{💟Rozdział 2. To jest szantaż! 💟}

65 5 3
                                    

Była sobie żabka mała, co rodziców nie słuchała - piosenka z dzieciństwa

Katsuki czuł, że jego granatnikowe rękawice są jednak nieco... zza lekkie. Jakby nieco nitro gliceryny zostało upuszczone z granatów.

Ktoś ewidentnie musiał przy nich majstrować.

Pro hero dynamight był w drodze do szkoły jego jakże niesfornego dziecka, jakim była Kitsami Bakugo. Razem z Izuku nie raz zastanawiali się, co z niej wyrośnie. Mogli mieć tylko nadzieję, że wyrośnie na ludzi.

Bakugo wyciągnął z kieszeni swojego stroju telefon, by na dzienniku elektronicznym sprawdzić, czy aby na pewno jego szalona pociecha jest w szkole. Na dzienniku wszystko było w porządku. Dzisiejsza frekwencja wskazywała sto procent.

Bohater w pewnym momencie za pomocą swoich eksplozji, wskoczył na pobliski dach, który znajdował się w nieopodal szkoły. Miał idealny widok na boisko publicznej instytucji, które należało do szkoły córki.

Była 14:15. Klasa Kitsami akurat trenowała sztafetę, a Katsuki nie mógł nigdzie dostrzec swojego ukochanego bachora.

Więc zdecydował się napisać do swojego jakże niesfornego dziecka, po to, by upewnić się, czy aby na pewno Kitsami jest w szkole, a nie poszła po sprawdzeniu obecności, chuj, wie gdzie.

- Kochana córeczko, czy mogłabyś mi łaskawie powiedzieć gdzie ty się do licha ciężkiego znajdujesz? Bo jakoś nie widzę cię na lekcji wf - Katsuki starał się napisać wiadomość najbardziej kulturalnie jak to możliwe w jego przypadku.

Nie musiał długo czekać na odpowiedź swojej nieobliczalnej pociechy.

- Zapomniałam stroju na W-f, a że na dworze jest nieco za ciepło, pozwolono mi zostać w środku - Ojciec dziewczynki nie wierzył w to za bardzo. Był maj. Temperatury były znośne puki co.

- To możesz w takim razie pokazać mi swoje szanowne cztery litery na boisku i pomachać w moją stronę?

- Jestem w bibliotece kilka pięter wyżej. Nie chce mi się - Bohater przewrócił oczami sfrustrowany. To było jawne kłamstwo ze strony córki.

Doskonale wiedział, że jego obiekt trosk rodzicielskich znajduje się pewnie poza murami więzienia, zwanym szkołą.
Jedynie co mu zostało, to przypadkowe wpadnięcie na Kitsami w czasie patrolu.

Mógł też zawsze wysłać wiadomość do Izuku, by ten był czujny w jego rejonie, na dostrzeżenie ich krnąbrnego dziecka.

Bakugo zaczął kierować się w stronę koreańskiej dzielnicy, która była na jego planie patrolu. Okoliczne dzieciaki oczywiście go zauważyły i jak zwykle, nie mogły go po prostu zignorować. Katsuki starał się jak mógł, by być miłym dla tak zwanych ,,szczawi".

Tymczasem w tej samej dzielnicy znajdowała się Kitsami że swoim mini gangiem. Siedzieli akurat w jednej z koreańskich jadłodajni, inaczej, w knajpce.

Dziewczynka wpatrywała się w telefon, zajadając jednocześnie zamówione przez nią lekko pikantne todobeki. Jack miał kimbap z łososiem a Kuro zupę z wodorostów.

- Pisze coś? - Zapytał chłopak z ,,demonicznym" darem. Ta tylko pokiwała głową na nie.

- Boję się, że poprosi kogoś z swojej agencji o to, by namierzył moją lokalizację po przez telefon. Ale do takich rzeczy bardziej jest zdolny Papa - wygasiła ekran telefonu i odłożyła go na blat z westchnięciem.

- Ja się bardziej martwię o nasze cztery litery, kiedy się Ken dowie o tym, iż ty - Jack, który posiada dar super szybkości, wskazał na Kuroshiego pałeczkami - ukradłeś jego kartę kredytową - dokończył.

{💜☯️Zwyczajnie Nadzwyczajna💜☯️ } (Bkdk kid adventures)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz