Dimitr popatrzył jak lokaj zamyka za sobą drzwi i przeniósł wzrok na kieliszek z winem. Po tym wszystkim co spotkało go w ostatnich dniach cholernie miał ochotę się napić. A nawet najebać, ale nawet na to nie mógł sobie pozwolić. Od teraz musiał uważać na każdy swój ruch, nie tylko w obliczu tego, że stał się pionkiem w mafijno-rządowej rozgrywce, ale też dlatego, że miał u swojego boku tego napalonego dupka. Popatrzył kątem oka na Riazana, który wyczuł na sobie jego wzrok niczym magnes i uśmiechnął się do niego wesoło.
-Koniec formalności- powiedział Vlad, gasząc papierosa w kieliszku z winem, za które można by postawić pierdolony dom- Pan Nevsky oferuje ci ostatnią szansę na negocjacje.
Surkow uniósł siwą brew i obrócił palcami tkwiący na kciuku, złoty sygnet a w jego wąskich ślepiach zalśniła pogarda.
-Szczodry gest, ale dobrze wiesz kapitanie, że w obecnej sytuacji jedyną osobą, która może komuś oferować jakiekolwiek negocjacje jestem ja- Surkow wyjął z kieszeni zdjęcie i rzucił je na stół- Jednemu z nich udało się przeżyć. Podobno za tą masakrę odpowiadają twoje szczury.
Dimitr pochylił się i popatrzył na niewyraźny polaroid. Pośród krwawej miazgi ledwo poznał twarz Michałkowa, ale Riazan nawet na niego nie spojrzał. Zamiast tego oparł się wygodnie i założył nogę na nogę.
-Nie udało się przeżyć. Specjalnie zostawiłem go przy życiu.
-Zrobiłeś się strasznie pyskaty kapitanie.
Vlad roześmiał się rozbawiony.
-Schlebia mi pan.
Surkow sięgnął po kieliszek i upił nieco wina. Delektował się nim w ciszy aż w końcu popatrzył przeciągle na Dimitra.
-Dobrze, przyjmuje propozycję negocjacji, ale tylko wtedy gdy Siergiej skłoni się do jednej z moich propozycji rozwiązania tego... nieporozumienia.
Riazan skinął głową ukontentowany.
-Przekażę szefowi wiadomość.
-To zabawne, że w ogóle pomyślałeś o tym, że uda wam się stąd wyjść bez szwanku po czymś takim- stwierdził Surkow uśmiechając się paskudnie- Oko za oko. Krew za krew.
Dimitr przełknął ślinę i zacisnął dłonie w pięści. Przecież to było kurwa oczywiste. Vlad mówił mu, że wziął to pod uwagę, ale kurwa niby w jaki sposób? Byli tu sami, nieuzbrojeni, w plątanie pierdolonych korytarzy obstawionych gangusami z kałachami.
-To zabawne, że w ogóle pomyślał Pan o tym, że można mi grozić- stwierdził Riazan, wstając od stołu- Przyjmuję to jako odmowę. Przekażę szefowi, tymczasem- Vlad pochylił się nad Dimitrem i odsunął krzesło na którym siedział- Czas na nas Paniczu.
Dimitr bez słowa wstał i nie patrząc na tego popieprzonego, starego dziada skierował się za Riazanem w stronę drzwi. Groźba Surkowa z każdym krokiem kołatała mu w głowie. Już raz chciał go zabić, czy cokolwiek powstrzymywało go przed tym dzisiaj?
-Wspaniale wyrosłeś Dima- jadowity głos Surkowa otarł się o niego niczym wąż- Otworzyłem ostatnio męski burdel, z takim ciałem idealnie będziesz się tam nadawał. Z radością popatrzę w twoje oczy, gdy będzie cię jebał w dupę jakiś bogaty skurwiel.
-Co do...- zaczął Dimitr, odwracając się ale nim zdołał dokończyć zimna ręka Vlada przesunęła się po jego czole i opadła na oczy.
-A więc o tym myślą takie skurwiele jak ty- Riazan pochylił się za jego plecami tak, że Dima czuł jego ciepły oddech na swoim policzku- Nigdy się przy mnie nie bój.
CZYTASZ
Pies wojny
RomanceVlad Riazan pojawił się w życiu Dimitra niczym bezdomny pies. Piękny, dziki, wierny i kurewsko skrzywdzony. Dima przygarnął go nie tylko dlatego, że bardzo do niego lgnął, ale głównie dlatego, że był tak samo samotny jak on. Riazan szybko zadomowił...