rozdział 3.

7 2 0
                                    

Poniedziałek nastał zdecydowanie za szybko.

Chyba codzienną poranną rutyną moją i Enzo było to, że wbiegłam jak poparzona do jego pokoju, próbowałam dobudzić i cudem zdążyliśmy na lekcje. Dzisiaj było tak samo, jednak wstał nieco wcześniej, tłumacząc, że jest głodny. Szatyn wczoraj po południu gdzieś zniknął, a gdy próbowałam się dowiedzieć gdzie był, mówił, że na randce i nic więcej z niego nie wyciągnęłam. Tylko, że rano był z tatą u jego brata.

Długo także myślałam nad tym, żeby napisać do Upshur'a i poinformować go o tym, że chyba chcę zrezygnować z jego korków. Ale, gdy wczorajszego dnia brałam telefon do ręki, moje palce zawisały nas klawiaturą i uświadamiałam sobie, że jego pomoc strasznie mi się przyda. Bowiem od jakiegoś czasu wciąż słyszę, że szatyn doskonale umie mój znienawidzony przedmiot szkolny.

- Blake pytał mi się, czy nie chciałabyś przyjść na jego urodziny.- Enzo zaczął, gdy siedzieliśmy przy wyspie kuchennej. Brat właśnie pożerał na śniadanie płatki z mlekiem.- Powiedziałem, że z chęcią będziesz.

- Ta, sam mi pisał i zapraszał - oznajmiłam wlepiając wzrok w notatki z biologii, która ma być pierwszą lekcją tego dnia, a przemiły pan wymyślił sobie, że popyta niektórych.

- I co?

- Co?

- Idziesz ze mną?- spytał, a ja westchnęłam i pokiwałam głową.- Spytam jeszcze Leah.- Szczerze wątpiłam, że wujek Luke się zgodzi, ale bliźniak na pewno go ubłaga. Ja sama średnio chciałam iść na tą imprezę, ale jest to jednak szansa, aby minimalnie chociaż zbliżyć się do Upshur'a.

- Myślę, że mnie nie lubi - rzuciłam zerkając na brata, który co chwila wpychał łyżkę do buzi. Gdy przełknął porcje spytał głupio:

- Kto?

- Ja pierdole, kasztanie.- Walnęłam go w ramię.- Blake. Reszta twoich znajomych ze mną normalnie rozmawia, a on nigdy ze mną nie rozmawiał na osobności.

- A on ostatnio mi mówił, że to ty go nie lubisz. Weźcie porozmawiajcie, kiedy spotkacie się na matmę i mnie w to nie wciągajcie - mruknął.- A i jeszcze jedno.- Uniósł rękę i wycelował we mnie łyżką.- Widziałem w sobotę jak patrzysz na niego...

- Po prostu jest przystojny, tak?- Ucięłam temat, a szatyn coś mruknął. Najwidoczniej też nie chciał już tego ciągnąć. Falcone po chwili wstał z miską i włożył naczynie do zlewu.

- Zawieść was do szkoły?- spytała mama schodząca ze schodów. Enzo odwrócił się w jej stronę, a potem spojrzał na mnie wyczekująco.

- Jeśli nie zrobi ci to problemu - rzuciłam zwijając notatki z blatu, aby następnie wpakować je do czarnego plecaka.

- Inaczej bym się nie pytała, słońce.- Podeszła do mnie i złożyła krótki pocałunek na czubku mojej głowy. Gdy szatynka się ode mnie odsunęła obdarzyłam ją lekkim uśmiechem.

- Dzięki.- Wstałam z wysokiego taboretu. Brat chwycił swój plecak, który z innej beczki, był taki sam jak mój. Kira zaczęła kierować się do wyjścia, zgarniając przy tym kluczyk do swojego samochodu z komody obok drzwi wejściowych. Ruszyłam za nią, a za mną podążał Enzo, który zamykał dom.

- Po szkole powinien was odebrać Kilian - oznajmiła mama, gdy byliśmy już w pojeździe, który z jej pomocą zaczął wyjeżdża z podjazdu.

- Spoko - rzucił Falcone, który zajął tylnie siedzenie za mną.

- W środę Luciano organizuje bal biznesowy. Ma być cała nasza rodzina - powiadomiła, skupiając się na skręcaniu na skrzyżowaniu.- Podobno ma to przysporzyć im nowych kontraktów czy coś.

ᴛʜᴇ ᴛʀᴏᴜʙʟᴇOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz