale jesteśmy już spóźnieni. Zaraz wracam.
Dima pokręcił głową, wskazując leżącego u stóp, rzężącego cicho Livcova.
-Gdzie idziesz? Co z nim? Przecież za drzwiami...
Riazan pochylił się nad nim i potarł kciukiem jego usta.
-Nie myślisz chyba, że jestem w tej sytuacji po raz pierwszy?
Dimitr chciałby podejść do tego tak beztrosko jak Riazan, ale kurwa nie umiał. Przerażało go to, co właśnie się stało- zaczynając od spotkania z Livcovem, przez kolejną rzeź a na przeklętym pocałunku kończąc.
Vlad jeszcze przez chwilę przyglądał mu się z wyraźnym zadowoleniem a po chwili nucąc coś wesoło odwrócił się i zostawił go samego. A właściwie z Livcovem. Dimitr przełknął ślinę i kucnął nad krztuszącym się własną krwią prześladowcą. Mimo upływu lat, rany które po sobie zostawił nadal się nie zabliźniły. I choć nie był już tym małym, przerażonym chłopcem przy Borysie nadal czuł się jak nic nie warty syn jakiegoś opryszka z zaśnieżonego zadupia. Zastraszony, niepewny siebie, samotny.
-Nehsgky...- wycharczał Livcov, próbując złapać go zakrwawioną dłonią za łydkę.
Tym razem Dima się nie odsunął tylko patrzył beznamiętnie jak ręka Borysa opada bezsilnie u jego stóp.
Drań wciąż oddychał i raczej poza pokiereszowaną mordą nic mu nie groziło. Tak jak obiecał Vlad. Dimitr podszedł do umywalki i odkręcił zimną wodę. Przemył twarz i przeczesał mokrymi palcami jasne włosy. Nagle drzwi do łazienki otworzyły się i ukazała się w nich uśmiechnięta twarz Riazana.
-Idziemy.
Dimitr zmrużył pytająco oczy, ale Vlad zupełnie go zignorował. Zamknął za sobą drzwi na których powiewała kartka „ Łazienka nieczynna" i przeszedł przez zatłoczoną salę.
-Chciałeś go zabić...
-Gdybym chciał to by już kurwa nie żył- stwierdził beztrosko Riazan.
-... mimo tego, że nie wiedziałeś ani kim jest ani co mi zrobił- mruknął Dima, wsiadając do samochodu.
-To bez znaczenia.
Dimitr pokręcił zrezygnowany głową.
-Chciałeś go zabić chociaż nie miałeś ku temu powodu.
Riazan przesunął językiem po zębach i skręcił w jedną z bocznych uliczek.
-Miałem.
-Niby kurwa jaki?- Dima warknął rozeźlony- Nic o mnie kurwa nie wiesz!
-Wiem wystarczająco dużo- głos Riazana zabrzmiał dziwnie miękko.
Dimitr popatrzył na niego kątem oka, ale nie zauważył na jego twarzy nic delikatnego, ani cienia wrażliwości czy słabości. Ale przecież się nie przesłyszał- Vlad jednak odczuwał coś poza jebanym pożądaniem.
-Dokąd jedziemy?
-Przywitać się ze skurwielem, który chciał cię zabić.
Dimitr poczuł jak zimny dreszcz przesuwa się po jego kręgosłupie.
-Michałkow nie żyje, zabiłeś go na moich oczach.
-Znałeś tego idiotę, naprawdę uważasz że był w stanie zaplanować to wszystko sam?- zapytał Riazan a jego twarz wykrzywił paskudny uśmiech- To Deputowany Surkow, dobry znajomy twojego ojca.
CZYTASZ
Pies wojny
RomanceVlad Riazan pojawił się w życiu Dimitra niczym bezdomny pies. Piękny, dziki, wierny i kurewsko skrzywdzony. Dima przygarnął go nie tylko dlatego, że bardzo do niego lgnął, ale głównie dlatego, że był tak samo samotny jak on. Riazan szybko zadomowił...