- Wstawaj!- Uderzyłam śpiącego brata. On jedynie mruknął i przekręcił się na drugi bok.- Enzo!- Zerwałam z niego kołdrę.- Znowu spóźnimy się przez ciebie do szkoły...- mruknęłam. Wychodząc z jego pokoju mocno trzasnąłem drzwiami.Coraz częściej zdarzało się, że mój bliźniak zabalował poprzedniego dnia, a rano nie wstaje na zajęcia. Nie wiem czemu, ale myślałam, że dzisiaj będzie inaczej, dlatego też wstałam późnej, aby mnie podwoził. Sama bowiem nienawidziłam jeździć samochodem, a on wręcz to kochał po naszej mamie.
Wleciałam do swojego pokoju, aby wziąć mój plecak. Miałam nadzieję, że złapie kogoś z rodziców. Zarzuciłam na siebie czarną skórzaną kurtkę i plecak na jedno ramię. Wychodząc z pokoju zauważyłam tatę, który opuszczał sypialnię poprawiając mankiety koszuli.
- Tato - rzuciłam, aby mnie zauważył. On podniósł na mnie wzrok, nie zaprzestając swoich czynności.
- Co jest, słońce?- spytał. Niby mój ojciec jest prawą ręką szefa mafii, czyli mojego wujka Luciano, ale do mnie i czasem do Enzo jest bardzo miły i kochany.
- Enzo nie chcę wstać. Spóźnimy się do szkoły...
- On nie idzie dzisiaj. Musi jechać ze mną do Luke'a. Też nie musisz iść - powiedział. Na jego słowa machnęłam ręką.
- Muszę poprawić matmę - mruknęłam, a ojciec cicho się zaśmiał. No cóż, przynajmniej nie był tym typem rodzica co każą dzieciom cisnąć z nauką i żebyśmy dostawali same najlepsze oceny. Mama miała podobne podejście, obchodziło ją tylko żebym przechodziła z roku na rok.
Ale ja sama sobie wyznaczałam, że muszę mieć dobre oceny. Nienawidziłam matematyki, a ona nie lubiła mnie. Szczerze nigdy jej nie zrozumiem. Za to uwielbiam historię. Mogłabym się jej uczyć i co dziwne czasem sprawia mi to przyjemność.
Zostawiłam Lorenzo, który zmierzał w stronę pokoju mojego brata. Może mu uda się stoczyć walkę z jego obudzeniem i wygrać. Zbiegłam po schodach trzymając zaciśniętą dłoń na pasie plecaka.
- Mamo?- spytałam niepewnie, widząc kobietę grzebiącą coś w kuchni. Gdy mnie usłyszała podniosła na mnie spojrzenie brązowych oczu.- Podwieziesz mnie?
- Tak, jasne.- Odrzuciła szmatkę, którą miała w ręce. Wiedziałam, że zawsze mogę na nią liczyć. Jednak to ona była bardziej stanowczym rodzicem i częściej mówiła nie, niż tata.
Kobieta wychodząc z kuchni wzięła z komody kluczyk od swojego samochodu. Równocześnie nałożyliśmy buty na stopy i jako pierwsza opuściłam dom kierując się w stronę fioletowego mustanga.
- Ethan chyba się nie obrazi jak wcześniej przyjdę - odparła odpalając silnik. Wrzuciła pierwszy bieg, a samochód zaczął jechać. Zawsze bezpiecznie czułam się jadąc z nią. Od kiedy pamiętam lubiła nam opowiadać o swoich wyścigach, ale zawsze powtarzała, żebyśmy sami się w to nie wciągali. Ja oczywiście nie, ale podejrzewam, że Enzo się w to wciągnie, albo już to zrobił.
- Otwiera warsztat o dziewiątej - zauważyłam patrząc na zegarek, który wskazywał za dziesięć ósmą.- Zdążysz wrócić do domu i się uszykować do pracy.
- Wiem, słońce - odparła, skupiając się na drodze - ale czasem chcę bardziej mu pomóc. Chłop nie widzi życia poza tą pracą.
Przytaknęłam lekko głową zgadzając się z nią. Nie za bardzo znałam Ethana, ale widziałam, że jest to jeden z bliskich znajomych mamy, na którym jej zależy.
Po dość szybkiej jeździe Kiry samochód pojechał pod budynek szkoły dwie minuty przed rozpoczęciem się zajęć. Z niechęcią przyglądałam się młodym ludziom zmierzających w stronę piekła. Nie lubiłam ludzi, dlatego też zawsze wolałam zostawać w domu. Byłam totalnym przeciwieństwem mojego bliźniaka. Chwyciłam za plecak, a wolną dłoń położyłam na klamce, aby za chwilę otworzyć drzwi.
CZYTASZ
ᴛʜᴇ ᴛʀᴏᴜʙʟᴇ
RandomShea Falcone, córka prawej ręki dona włoskiej mafii, chce prowadzić normalne życie. Jednak wyścigi, imprezy, spotkania rodzinnie i mafijne sprawy są jej codziennością. Natomiast jej brat - Enzo, jest szykowany do roli przyszłego dona.