Czas zabójstwa 18:30
Alice Orman wyciągnęła z piekarnika ciasteczka, rozkoszując się cudownym zapachem czekolady.
Jedną z rzeczy, które uwielbiała, było pieczenie.Ale o wiele bardziej wolała robić, to co kocha, z kimś, niż w samotności.
Nie chciała przeszkadzać Grace, ona na pewno miała ważniejsze sprawy, naukę, czy zajęcia.
- Hibbi czas na jedzenie! - zawołała. Jej pupil w mgnieniu oka przybiegł do niej, merdając ogonem. Kobieta sięgnęła do szafki u góry po ulubioną, niebieską miseczkę Hibbiego, z rysunkiem trzech, psich łapek, i wzięła karmę, stojącą na podłodze. - Smacznego, malutki. - wsypała jedzenie i pogłaskała gładką sierść psiaka.
Niespodziewanie usłyszała głośne Galaxy Bells, wywodzące się z jej telefonu, który leżał na blacie drewnianej wyspy.
- Halo?
- Cześć, siostra. Słuchaj... kiepska sytuacja, dzieciaki się rozchorowały, mają gorączkę, pokaszlują. Ciągle mówią tylko mama i mama. Nie wiem już co robić. - rzekła, piskliwym, jednak załamanym głosem.
Emma Orman miała tylko dwadzieścia lat, podczas gdy los zesłał na nią ciężkie zadanie, w postaci opieki nad dziećmi Alice.
Świat nie mógł się dowiedzieć dlaczego było tak, a nie inaczej.
Allie otrzymała najwspanialszą pomoc od swojego rodzeństwa, kiedy była w krytycznym okresie swojego życia.
- Słyszysz mnie? One wyją i wyją. Już wytrzymać nie mogę.
Do Allie dobiegł płacz jej kochanych dzieci.
Tak bardzo chciałaby być przy nich. Móc ich przytulić, ucałować ich główkę na dobranoc, czy bawić się w "akuku", tak samo jak z niegdyś małą Grace.
- Przylecę najbliższym samolotem. W sumie miałam taki zamiar od wczoraj, ale niepotrzebnie to przekładałam. Podaj małym leki, zaśpiewaj kołysankę. Spróbuj ich uspokoić i powiedz, że mama za niedługo będzie.Wtedy jeszcze nie wiedziała iż ostatnie zdanie to jedno, wielkie kłamstwo.
- Zaśpiewam im "Z popielniczka na Wojtusia". - mruknęła Emma przyśmiewawczo. - Może zorganizuję przeprowadzkę do Londynu?
- Czy ciebie do reszty powaliło?
- Nie wytrzymam dłużej w tej Warszawie.
- Ustaliłyśmy już dawno... Ty będziesz w Polsce, a ja w Anglii. Poza tym mieszkasz tam od pięciu lat i co ci tak nagle strzeliło do głowy z tą przeprowadzką?
- A to że ja sobie nie daję rady, wiesz? Poprostu męczy mnie już takie życie. Tak, rozumiem, musisz pozałatwiać wszystkie sprawy, ale ja wykończę się psychicznie.
- Przepraszam, Em. Kiedyś ci to wynagrodzę, obiecuję.Obiecanki, cacanki.
- Źle wybrałaś, mamo.
Kobieta cała zesztywniała.
Mamo? Ktoś powiedział do niej "mamo".
Przeczuwała kto.
- Allie? Halo? Allie Co jest?
Słowa jej siostry nagle stały się przytłumione i ciche.
Alice zaćmiło.
- Wreszcie nadeszło nasze spotkanie. Wspaniale, czyż nie? - postać podeszła do niej, wcześniej wciskając czerwoną słuchawkę na telefonie blondynki.
- Jak? - szepnęła, kiedy łzy zaczęły zbierać się w kącikach oczu. - Jak?
- No cóż, nie jestem głupią osobą. Rozumiesz co mnie zastanawia? Dlaczego ty nawet nie próbujesz zaprzeczyć tylko odrazu pytasz jak? Plus powinnaś zamykać drzwi domu. - postać wlepiła w nią swoje ciemne spojrzenie. Alice dostrzegła szaleństwo. Szaleństwo i frustrację.
- On, on...Proszę, porozmawiajmy normalnie jak matka z...Nie skończyła.
Zjawa musiała być już wcześniej idealnie przygotowana. Pragnęła spełnić swój plan.
Zakneblowała przerażoną ofiarę, umożliwiając jej wypowiedzenie następnych marnych wyrazów.
Kobieta płakała, wierzgała nogami, szarpała całym ciałem, krzyczała, lecz na próżno, ponieważ szmatka zagłuszała wszelakie dźwięki. Hibbi gryzł postać, ale materiał ubrań musiał należeć do grubych tkanin, bo nie zrobiło to na niej żadnego wrażenia.
Wkrótce oddech Allie z nadmiernie przyspieszonego, zamienił się w płytki i ledwo wyczuwalny.
CZYTASZ
Zjawa (dawna wersja)
Mystery / ThrillerJestem cieniem lub twoim koszmarnym złudzeniem. Tortury to moje drugie imię. Zakradam się i zabieram duszę, ciało natomiast boleśnie kruszę. Uciekaj póki możesz, bo kiedy już cię wybiorę, popadniesz w głęboki obłęd... "Zabiło, zabija i będzie zabij...