P.O.V. Cylisia Garcia
— Myślałem, czy nie chciałabyś wyjść ze mną w sobotę, Cylisia. Co o tym myślisz? Halo, słyszysz co mówię? — Marcus pomachał mi gwałtownie swoją ręką przed twarzą. Poniedziałkowe lekcje się już skończyły, w trakcie wychodzenia ze szkoły Marc mnie złapał. Uganiał się za mną odkąd pamiętam, a moja odpowiedź za każdym razem brzmiała przecząco.
Naprawdę podziwiam jego determinację, ale powinnien w końcu zrozumieć słowo "nie". Oczywiście, był przystojny, gęsta burza blond loków panująca na jego głowie, srebrzyste tęczówki, porosty nos, zarysowane linię twarzy. Był miły, zawsze pomagał jak ktoś miał problem, wysyłał notatki nieobecnym uczniom, z którym chodził na zajęcia. Ale to po prostu nie był ten typ. I nie miałam w zwyczaju umawiać się z chlopakami i robić im złudnej nadzieji.
I poważnie był początek tygodnia, nauczyciele w Lakeport potrafiliby wymęczyć nawet umarłego. Mam na głowie obecnie teraz do odrobienia kilka prac domowych i naukę na dwa sprawdziany.
— Marcus — westchnęłam ciężko — Naprawdę doceniam twoje starania, ale moja odpowiedź jest taka sama jak poprzednio. Nie interesują mnie randki z tobą.
Spojrzałam na niego, uśmiechając sie przepraszająco. Lubiłam go, ale tylko w postaci dobrego kolegi, na którego można liczyć.
Zmienił wyraz twarzy z pogodnego na pochmurny, wyglądał jak deszcz i mgła.
— Ale... — nie dane było mu dokończyć, ponieważ mój telefon zaczął być bombardowany telefonami od moich przyjaciół, którzy czekali na mnie przed szkołą.
— Naprawdę muszę już iść, wybacz. Zobaczymy sie jutro na biologii, narazie Marc!
I uciekłam z dala od niego, poważnie ten człowiek był taki natrętny, że miałam tego po dziurki w nosie. Unikam go jak mogę, ale i tak potrafi mnie znaleźć, jakby conajmniej zamontował mi gps i dokładnie wiedział kiedy i gdzie może mnie złapać.
Poprawiłam torbę na ramieniu i ruszyłam szybko w kierunku głównych drzwi. Odpisałam Prissy szybko na wiadomość, którą do mnie wysłała z zapytaniem, gdzie jestem, że już wychodzę. Odesłała mi tylko uśmiechnięta emotkę z informacją, że czekają.
I w tym momencie wydarzyło się coś typowego. Zderzyłam się czołem z jakąś dobrze zbudowaną klatką piersiową. Podskoczyłam lekko w miejscu, zalękniona. To chyba pora, aby nie wisieć w telefonie podczas chodu.
I nie, między mną, a osobnikiem z którym doszło do zderzenia, nie zaczęły przelatywać magiczne iskry, nie spojrzeliśmy w swoje oczy zatracając się w ich kolorze, nie zakochaliśmy się od pierwszego wejrzenia, jakby to było w typowych fanfiction z Harrym Styles'em, bądź inną gwiazdą typowego słodkiego pop'u.
— Uważaj trochę — wnioskując po głosie wpadłam na chłopaka, który syknął do mnie nieprzyjemnie. Uniosłam rękę, by rozsmasować swoje czoło, następnie uniosłam spojrzenie na rozmówcę.
Zmarszczyłam brwi. To są chyba żarty i osoba, która napisała scenariusz mojego życia, to zdecydowanie sie zbyt dobrze przy tym bawi, oglądając to wszystko z góry. Przede mną we własnej osobie stał Finn Flores. Jego czarne, lekko dłuższe włosy opadały mu na czoło, blado-niebieskie tęczówki wpatrywały się we mnie chłodno. Miał prosty nos, zarysowaną żuchwę, tak samo jak kości policzkowe. Równie czarne brwi były zmarszczone złowrogo. Ale, hej! Przecież nie wpadam na ludzi specjalnie. Dostrzegłam w jego uchu małą słuchawkę bluetooth.
— Przepraszam — chłopak odgarnął swoje włosy z czoła — Zagapiłam się.
Finn spojrzał na mnie znowu tylko, swoim zimnym spojrzeniem, następnie nie zwracając na mnie większej uwagi, ruszył w kierunku, do którego wcześniej zmierzał nie poświęcając mi więcej uwagi. Naprawdę, dziwny typ. Wzruszyłam ramionami i popchnęłam masywne drzwi prowadzące na dziedziniec, skierowałam się w stronę parkingu.
CZYTASZ
Romantic Lover
Teen FictionSpróbuj rozgryźć. Czujesz? Ten gorzki smak? Co jeśli popularna Cylisia Garcia będzie próbowała się zaprzyjaźnić ze szkolnym aspołeczniakiem, który nie jest taki nieśmiały, jak dotąd przypuszczała? [start: 03.02.2024 - ?]