Rozdział 6.

160 12 1
                                    

Co ? Córką demona i człowieka ? Przecież moi rodzice są normalnymi ludźmi i nie istnieją takie rzeczy jak demony...

- Nie wiem o co wam chodzi, ale wy dwaj macie stąd natychmiast wyjść. Robicie ze mnie jakiegoś debila !? Moja matka nie żyję, ja właśnie wybudziłam się ze śpiączki, a wy wchodzicie tutaj, udajecie jakieś FBI i do tego wszystkiego mówicie mi jeszcze, że jestem jakąś hybrydą !? - zaczęłam krzyczeć tak głośno, że sama się siebie przestraszyłam. Ale ich to nie ruszało, stali nieruchomo i patrzyli się na mnie z litością.

- Posłuchaj.. - ciągnął dalej zielonooki - Mówiliśmy, że to co usłyszysz będzie totalnie nienormalne, ale obiecuję ci, wszystko co właśnie przed chwilą powiedziałem było prawdą. Cholernie trudną do zrozumienia, ale jednak prawdą, więc proszę zaufaj nam i opowiedz nam o tym co się stało.

- O niczym nie mam zamiaru wam mówić, a w szczególności o tym co się wydarzyło tamtego dnia !

Powiedziawszy to zaczęłam szybko zrywać z siebie wszystkie doczepione do mojego ciała igły i wenflony i rzuciłam się w stronę drzwi. Winchesterowie byli tak zaskoczeni, że zyskałam kilka sekund przewagi. Po otwarciu drzwi ujrzałam długi, biały korytarz na którym było tylko kilka zamyślonych, niczego nieświadomych ludzi i nieużywanych przez nikogo krzeseł. Ruszyłam w lewo i biegłam ile sił w nogach, aż w końcu znalazłam znak pokazujący skręt do głównego wyjścia. Mimo moich bosych stóp i jakiejś plastikowej 'torby' wiszącej na mnie (bo niestety nikt nie był tak łaskawy, żeby oddać mi moje ubrania oraz buty), nie mogłam przestać uciekać przed tymi psycholami. Po ostatnim skręcie zauważyłam szklane drzwi wiodące do upragnionej wolności, ale wtedy ich usłyszałam. Tupot wielkich stóp ciągnął się za mną od czasu ucieczki z mojego pokoju, jednak teraz był o wiele bardziej wyraźny i przerażający.
Przestraszona i ledwo mogąca złapać oddech, musiałam zacząć biec jeszcze szybciej, więc zrobiłam to.
Sprintem wybiegłam na zewnątrz. Jedyne co widziałam to umykających z mojego pola widzenia zdziwionych ludzi i wielki rozciągający się parking zaopatrzony w rozmaite modele samochodów. Ale nie było tam żadnej kryjówki. Mimo to biegłam dalej, a moje stopy jeszcze bardziej bolały niż wcześniej uderzając nimi o zimną posadzkę. Chciałam uciekać dalej, ale nie miałam już siły, musiałam się zatrzymać.
Zmęczona ukryłam się za pierwszym lepszym autem i z nadzieją w sercu wyjrzałam za maskę samochodu, by zobaczyć czy zgubiłam tych matołów. I tak też było, ani śladu członków Załogi G. Uśmiechnęłam się do siebie i zaczęłam rozmyślać o tym jak dostać się do domu, jeśli szpital jest na drugim końcu miasta.

Trudno, najwyżej będę musiała jakoś zdobyć pieniądze i zadzwonić do taty z budki telefonicznej, albo przyjechać jakoś autobusem lub metrem.

Powoli wstałam i zaczęłam się prostować, a braci dalej nie było widać.

Pewnie ich gdzieś zgubiłam jak wbiegłam w to morze aut, pomyślałam z szyderczym uśmieszkiem

Musiałam się dostać do bramek wjazdowych i wyjazdowych szpitala, więc zaczęłam iść w prawo, bo mimo, że nie byłam często w tym miejscu to zapamiętałam je bardzo dobrze, po tym jak przyjechaliśmy do mojej babci, która niestety umarła w dzień naszych odwiedzin.

Po tym jak już minęłam bramki, nagle zaświeciła mi się lampka w głowie.

Po co mam szukać budki telefonicznej, albo żebrać o pieniądze na bilet, jeśli mogę złapać stopa ?

A więc tak też zrobiłam. Zaczęłam machać jedną ręką, do kierowców jadących od strony szpitala w stronę miasta, aż w końcu po kilku minutach zatrzymało się auto. Niestety nie mogłam zobaczyć kierowcy, bo słońce świeciło zbyt mocno w tamtym momencie, ale auto było przepiękne. Muszę przyznać, że było lepsze nawet od mojego starego autka, które niestety musiało 'umrzeć' w tamtym wypadku.
Podchodząc bliżej nie mogłam uwierzyć w to co zobaczyłam. Ten samochód to przecież nie byle jakie auto, to pieprzony Chevrolet Impala z 67' !
Mimo wielkiego podziwu względem auta i znakomitego gustu właściciela, przypomniałam sobie, że muszę jak najszybciej dostać się do domu, więc wskoczyłam na tylne siedzenia, ponieważ na przednim siedziała jakaś kobieta, zapewne żona kierowcy.

Urodzony ŁowcaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz