O boże stara! - wykrzyknęła Julka drażniąc bębenki słuchowe trzymającej przy uchu telefon Natalie - Tyle się wydarzyło!
Dziewczyna lekko skrzywiła się słysząc krzyki po drugiej stronie. Stała ona w salonie, przed szybą balkonową, popijając poranną kawę i oglądając przez szybę szary, ponury świat.
Dziś w nocy, po rozmowie z tatą umówili się na godzinę trzynastą w centrum. Musiała przyznać, że deszczowa pogoda zdecydowanie nie dopisywała i wprowadzała ją w jeszcze bardziej depresyjny nastrój. Tym bardziej, że po niespodziewanym telefonie miała złe przeczucia.
- Słyszałam o wszystkim co się wydarzyło - odezwała się już spokojniej Julka, przypominając o swojej obecności - O tym, że pogodziliście się z Janem... I o tym co zrobiła Alice.
Natalie lekko się spięła. Do tej pory nie przetrawiła do końca afery z przyjaciółką. A może raczej byłą przyjaciółką? Czy powinna jeszcze utrzymywać z nią kontakt po tym co zrobiła? Jedynym krokiem jaki Alice wykonała po całej akcji, było wysłanie Natalie krótkiego sms'a o treści przepraszam. Potem już się nie odezwała.
- Rozmawiałam z nią - z zamyśleń ponownie wyrwał ją głos Julki - Nie będę jej usprawiedliwiać, bo to zachowanie było karygodne i nie zasługuje na wybaczenie. Tym bardziej, że to ona powinna z tobą o tym porozmawiać. Jednak, Alice aktualnie ma naprawdę ciężką sytuację. Z resztą, sama do ciebie zadzwoni. Jeśli nie dziś to jutro.
Zadzwoni do niej? Dziewczyna przekręciła oczami i ruszyła w stronę kuchni by umyć trzymany, pusty już kubek. Nie rozumiała, co to za tajemnicza i trudna sytuacja spotkała Alice, jednak wciąż miała złe przeczucia. Możliwe, że naprawdę było jej przykro, jednak czuła, że to nie koniec niespodzianek.
Jakże trafne spostrzeżenie
- Dziękuję za wszystko - odpowiedziała artystka siląc się na uśmiech, którego Julka i tak nie mogła zobaczyć - Już jutro wracam do Chicago, więc znów się spotkamy. Wszystko ci dokładnie opowiem, tymczasem postaraj się wytrwać jeszcze jedną dobę beze mnie!
- No, już ledwo daję radę - Julka udała westchnięcie, po czym się zaśmiała - Będę czekać na dokładne opowieści o Janku wraz ze szczegółami. A teraz już ci nie zabieram czasu, ale pamiętaj o zabezpieczeniu! - Natalie już otwierała usta by odpowiedzieć, ale przyjaciółka ją wyprzedziła - Też cię kocham!
Po chwili rozległ się dźwięk zwiastujący zakończenie połączenia. Dziewczyna po raz drugi przekręciła oczami i dokończyła mycie wciąż trzymanego naczynia. Odłożyła kubek na suszarkę i spojrzała na zegar. Musiała już zacząć się szykować, jeśli chciała zdążyć na czas. Temat Alice zostawi na później, narazie nie ma się czym przejmować.
Ogarnęła się szybko i wyszła z mieszkania zamykając je na klucz, gdyż Janek z samego rana musiał się gdzieś udać. Nie wnikała, w końcu ona też miała sprawy do załatwienia.
Uśmiechnęła się, próbując dodać sobie otuchy przed nadchodzącą rozmową i zbiegła po schodach.
~•~
- Natalie? - zapytała niepewnie Alice słysząc przez telefon szum wiatru - Możemy... porozmawiać?
Siedziała ona na hokerze, przy wyspie kuchennej w swoim małym, jednak gustownie urządzonym mieszkanku. Tępo wpatrywała się w garnek postawiony na kuchence i obgryzała dopiero co pomalowane paznokcie.
Zdawała sobie sprawę jak ohydny był ten nawyk. Brzydziła się samą sobą. Jednak w obecnej sytuacji, gdy ledwo wiązała koniec z końcem, nie potrafiła pozbyć się ciągłego stresu.
Zapewne będzie to robić przez jeszcze bardzo długi czas.
- Słucham - usłyszała chłodny głos dziewczyny po drugiej stronie - Jednak się streszczaj, bo aktualnie idę na ważne spotkanie i jak już się tam zjawię, będę musiała się rozłączyć.
Alice wzięła głeboki wdech. Niszczyła wszystko. Zarówno swoje życie, jak i to należące do jej najbliższych. Świadomie wybrała tę drogę, a jednak... Czuła, że to źle się skończy.
Bardzo źle
A jednak brnęła w to dalej. Potrzebowała każdego grosza, jaki pojawił się na wyciągnięcie jej ręki. Bez tego była skończona.
W końcu mimo wsparcia przyjaciół, nie byli w stanie opłacać jej rachunków prawda? Codziennie kupować czegokolwiek do zjedzenia, byle nie umrzeć z głodu. Musiała udźwignąć ten ciężar sama.
Nawet prowadząc do autodetrukcji, której fala dosięgnie jej najbliższych.
A szczególnie jedną osobę.
Obgryzła ostatniego paznokcia i zacisnęła rękę w pięść. Zamknęła oczy zmuszając się do powiedzenia obrzydliwego kłamstwa.
- Obiecuję, że to już się nie powtórzy.
Po jej policzku spłynęła samotna łza.
Szkoda, że ta obietnica to puste słowa, a ona, wspaniała przyjaciółka, zniszczy życie Natalie jeszcze bardziej.
~•~
Mimo pory dnia, centrum warszawy zdecydowanie było oblegane.
Natalie przeciskała się między tłumem, niepewnie rozglądając się na boki. Próbowała wypatrzeć go wśród przechodniów, których było tu całkiem sporo.
Ominęła dwójkę nastolatków i starszą panią, zawieszając wzrok na ławce przed Pałacem Kultury.
Tej samej, na której siedzieli z Jankiem podczas ich pierwszej rozmowy po dłuższej przerwie.
Przełknęła ślinę powłucząc nogami w tamtym kierunku. Zdecydowanie owa nieszczęsna ławka już nigdy nie będzie przynosić dobrych wspomnień.
Stanęła przed starszym mężczyzną i spojrzała z góry na jego czarną czuprynę. Zauważyła, że miał o wiele więcej siwych włosów niż ostatnio.
Jej ojciec wyczuł, że ktoś się mu przygląda i podniósł na nią zmęczony wzrok. Zielone oczy zdecydowanie miały w sobie mniej życia i blasku niż niegdyś.
- Siadaj.
Dziewczyna niepewnie usiadła obok ze zmartwieniem wypisanym na twarzy. Teraz jej obawy sięgały maksimum.
- Chcesz zacząć od początku, czy najpierw powiedzieć ci wprost co się stało? - spytał wypranym z emocji głosem spoglądając na przelatujące nad nimi ptaki.
Natalie wygięła palce. Do jej głowy dochodziły najczerniejsze scenariusze, których na co dzień nigdy by do siebie nie dopuściła. Teraz jednak obawiała się najgorszego.
Spojrzała niepewnie na mężczyznę po czym wzięła głeboki wdech.
- Powiedz wprost.
On leniwie przeniósł swój wzrok z ptaków na jej spiętą twarz. Po chwili odetchnął i spojrzał przed siebie z kamienną twarzą, w bliżej nieokreślony punkt.
- Twoja mama nie żyje.
Natalie poczuła jak z jej twarzy odchodzi krew, a serce staje w miejscu.
~•~
Szkarłatna ciecz spływała szczelinami w chodniku prosto ku kratce sciekowej znajdującej się obok na ulicy. W oddali już majaczyły światła odpowiednich służb, a dźwięk donośnych syren odbijał się od ścian zabudowy tworząc echo.
Niektórzy mijali miejsce zdarzenia szerokim łukiem, inni przystawali przerażeni lub mdleli czy wymiotowali pierwszy raz widząc tak straszny widok.
Nic po niej nie zostało.
To była za duża wysokość, by cokolwiek po niej zostało.
Zarówno jej dusza jak i ciało rozpadły się na kawałki.
Zupełnie jak życie jej najbliższych osób.
W jednej chwili zawaliło się tak wiele spraw. Jednak to nic nowego prawda?
W końcu każdy z nas łamie obietnice, czyż nie?
CZYTASZ
Promise | Jann II [ZAWIESZONE]
FanfictionSkładanie obietnic zaufanym osobom daje nam poczucie spokoju i pewności. Wiemy, że możemy na taką osobę zawsze liczyć, napełniamy się optymizmem i nadzieją. Jednak czy obietnica najbliższej osoby wystarczy, aby przebić się przez napierające na nas k...