◭ Prolog

23 2 1
                                    

Porysowana suwającymi się przez lata szklankami powierzchnia barowego blatu przyciągała dziś więcej ludzi, niż zazwyczaj. Tak samo zresztą jak osnuty sztucznym dymem o duszącym, waniliowym zapachu parkiet. Zupełnie jakby ten wypuszczany z buczących maszyn aromat miał jakkolwiek przyćmić szczelnie wypełniający pomieszczenie smród alkoholu i papierosów. Nikt z licznych gości nie zdawał się jednak jakkolwiek przejmować tą dziką mieszanką, która zresztą idealnie oddawała klimat tego miejsca. Różne musiały być cele ludzi, którzy znaleźli się tu tego wieczoru, jednak z pewnością nikogo nie interesowała ocena przejrzystości powietrza czy porządku panującego na sali. Procenty, hucząca muzyka i towarzystwo znajomych czy dopiero poznanych osób – to były rzeczy, które przyciągały tłumy do jednego z setek okolicznych klubów.

W tej kwestii akurat dzisiaj nie różniła się niczym od całej reszty. Opierała się o popękane, skórzane oparcie kanapy, położonej w loży nieopodal parkietu. Wsunięty między wargi papieros powoli zaczynał się dopalać, w szklance z trunkiem z każdym kolejnym łykiem coraz wyraźniej widziała dno. Pewnie łatwiej byłoby jej policzyć która to już kolejka, gdyby uroczo uśmiechająca się barmanka nie przychodziła regularnie w celu zabrania pustego szkła i podstawieniu na jego miejsce pełnego. Zresztą nieważne, nie zamierzała dzisiaj o dziwo pakować się w nic, co wymagałoby od niej chociażby względnej trzeźwości. O dziwo nie spieszyło jej się też do opuszczenia zajętego wcześniej miejsca, chociaż dobre kilka grupek osób rzucało jej niecierpliwe spojrzenia. Cóż, trzeba było przyleźć wcześniej i zając sobie lożę, to może wtedy nie musieliby podpierać ścian i przekładać kolorowych drinków z rąk do rąk, nie mając żadnej stabilnej powierzchni, żeby choć na chwilę je postawić.

Miała dobry widok na parkiet. Zwykle przyglądała się tańczącemu tłumowi bez większego zainteresowania, tym razem jednak coś zmuszało ją do skupiania uwagi. A żeby być bardziej precyzyjnym, ktoś. Nie widziała jej tu wcześniej, chociaż może po prostu nie zauważyła? Nie, niemożliwe. Dziewczyna za bardzo przykuwała jej wzrok w tym momencie. Na pewno pamiętałaby, że już ją widziała. Mogła przecież mijać ją tu wcześniej, a wcale nie musiały się widzieć. Klubowa sala była spora, w weekendy zazwyczaj przepełniona szukającymi wrażeń studentami czy zmęczonymi całym tygodniem pracownikami przeróżnych miejsc, chcącymi oderwać myśli od codzienności.

Jakby miała określić jakiekolwiek ramy czasowe, to obserwowała ją już dobre kilka szklanek. Kolorowe, błyskające chaotycznie światła wcale nie ułatwiały określenia choćby tak prostych faktów, jak kolor jej włosów. Kilka razy, gdy stroboskopy zmieniały barwę na neutralną biel miała kilka sekund, żeby stwierdzić że opadające na plecy i ramiona, proste kosmyki miały kolor ciemnego blondu. Lub bardzo jasnego brązu? Gdyby jednak postanowiła zaufać swojej wątpliwej znajomości palety barw, skłoniłaby się raczej ku pierwszej opcji. Wyjątkowo krótka, ciemna sukienka odkrywająca ramiona i część pleców opinała się na każdym zakrytym fragmencie jej ciała i z pewnością w większości sytuacji mogłaby zostać uznana za ubiór skrajnie niestosowny. Perfekcyjny wybór, biorąc pod uwagę miejsce.

Wygląd, mimo że zjawiskowy, nie był jednak tym, co przyciągało uwagę siedzącej samotnie w loży dziewczyny. Widywała tu setki pięknych kobiet, a mimo to żadna nie zaskarbiała sobie takiej ilości uwagi. Coś było w tym, w jaki sposób od dłuższego już czasu poruszała się po parkiecie. Wyglądało na to, że przyszła sama. Nikt konkretny do niej nie podchodził, nie zagadywał, nie przynosił drinków. Ona też nie szukała wzrokiem nikogo, zdając się być kompletnie pogrążona w chaotycznie zmieniającej się muzyce. Jej ruchy w tańcu wyglądały tak niezwykle naturalnie, jakby urodziła się po to, żeby stać na parkiecie. Zmieniała przy tym co chwilę partnerów i partnerki, najpierw zaczepiając delikatnym dotykiem doprowadzała do tego, że w mgnieniu oka lądowała w ich ramionach z uśmiechem na twarzy przyjmując kolejne dłonie oblegające jej ciało. I gdy już mogłaby się zdawać, że ta druga osoba jest pewna, że może pozwolić sobie na więcej, blondynka z niesamowitą lekkością nagle znikała w tłumie, żeby po chwili pojawić się w zupełnie innej części sali, zostawiając za sobą jedynie rozczarowanie lub lekką irytację.

The hedgehog's dilemmaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz