Rozdział 1

45 4 9
                                    

Wstałam o piątej czterdzieści pięć. Ubrałam się w szare dresy i czarny top na ramiączka. Założyłam naszyjnik z łapką pieska. Z tyłu tej łapki jest wygrawerowane imię mojego pierwszego psa. Dostałam ten naszyjnik na moje dwunaste urodziny, więc ma już pięć lat i o dziwo się nigdy nie zerwał. Wracając do mojego dzisiejszego wyglądu, związałam włosy w kucyka. Spakowałam się i zeszłam na dół, aby wyjść z domu i ruszyć do szkoły. Założyłam czarne trampki i wyszłam. Zauważyłam, że mój brat stoi opierając się o swoje auto. Spojrzał na mnie, a ja posłałam mu pytające spojrzenie. Nasza relacja praktycznie nie istniała.

- Hej Nancy! Wsiadasz? - krzyknął.

- Od kiedy ty taki uprzejmy, co? - zapytałam.

- Nie to nie, tylko pytałem - odpowiedział wsiadając do swojego czarnego bmw m3.

- Bez obaw, do szkoły mam tylko dziesięć minut piechotą. - uśmiechnęłam się do niego ironicznie i ruszyłam przed siebie. Za dwa tygodnie będą wakacje, więc teoretycznie nie muszę już chodzić, bo są same luźne lekcje. Ale chodzę tam z nudów.

*****

Jakoś szybko minęły wszystkie lekcje. Wracam właśnie do domu. Po dziesięciu minutach doszłam w końcu. Nogi mnie strasznie bolą. Zauważyłam, że na podwórku jest nie kto inny, jak sam Colin Walker z kolegami. Colin to mój brat, bo zapomniałam wam powiedzieć jak ma na imię. Ten obok niego, to Nathan Smith, nienawidzę go, bo zawsze musi się do mnie odezwać. A ten obok Nathana, to Ethan Davis, jego nawet lubię, ale nie darzę go praktycznie żadnym uczuciem. I ostatni to Charlie Thomas. Tak końcowo mówiąc to żadnego z nich nie cierpię. Ruszyłam w stronę drzwi wejściowych, ale poczułam czyjąś dłoń na moim ramieniu. Kurwa, kurwa, kurwa. Dobra odwracam się. Japierdole. Znowu on.

- Czego ty chcesz ode mnie? - zapytałam. Wkurwił mnie ponownie.

- Mogłabyś być trochę milsza - odpowiedział Nathan.

- No kurwa odpowiesz czy nie? - przewróciłam oczami. - Nie mam ochoty tracić na ciebie czasu.

- Dlaczego mnie nienawidzisz?

- Bo mi dogryzasz na każdym kroku. Mam już tego dość. Zawsze mi wchodzisz w drogę. I zawsze musisz się odezwać. Gdybyś był choć odrobinę milszy może nie miałabym nic do ciebie. - Odpowiedziałam patrząc prosto w jego brązowe tęczówki. Były ładne, on cały też, ale jego charakter i traktowanie mnie jak najgorszą szmate już nie było za bardzo ładne.

- Ja ci przypomnę, że to ty kilka lat temu uderzyłaś mnie bez powodu w policzek.

- Bez powodu tak? To kurwa dlaczego mnie wkurwiałeś? Poza tym to było dawno, wtedy miałam dobry kontakt z Colinem i wami, ale później wszystko się zjebało. Zjebała się ta dobra relacja, później była czysta nienawiść do was. - W kącikach moich oczu pojawiły się łezki, zaczęłam szybko mrugać, aby się ich pozbyć.

- Przy mnie nie musisz ukrywać łez.

- Pierdol się.

- Z tobą zawsze - poruszył dwukrotnie brwiami z tym jego uśmieszkiem.

- Po chuja ty w ogóle ze mną gadasz? Dlaczego od tamtej pory się nie odwaliłeś?

- Bo mi na tobie kurwa zależy.

- To masz problem - mruknęłam i weszłam do domu. Ignorowałam jego ciągłe wołanie.

*****

Dobijała godzina szesnasta. Ja wciąż leżałam na łóżku z książką. Zamierzałam tak przeleżeć do północy tak jak zawsze, ale przerwało mi pukanie do drzwi.

We Met Through A Brother || CHWILOWO ZAWIESZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz