- Ładną mamy dzisiaj pogodę, co nie Nako - powiedziałem patrząc na chmury płynące po niebie.
- Idealna na wagary - odezwał się Nako siedzący ze mną w cieniu drzewa.
To już drugi miesiąc szkoły a ja? Jeszcze ani razu nie byłem na wagarach. Pora to zmienić.- Właśnie tak - uśmiechnąłem się pod nosem.
Wstałem z ziemi i otrzepałem z trawy. Nako zrobił to samo co ja. Ruszyłem w stronę wejścia do naszej szkoły. Powoli zbliżałem się do zatłoczonego korytarza. Ledwo co weszliśmy do budynku a już zadzwonił dzwonek. Ludzie stojący wcześniej na korytarzu, powoli znikali za drzwiami sal lekcyjnych.
- Choć bo znowu się spóźnimy - odwróciłem się w stronę Nako i rozejrzałem. - Po tej lekcji spieprzamy.
- Z chęcią - odpowiedział.
Wciąż szliśmy w kierunku hali na końcu korytarza. Gdy w końcu do niej doszliśmy, pchnąłem drzwi i wszedłem do środka. Nako szedł tuż za mną. Rzuciłem plecak pod ścianę i dołączyłem do szeregu. Reszta klasy stała w lini przodem do rudej nauczycielki.
- Znowu spóźnieni - odezwała się nauczycielka.
Jej rude kłaki były w większym nieładzie niż zazwyczaj. Związane w kok który ledwo się trzymał tylko podkreślały jej marną posturę. Jej wychudzone ciało zakrywał długi czarny sweter i prosta sukienka tego samego koloru. Jej orzechowe oczy chowały się za grubymi oprawami okularów. Widocznie zirytowana wpatrywała się we mnie i Nako.
- Sin które to już spóźnienie w tym tygodniu - wydusiła z siebie wpatrując się w nas, jakby chciała wywiercić w nas dziurę.
- Siódme Pani Saro - powiedziałem znudzony.
- A jaki mamy dzień tygodnia?
- Wtorek Pani Saro.
Cała klasa parsknęła śmiechem. Nauczycielka spojrzała na nich przeszywającym wzrokiem. Pewnie nawet tego nie zauważyli.
- Koniec żartów. Sin skoro już jesteś przy głosie zaczniesz zajęcia. Pokaż nam jaką naturą many się posługujesz - zasugerowała nauczycielka.
Wyszedłem przed szereg i stanąłem na przeciwko reszty klasy. Wyciągnąłem dłoń przed siebie i uformowałem niewielką kulę powietrza.
- Jak już zdążyliście zauważyć, posługuję się magią wiatru. Tylko wiatru - powiedziałem przewracając oczami.
- Może pokażesz nam jakieś ciekawe zaklęcie - zasugerowała znowu nauczycielka.
Niechętnie uformowałem nad swoją głową kilka pocisków. Wystrzeliłem wszystkie za jednym razem w tarcze stojącą za nauczycielką. Bez problemu trafiłem w środek. W końcu wróciłem do szeregu.
- Dobrze. Kto następny - zapytała nauczycielka.
Nikt nie odpowiedział na jej pytanie. Jakiś debil z przodu nawet rzucił w nią kredą którą wcześniej pewnie zwinął z sali.***
W końcu, koniec lekcji. W biegu złapałem plecak i opuściłem hale. Ruszyłem w stronę toalety, gdy tylko tam wszedłem zapach papierosów był tak mocny że aż zatkałem nos. Nako wbiegł do toalety tuż za mną.
- Zamykać drzwi - krzyknął jeden z chłopaków palących za kabinami!
- Sory - powiedziałem i podszedłem do okna.
Otworzyłem je i wyrzuciłem plecak. Nako podał mi swój, taż go wyrzuciłem. Spojrzałem jeszcze raz czy nikt nie idzie i odbiłem się od grzejnika. Wyskoczyłem przez okno, a upadek zamortyzowałem lekkim podmuchem wiatru. Nako skoczył tuż za mną, zahaczył nogą o parapet i się przewrócił. Rąbnął o ziemię z takim impetem ,że chyba cała szkoła go słyszała.
- Debilu! Miałeś uważać - krzyknąłem podawając mu rękę by mógł wstać.
- A wy co tu robicie?! Uciekać się zachciało - za nami odezwał się zirytowany męski głos.
Szybko spojrzałem do tyłu. Cholerny ogrodnik. Złapałem plecak i pobiegłem w stronę boiska.- No choć - krzyknąłem do przyjaciela który po chwili biegł tuż za mną.
Ogrodnik biegł za nami przez całe boisko. Zdyszani dobiegliśmy do płotu. Na szczęście była w nim dziura. Pośpiesznie uformowałem stopień z powietrza i przeskoczyłem przez płot. Nako skoczył tuż za mną. Postanowiliśmy schować się w pobliskim lesie. Pośpiesznie pobiegliśmy jak najdalej od szkoły i wściekłego ogrodnika. Nawet nie patrzyłem gdzie biegnę. Zatrzymaliśmy się dopiero gdy nie mogliśmy już biec. Zatrzymałem się i spojrzałem na Nako. Był tak samo zdyszany jak ja.
- Udało się - powiedział Nako ciężko dysząc.
- Ledwo - wyszeptałem nie mogąc złapać oddechu. Sin chwilę odpoczął i rozejrzał się. - Nako, na pewno wiesz gdzie jesteśmy?
- Głupie pytanie. Po prostu poszliśmy trochę za daleko. Niedaleko jest fajne miejsce.
- W jakim sensie fajne? Mam się bać - wymamrotałem ocierając pot z czoła.
- Spodoba ci się - zapewniał mnie Nako.
Pewnym krokiem szedł przed siebie. A ja tuż za nim, im dalej byliśmy tym bardziej czułem na sobie czyjś wzrok. Tuż przed nami zaczynała się niewielka polana. Na jej środku stały zardzewiałe drzwi. Były niemal wrośnięte w pień pobliskiego drzewa. Korzenie wystające z ziemi były na tyle duże by dało się na nich usiąść. Im bliżej podchodziliśmy tym bardziej myślałem że ktoś nas śledzi.
- Mówiłem że to ciekawe miejsce - Nako podszedł jeszcze bliżej drzewa.
- Rzeczywiście całkiem tu uroczo
- A widzisz, tylko ja znam takie super miejsca - zaśmiał się Nako. Nerwowo rozejrzałem się po okolicy. - Co jest, myślałem że ci się podoba.- Ty wiesz, że nic nie mówiłem?
- Co? To kto niby - Nako zamarł z przerażenia.
- Ja. A któż by inny - zza naszych pleców dochodził szorstki damski głos.
Odwróciłem się w kierunku źródła dźwięku. Stała tam. Blada jak ścian, niewysoka dziewczyna. Na jej twarzy co przypominało troje ust, jednak tylko jedne można było nazwać normalnymi. Pozostałe ciągnęły się wzdłuż policzków. Nie zamykały się wystawały z nich ostre jak brzytwa zęby. Były nienaturalnie szerokie i zamiast warg miały czarną oblamówkę. Idealnie pasowały do jej posępnego oblicza które podkreślały krótkie czarne włosy i szare oczy oraz skórzany top i dzwony z suwakami po bokach. Stała spokojnie i nam się przyglądała
- Długo będziecie się na mnie gapić - odezwała się spokojnie.
Jej głos był przerażający, raz za razem rozbrzmiewał w moich uszach. Aż mnie ciarki przeszły.
- Kim jesteś - Nako zebrał się na odwagę i niezgrabnie wykrztusił z siebie kilka słów.
Tajemnicza istota uśmiechnęła się.- Ja? Twoim najgorszym koszmarem - odpowiedziała szorstko.
- Czego tu szukasz - wydusiłem z siebie.
- Was
Zamurowało mnie, moje nogi mimowolnie uginały się pod moim ciężarem.
- Co masz na myśli - Nako przełamał się i zadał kolejne pytanie.
- To o czym myślicie. Zabieram was ze sobą - zaśmiała się szyderczo.
Wiedziałem co miszę zrobić, uciekać. Jednak moje nogi wciąż odmawiały mi posłuszeństwa. Tak jakbym wrósł w ziemię. W przeciwieństwie do mnie Nako natychmiast ruszył biegiem w stronę lasu. Nawet się nie obejrzał. Zostawił mnie.
- W końcu zostaliśmy sami. Może zechciałbyś wysłuchać mojej propozycji - zaśmiała się jeszcze głośniej nieludzka istota.
________________________________
Jeśli jesteście tu dłużej pewnie myślicie „Immortalis przecież już masz tą serię" „ Na pewno nic ci się nie pomyliło" otóż nie! Wszystko jest jak najbardziej przemyślane. Po prostu to w jakim kierunku idzie fabuła nie daje mi spokoju więc co wymyśliłam... Napiszę to od początku! Tak wiem, poprzewracało mi się we łbie. Ale przecież to nie pierwszy raz (i na pewno nie ostatni). Co do starej wersji, niedługo ją usunę. Jeśli wciąż myślicie że mnie poje*** to zdradzę wam że rozdział będą pojawiać się częściej. (Choć to zależy bo ostatnio nie mam weny)
CZYTASZ
Brama ośmiu krain
FantasyW mieście Ponchu mieszkał chłopiec o imieniu Sin. On i jego przyjaciel Nako w tym roku rozpoczęli naukę w szkole magicznej Otto. W drugim miesiącu szkoły podczas wagarów zgubili się w lesie. Po pewnym czasie wędrówki dotarli na podejrzaną polanę po...