Bawię się w ogrodzie. Mam już siedem lat. To bardzo dużo. Niedługo będę mogła podbić cały kosmos. Mama tak powiedziała. Obiecałam jej, że zabiorę ją na Marsa i pooglądamy razem gwiazdy, tak z bliska. Bardzo się cieszę.
W ogrodzie fruwają pszczółki. I trzy motylki. Pod drzewem. Przycupnęły na stokrotkach. Jedzą nektar. Przeczytałam to w książce, którą dostałam od starszej siostry. Mii. Mia to piękne imię, trochę jej zazdroszczę. Moje imię jest bardzo średnie. Elizabeth - tata je wybrał. Kocham tatusia, ale nie postarał się wybierając mi imię. Mia jest o wiele, wiele lepsze.
Idę po stokrotki, na których siedziały motylki. Zrywam stokrotkę. Biały motyl siada mi na paznokciu najmniejszego paluszka u dłoni. Przyglądam mu się, jest piękny. Przypomina mi o sukience Mii. Mia wyjechała do szkoły. Jest artystką. Mia miała białą sukienkę, kiedy ją ostatnio widziałam. Płakała, tęskni. Ja też tęsknię.
Motylek odleciał. Wyglądam za nim jeszcze przez siedem sekund. Mam siedem lat. Patrzę siedem sekund.
Zrywam jeszcze dwie stokrotki. Biegnę do domu.
- Mamo! - Krzyknęłam troszkę za głośno, mama zwraca mi uwagę, nie jest zła. Kocha mnie.
- Nie krzycz kochanie, coś się stało? - Uklękła, by spojrzeć mi w oczy. Obejmuje moją buźkę jej delikatnymi dłońmi i gładzi mi włosy. Uśmiecham się.
- Mam dla ciebie prezent, mamusiu. Kocham cię! - Wyciągam zza pleców trzy stokrotki. Pokazuję mamusi.
Mama sięga po stokrotki. Wkłada je do różowej szklanki. ''Dziękuję kochanie''.
- Zaraz będą naleśniczki, słoneczko. Idź jeszcze się pobaw. Zawołam cię. - Mówi. Wykonuję jej prośbę.
Siadam na brzegu piaskownicy. Sięgam po wiaderko. Robię ciasto. Dosypuję mąki, dolewam mleka, nie mam prawdziwych składników, ale mam piasek. To wystarczy. Wsypuję piaskową masę do różowej foremki, dokładnie wszystko wciskam. Odwracam foremkę, kładę ją na plastikowej, różowej podkładce. ''Babko, babko! Udaj się! A jak nie, to cię zjem!'' - śpiewam i klepię foremkę. Mia nauczyła mnie tej piosenki. Powoli i delikatnie ją podnoszę. Babka się udała. Ozdabiam ją listkami i kwiatami bzu, który kwitnie w naszym ogrodzie.
Mucha. Mucha właśnie usiadła na mojej idealnej babce. Przeganiam ją machnięciem rączki. Pod dom podjechało auto. Tata wrócił z pracy.
Słyszę świst. Głośne uderzenie. Ziemia trzęsie, przez chwilę. Rozglądam się. Wstaję, biegnę. Nic nie widzę. Nie mogę oddychać. Mam łezki w oczach. Krzyczę. Siadam pod drzewem, gdzie wcześniej były motylki. Trzy motylki, trzy stokrotki, Mia, biały motylek, sukienka, Mia. Gdzie jesteś?
Słyszę krzyk tatusia. Woła mnie.
- Tatusiu? - Szukam go, nie widzę.
- Elizabeth. Skarbie - bierze mnie na ręce. Wtulam główkę w jego ramię. Gładzi mi włosy. Biegniemy po mamę. Zabieramy pieniążki. Telefony. Koc i jakieś jedzenie z szafek. Cieplejsze ubrania, ale jest lato. Tata wysyła mnie i mamusię do auta. Biegniemy. Wsiadamy. Tata przynosi kluczyki.
- Co się dzieje?
- Nic kochanie, nic - uspokaja tatuś.
Jedziemy. Gdzie? Zaczynam płakać.
Jest lato. Trzy stokrotki, trzy motyle - jeden biały, biały jak sukienka Mii. Mia. Ma piękne imię.
- Wojna - mówi tatuś do mamusi. Szeptem. Myśli, że nie słyszę.
- Stało się, - mówi mamusia i sięga po papier i długopis - napiszę dla niej kartkę, jedziemy na peron. - Mama nigdy nie pozwalała mi pisać długopisem.
- Jesteś pewn...
- Dla jej dobra.
Ściskam moją pluszową świnkę, którą wczoraj zostawiłam w aucie. Byliśmy kupić biszkopty. Biszkopty są super. Mia. Mia też lubiła biszkopty. Trzy stokrotki, trzy motyle - jeden biały jak sukienka Mii. Jest lato. Zasypiam.
---------
Zostawcie gwiazdkę i wyczekujcie kontynuacji!
Kolejna część niedługo.
Mam nadzieję, że się spodobało!
CZYTASZ
Stokrotki i motyle
ActionSiedmioletnia dziewczynka bawi się w piaskownicy, gdy wybucha wojna. Czy odnajdzie rodziców i siostrzyczkę?