Czuje...tak, ten ból w klatce piersiowej.... Ciężko oddycham.
Boli mnie serce, tak bardzo...
Siedzę w kącie pokoju ogarniętym ciemnością. Cicho płacze z zakrytą twarzą w dłoniach. Ciepła krew spływa po moich zimnych nogach i rękach...czuje ją.
Ból...kocham to.
Zlizuje czerwoną ciecz delikatnie z moich nadgarstków. Mmmm uwielbiam ten smak, krwi i metalu. Słone łzy spływają mi do ran. Czuje narastający ból. Nie wytrzymuje. Schodzę na dół po tabletki...łykam pierwszą dawkę, drugą...trzecią, czwartą i...i ciemność.Budzę się w białym pomieszczeniu, jestem przypięta do kroplówki. Nadgarstki, nogi i brzuch mam obandarzowane. Przez chwilę miałam przeczucie ze nie żyje, byłoby doskonale. Jednak ciągle czuje te jebane serce w moim ciele. A miał być juz koniec. Kurwa!!! Miałam już nie żyć...
Do pomieszczenia wchodzi kobieta ubrana na biało. Kręci się wokół mojego łóżka. Potem pyta z pogardą
- Jak się czujesz?
"Zajebiście wręcz "
- A jakby pani się czuła po nie udanej próbie samobójstwa?
Popatrzyła przez chwile i wyszła zamykając za sobą drzwi.
Podeszłam do okna, były zasłonięte. Chciałam popatrzeć na tej jebany świat. Na oknach były kraty. "Kurwa! Psychiatryk!"
Podbiegłam do drzwi...zamknięte. Nie miałam niczego żeby je rozwalić. Teraz jest zajebiście.
Zaczęłam płakać.
Nie miałam nawet czym się pociąć. Nienawidzę ludzi!!!
Jak ktoś tu jeszcze przyjdzie...obiecuje ze mu przypierdole!
Znowu poczułam ból w klatce piersiowej. Tym razem o wiele większy. Miałam nadzieję że zemdleje i przynajmniej przez chwile nie będę musiała patrzyć na ten cholerny świat. Tak się stało. Poczułam tylko krew w buzi, upadek i ciemność.Podoba się? ;)