Rozdział 2

44 3 7
                                    

Jedyne co pamiętam to nagle uderzenie i słowa brata "On w nas wjedzie Marry"  potem słyszałam tylko karetke. Pamiętam jak brat śpiewał piosenkę Perfect a dalej pamiętam jego ostatnie słowa. Może powiedział coś jeszcze? Może wypowiedział jakieś słowo którego nie usłyszałam a które było bardzo ważne? Nie wiedziałam. Ale Mike żył
Musial.
Bez niego będę sama. Nie będą już na mnie mówic "Siostra tego ładnego z ostatniej klasy". Jak na mnie będą mówić ? "Siostra zmarłego z najstarszej klasy"?
Nie
Nie
Nie
On zyje. Jest tu. Jest w sali obok
-Mike - powiedziałam od razu po przebudzeniu.  Byłam w sali szpitalnej. Widziałam że miałam kroplówkę. Wiele dźwięków docierało do moich uszu. Żaden nie zabolał jak płacz mamy. Tata ja pocieszal. Kobieta w rozpaczy przytulała mojego ojca.
Czyli go nie ma....
Pomyslalam po czym od razu wyrzuciłam ta myśl z głowy. Przecież on zyje .
- Skarbie - szepnęła mama. W jej oczach nadal były łzy. Jednak była silna.
- Hej Marry nazywam się Anna i będę się tobą opiekować. - powiedziała i założyła mi coś na palec.
- Gdzie on jest - powiedziałam cicho - Gdzie jest Mike - powiedziałam trochę pewniejszym głosem. Bałam się odpowiedzi ale z jednej strony strasznie chciałam ją usłyszeć. Może mój brat tu był. Może zaraz się obudzę. Może zaraz wstanę i pójdę do pokoju Mika i zacznę go budzić.  Nagle spojrzałam na mamę pytająco.
Czy on już nie żyje. Nie nawet tak nie myśl Marry on zyje. Jest w innej sali. Napewno. Jej wzrok mówił jedno. To co niestety myślałam. Mika nie była. Czy można mnie nazwać jedynaczką? Zawsze o tym marzyłam ale nie w ten sposób. Nie chciałam stracić brata. Wolałbym żeby był i miałbym tego głupiego denerwującego mnie brata który w każdy lany poniedziałek budził się wcześniej aby wylać mi na głowę wiadro wody. Wolałabym nic go. Nie chce być sama. Chce mieć brata.
Nie mam brata...
- Chce być z nim na sali. - powiedziałam do pielęgniarki. Miałam szklane oczy. - Czy on..... Czy go już nie ma. Poszedł do nieba ? - brzmiało to jakbym miła jakieś 5 lat. Jednak po śmierci ukochanej osoby o śmierci mówi się raczej neutralnie żeby nie wymawiać słowa "śmierć " czy "umarł ". Niewiem czy inni tak robią ale tak robię ja. Nie będę mówić że nie żyje tylko że poszedł do nieba. Bo napewno poszedł tam. Był za dobry na piekło. Nawet jak się z nim klucilam to i tak go kochałam.
- Myszko - Powiedziała spokojnie Anna - twój brat odszedł..- Powiedzila a mnie zamurowało. Nie rozumiem jak można drugiemu człowiekowi powiedzieć t o tak w prost. Może ta kobieta powiedział to już tylu osoba że wie jaka będzie reakcja i sama wie jaka na to reagować . Bolało. Takich ran już nic nie zagoi. Nawet lata w szczęściu będą tylko plasterkiem. Kiedyś się zerwie i dalej będzie piekło. Nie wyobrażam sobie życia bez niego. Bez głupich gadek.
Bez głupich komentarzy.
Bez głupich pytań.
Bez tego jego głupiego uśmieszku który zawsze miał na twarzy podczas mówienia strasznie czarnego żartu. Nie. Teraz życie nie będzie takie samo.
Już nic mnie nie uszczesliwi. Potrzebowałam go. Potrzebowałam mojego brata. Teraz byłam jedynaczką. Zawsze chciałam na być ale nie w taki sposób.
- Spokojnie kochanie zostaniesz w szpitalu na kilka dni. Nic poważnego ci się nie stało. Jednak dla bezpieczeństwa zrobimy ci rezonans głowy i różne inne badania. - powiedziała i zobaczyła strach w moich oczach. - Spokojnie na rezonansie będzie ci na słuchawkach leciała muzyka a inne badania wcale nie są groźne. - powiedziala i się uśmiechnęła.
                       
                                ***
    Byłam już w domu. Nic niebylo takie same. Właśnie prasowałam swoją czarna sukienke w której miałam iść na pogrzeb swojego brata.
Pogrzeb mojego brata
Prawie ja przypalilam gdy znów wybucham nieopanowanym płaczem.
- Już skarbie będzie dobrze - powiedziała mama i mnie przytuliła - pięknie będziesz w niej wyglądać. - powidziala.
- Dzięki ,ale nie chciałam wykorzystywać tak pięknej sukienki na tak smutny dzień - widziałam ,że mama ma szklane oczy. Ja też. - Spokojnie mamusiu będzie dobrze. - powiedziałam i przytuliłam mamę. Nigdy nie byłam przygotowana na potzegnanie brata. Chyba nikt nie jest na to przygotowany. Miałam nadzieję że dożyje wraz z nim starej starości. Będziemy razem w domu starców i robić sobie psikusy. Czasami śmieliśmy się że założymy gang staruszków. Będziemy w nim okłamywać ludzi i robić głupie żarty. Teraz ubieram się na jego pogrzeb. Teraz jedyny żart jaki pasuje to "jestem dwa metry nad tobą". Zawsze miałam z nim czarny humor. Lubiłam ten humor. On też go lubił. Mama zawsze się denerwowała gdy słyszała kolejny żart o Afryce. Mike je lubial.
       Wszyscy byliśmy gotowi na wyjazd.
- To jak jedziemy ? - zapytał tata. Zawsze się tak pytał.
-Jasne- powiedzialam i znów zesmutnilam. Pamiętam jak tata się tak pytał a Mike zawsze odpowiadał " Nie stoimy". Nikt nigdy się z tego nie śmiał ale to było słodkie. Bardzo słodkie.
      Siedziałam w pierwszej ławce. Chodziłam do kościoła dość często. W miesiącu starałam się chodzić 2 razy. Jednak teraz już nie będę chodzić tu tak ochoczo. Tuż za mną siedział Charlie. Jak zawsze miał pieknie ułożone włosy. Były idealne jak on. Z jego oczu spływały łzy. Bardzo dużo łez. W końcu Mike był jego najlepszym kumplem. Czasami myślałam że są czymś więcej niż "tylko kumplami". Pożyczali sobie bluzy i inne ciuchy ale zawsze mówili że nie chca być razem. Jakoś nigdy nie myślałam aby mój brat był gejem. Nie mam nic do osób tej orientacji jednak to do niego nie pasowało.
       Widziałam trumnę mojego brata zjeżdżająca pod ziemię. Płakałam. Nie zwracałam uwagi na ludzi. Była zima więc mama kazala ubrać mi kurtkę. Na początku nie chciałam jej ubrać jednak teraz chciałbym jej podziękować bo inaczej bym tam zamarzła.
        Zostałam tylko ja i Charlie. Jego i moi rodzice rozmawiali.
- Hej - powiedziałam pod nosem. To było strasznie głupie. Odpowiedziała mi cisza. Nawet na mnie nie spojrzał. Nie dziwię mu się. Nie chciałbym być na pogrzebie kumpla i jakaś laska podeszła by i chciałby zagadać. Chłopak spojrzał na mnie. Nic nie mówił.  W oczach miał łzy. Nie były duże i nie lały się strumieniami. Było ich mało.
- Charlie idziemy - powiedziała jego mama. Lubiłam jego mamę. Była taka neutralna. Zawsze mogłam się jej wygadać. Charlot wiedział że podkochuje się w jej synie. Czasami nawet mi dawała rady jak go poderwać.
     Jakbym mogla zostałabym nad jego grobem nawet do jutra. Jednak nie mogłam. Rodzice kazali mi wracać. Byłam dalej przerażona tym ,że jak wrócę to go nie będzie. Nie pogodzę się z tym nigdy. Był dobrym człowiekiem. Nigdy nikogo nie skrzywdził. Czasem był wredny ale go kochałam..... Gdzie jesteś Mike? Czy cię zobaczę ?  

Powiedz ,że mnie kochasz Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz