4

1 0 0
                                    


4

W kącie pokoju była pajęczyna. Niewielka, trzy nitki bez pająka i dobrze ukryta za komodą. Zauważyłam ją, kiedy rozpakowywałam walizkę. Uśmiechnęłam się z zadowoleniem na jej widok i zrobiłam zdjęcie. Na dowód. Potem zaczęłam się śmiać; nie mogłam się opanować. W idealnym domu Cynthii Wilson Moore wisiała pajęczyna. Nawet mi nie przeszkadzało, że nie miałam z kim podzielić się tym szczęściem. Mama wysłała mi wiadomość z pytaniem, czy dotarłam na miejsce. Chyba po to, by umyć ręce, bo już mi nie odpisała. Od dzisiaj byłam problemem Jeremy'ego Whetstone'a. A Dylan? No cóż. Sprawdziłam wiadomości, tak dla pewności, ale nic tam nie przybyło.

Poczekałam, aż w domu zrobi się cicho i poszłam do kuchni po szklankę wody. Nie miałam ochoty na pytania, a tym bardziej na szukanie właściwych odpowiedzi. A już na pewno nie zamierzałam się tłumaczyć z tego, że chcę mieć przy łóżku szklankę. Cynthia uważa, że jedzenie należy ograniczyć do kuchni. Tylko Suzi ma prawo jeść na kanapie. Z ręki. Po lunchu okazało się, że Suzi może nawet zrobić siku w kuchni, a Cynthia zegnie się z grymasem bólu, a potem z uśmiechem je wytrze.

To był wygodny dom, tak myślałam. Szczególnie, kiedy oboje macie po sześćdziesiąt lat i zero wyobraźni. Mogłabym wejść do któregokolwiek z tych domów na zamkniętym osiedlu i przejść się z zamkniętymi oczami. Na nic bym nie wpadła. Za przeszklonymi drzwiami witał automatyczny głos, niczym zaczerpnięty ze Star Treka: „Drzwi frontowe!", informujący, że ktoś właśnie przekroczył próg. Prosto z nich trafiało się do pokoju gościnnego i oficjalnej jadalni, dwóch pomieszczeń, w których nigdy nie siedziałam. Są na pokaz. Tak jak ten fortepian, na którym nikt nigdy nie grał. Czasem jest otwarty, ale przez większość czasu stoi na nim pusty wazon, jak jeden z kolekcji dynastii Ming. Pewnie mogłabym kupić za niego pięcioletnią Hondę. W każdym razie, tata oznajmił mi wieki temu, by go nie ruszać. Wazon jest do podziwiania, tak jak gazowy kominek, który włączany jest tylko wtedy, gdy przyjdą ważni goście. Dzisiaj był wyłączony. Zawsze jest wyłączony, gdy przyjeżdżam. Ja byłam tylko córką z przeszłego małżeństwa. Nie byłam gościem. Podeszłam do niego, położyłam szklankę na blacie, tuż obok podstawki i wcisnęłam przycisk. Niebieski płomień objął sztuczne palenisko.

Nie wiedziałam, czemu ktoś chciałby tu mieszkać. Kto chciałby zapłacić dwa miliony dolarów, by stać się częścią tej społeczności. Ale może to przychodzi z wiekiem? Potrzeba, by stać się tym, kogo skrycie podziwiałaś przez całe życie? Potrzeba, by pokazać swój status, tak zwyczajnie zewnętrznie?

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 20 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Każdy twój krokOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz