Nawet nie zdążyłem się oddalić gdy usłyszałem głos za mną.
- Spóźnij się choć minutę, a twoja głowa będzie się turlać po ziemi - ten spokojny głosik jest przerażający.
- A ty co, masochistą jesteś czy co - albo po prostu jest stuknięta.
- Być może... - zaśmiała się.
No świetnie, jeszcze tego mi brakowało. A mogłem chociaż napluć jej na buta. No trudno, przecież nie będę się wracał. Wróciłem do pokoju i zamknąłem drzwi na klucz. Teraz już nikt mi nie przeszkodzi! Usiadłem na brzegu łóżka. Czuje się jakbym właśnie sprzedał diabłu swoją dusze. Tak właściwie to jest to całkiem możliwe. Ale czego się nie robi dla fabuły? Może nie zginę przy najbliższej okazji. Spojrzałem w stronę biurka, dopiero zauważyłem leżące na nim książki. Podniosłem je słabym zaklęciem i skierowałem w swoją stronę.
Wszystkie trzy książki zawisły przede mną w powietrzu. Spojrzałem na tytuły i chwyciłem jedną z nich. Dzieje ośmiu krain ciekawy tytuł nie powiem że nie. Może dowiem się czegoś ciekawego, zwłaszcza że mam słabość do historii. Spojrzałem jeszcze raz na okładkę i zacząłem czytać.
***
Odłożyłem książkę dopiero gdy słońce całkowicie zaszło. Była całkiem ciekawa i pena informacji. Udało mi się dowiedzieć, że wielki wybuch to określenie sprzeczki pomiędzy strażnikiem siódmej i ósmej krainy po której przejścia pomiędzy krainami zostały zamknięte. To wtedy niektóre istoty trafiły do pierwszej krainy. Czyli Fuggy ma conajmniej 1500 lat, stara jest, nawet jak na potwora. A wygląda na mniej niż trzydzieści. Ciekawe czy wszystkie potwory się nie starzeją, bo coś nie chce mi się w to wierzyć.
Ale nie ważne! Bardziej mnie interesują strażnicy, jeśli się nie mylę to wszyscy są potężni. O ile dobrze myślę to im wyższy numer krainy tym potężniejszy jej strażnik. Więc ten z ósmej powinien być najsilniejszy. No cóż wątpię by inni mogli zniszczyć połączenie między krainami. Ciekawe o co poszło że zniszczył bramy pomiędzy wszystkimi krainami. Raczej się nie dowiem bo twórca tejże książki nic o tym nie napisał, nawet nie wiem jak się nazywa!
Już czułem wzbierającą we mnie złość lecz wyrwało mnie z niej pukanie do drzwi. Jeszcze tego brakowało! Zwlekłem się z łóżka i otworzyłem drzwi by powitać niespodziewanego gościa. Po drugiej stronie stała wysoka kobieta. Pierwszym co zauważyłem były zwierzęce uszy wystające z jej rudej czupryny związanej w ciasny warkocz. Nie była ubrana jakoś wymyślnie czarne dresy i zielona podkoszulka. Cały czas uśmiechała się jak głupi do sera. Najwidoczniej już wiem kto jest tutejszym śmieszkiem.
Najwidoczniej zauważyła jak się na nią gapię i postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce. Złapała mnie za nadgarstek i wyciągnęła za drzwi. Spojrzałem na nią z irytacją, jednak najwidoczniej nie bardzo ją to przejęło. Szarpnęła mnie tak jakby chciała bym z nią poszedł. Po chwili przestałem się opierać i pozwoliłem jej by prowadziła mnie przez korytarz.
- Tak właściwie to gdzie idziemy?
- Na kolację - nawet nie odwróciła się w moją stronę wypowiadając te słowa - Nie byłeś na niej prawda?
- T-tak - coś mi tu nie gra.
- Miko kazała cię tam zabrać.
Tak bardzo skupiłem się na jej wypowiedzi, że nawet nie zauważyłem gdy wyszliśmy z budynku.
- Czy aby na pewno dobrze idziemy - to staje się coraz dziwniejsze, jeśli spróbuje mnie zabić w jakiś krzakach to nawet się nie zdziwię.
Próbowałem wyrwać rękę z jej uścisku lecz od razu tego pożałowałem. Nawet najmniejszy sprawiał mi niewyobrażalny ból.Jeszcze raz przyjrzałem się jej wciąż uśmiechniętej twarzy. Jednak jej uśmiech był jakiś dziwny, pełen obłędu. Im bardziej oddalaliśmy się od bydynku tym bardziej się uśmiechała. Jeszcze raz spróbowałem uwolnić dłoń jednak ona wciąż nie dawała za wygraną. Już miałem zacząć się szarpać jednak zatrzymała się. Odwróciła się tak bym widział jej twarz, gdy tylko na nią spojrzałem zamarłem. Jej oczy były całkowicie czarne a usta wykrzywione w nienaturalnie dużym uśmiechu. Ścisnęła mój nadgarstek tak mocno że ledwo powstrzymałem krzyk. Przeszywający bul przeszedł po całym moim ciele.
- Szkoda - odezwała się kobieta.
- Co - odpowiedziałem zmieszany.
- Szkoda, że muszę zabić takiego słodziaka.
Po tych słowach na jej twarzy zaczęły pojawiać się nienaturalne bąble, które po chwili wybuchły. Spłynęła z niej spora ilość szarej mazi, w końcu pokazała swoją prawdziwą twarz. Długie czarne nastroszone włosy i ten nienaturalny uśmiech. Stałem jak wryty gdy wyciągnęła sztylet z kieszeni. Zamachnęła się nim w moją stronę. Próbowałem uniknąć ciosu jednak moje nogi odmawiały posłuszeństwa. Przerażony upadłem na ziemię unikając śmiertelnej rany. Z mojego ramienia trysnęła kaskada krwi. Głośno krzyknąłem z bólu, jednak ona nie zwróciła na to uwagi. Jeszcze raz zamachnęła się sztyletem, zamknąłem oczy i zasłoniłam się zranioną ręką.
Już byłem gotowy wyzionąć ducha jednak z transu wyrwał mnie pisk kobiety. Puściła mój nadgarstek i runęła na ziemię, ręka w której trzymała sztylet turlała się po trawie pozostawiając po sobie plamy krwi. W jednej chwili odsunąłem się od niej odwracając wzrok od tego paskudztwa.
- Same z tobą kłopoty, wiesz - odezwał się znajomy głos na mną.
Odwróciłem się i ujrzałem Fuggy z zakrwawionym mieczem w dłoni. Wpatrywała się w piszczącą kobietę. Nim się zorientowałem stała za nią, przerażona kobieta próbowała uciec wyjąc przy tym z bólu. Jednak ona była szybsza, ostrze jej miecz przeszyło ją na wylot. Z jej piersi spłynęła strużka szkarłatnej cieczy. Bezwładne ciało kobiety opadło na trawę brudząc ją krwią.
Moje ciało drżało na sam widok martwego ciała, natomiast Fuggy nawet nie drgnęła. Machnęła mieczem by pozbyć się resztek krwi. Schowała go do pochwy przy pasku i podeszła do mnie.
- Wstawaj - podała mi dłoń bym mógł wstać.
Niechętnie złapałem ją jednak nie potrafiłem zbyt długo utrzymać się na równych nogach i opadłem na ziemię. Moja wybawicielka nie odezwała się, zamiast tego głośno westchnęła i się skrzywiła. Niechętnie pochyliła się nade mną. Podniosła mnie tak jak księżniczkę. Może nawet bym się do czegoś przyczepił jednak byłem wciąż wstrząśnięty a z mojego gardła nie mogło wydobyć się nawet słowo.
Niosła mnie w ciszy do puki nie weszliśmy do budynku. Kątem oka zauważyłem Miko siedzącą na kanapie. Na jej twarzy malowało się zdziwienie. Wierciła wzrokiem Fuggy do puki ta się nie odezwała.
- Zmiana planów, wyruszamy jutro z samego rana - powiedziała nie zatrzymując się nawet na chwilę.
Miko tylko kiwnęła głową. Natomiast my wciąż zmierzaliśmy w stronę mojego pokoju. Gdy już doszliśmy położyła mnie na łóżku i powiedziała.
- Spakuj rzeczy, o 6 masz być w holu - po tych słowach wyszła trzaskając drzwiami.
_____________
Miałam wstawić rozdział wcześniej ale coś czuje że robienie tego po północy to nienajlepszy pomysł.
CZYTASZ
Brama ośmiu krain
FantasyW mieście Ponchu mieszkał chłopiec o imieniu Sin. On i jego przyjaciel Nako w tym roku rozpoczęli naukę w szkole magicznej Otto. W drugim miesiącu szkoły podczas wagarów zgubili się w lesie. Po pewnym czasie wędrówki dotarli na podejrzaną polanę po...