Nicolas
Dwa lata później
Wszędzie jest krew. Na mnie, na betonowej drodze, na pistolecie no i oczywiście, na ofierze.
Krew, ciało, narzędzie zbrodni. Trzy najważniejsze dowody, które zawsze trzeba zamaskować. Krew należy wytrzeć, przedmiot wyczyścić i schować w bezpieczne miejsce, a zwłoki ukryć. Właśnie tylko gdzie? Próbowałem wielu sposobów, ale jeszcze nigdy nie odważyłem się ukryć ciała w grobie znajdującym się na starym, opuszczonym cmentarzu. Wydaje się to nie głupie, ale co jeśli okaże się, że miejsce jest strzeżone i działają kamery? Trafię do paki, a co za tym idzie - zniszczę życie sobie oraz moim rodzicom.
***
- Gdzie ukryłeś ciało? - spytał mój szef, gdy przekroczyłem linię gabinetu i zamknąłem drzwi.
- Na starym cmentarzu. W grobie. - Odetchnąłem, przygotowując się na zjebkę, jednak tym razem kierownik tylko pokiwał głową z uznaniem.
Kurwa wreszcie zrobiłem coś dobrze.
- A gdzie zostawiłeś broń? - Zadał pytanie, uważnie mi się przyglądając.
Wyglądał na około czterdzieści lat. Ścięty był na łyso. Szyję ozdabiały mu tatuaże przedstawiające zwierzęta, pistolet, a nawet czyjeś imię i datę. W uszach, w języku oraz w nosie dało się dostrzec srebrne kolczyki, a na palcach obu rąk dużo pierścieni. Zmarszczki pod zielonymi oczami były ledwo widoczne, a to wszystko dodawało mu jakiegoś pierdolonego uroku.
- W szafce na broń, zakodowaną kodem 4572 - odpowiedziałem, udając, że wcale nie interesuje mnie, po co zadaje oczywiste pytanie.
- Mhm - wymruczał pod nosem. - A ślady przestępstwa zataiłeś? - Podniósł brew, bawiąc się długopisem.
- Wszystkie. - Przełknąłem ślinę i popatrzyłem mu prosto w oczy. Dało się w nich dostrzec długo skrywaną złość. - Co to jednego - zapewniłem.
Po co te wszystkie idiotyczne pytania?
- Dobrze. - Odchrząknął. - Pewnie spytasz, po co te wszystkie oczywiste pytania. - Przejechał ręką po łysinie. - A no doszły mnie słuchy, że któryś z waszej trójki zrobił coś, czego nie powinien.
Tayler, Wolt i ja. Ktoś z nas jest oszustem. Któś z nas gra w gierki. Któs z nas kłamie. Czy to źle? Bardzo.
- Mogę już iść? - spytałem, gdy szef skończył swoją miłą pogawędkę, a przy okazji oznajmił, że jutro o 21 przy morzu odbędzie się wyścig, który muszę wygrać. Nie mogę. Muszę.
***
- Zamawiamy pizzę, jaką chcesz? - Hugo szturchnął mnie ramieniem.
Wpatrywałem się w telewizor, na którym aktualnie wyświetlał się jakiś serial puszczony z Netfliksa, a więc nie słyszałem pytania. Chłopak zbulwersowany brakiem odpowiedzi, przybliżył się do mnie i zadał pytanie jeszcze raz, tym razem prosto do mojego ucha.
- Ja pierdolę. - Wzdrygnąłem się. Wyprostowałem kręgosłup, po czym zlustrowałem wszystkich znajdujących się w pomieszczeniu.
- No co?! - spytałem, widząc durnowate miny tych jełopów. - Zmarły by wstał, gdyby usłyszał lwi ryk tego debila. - Wskazałem palcem na Hugo, który szczerzył się do telefonu. Pewnie pisał z jakąś dziunią.
- Dobra, nie praw morałów, tylko mów, jaką chcesz pizzę. Bo weźmiemy ci hawajską.
- Capriciozę, dużą. I sos czosnkowy - odparłem. - Zadowoleni? - Uśmiechnąłem się głupkowato.
CZYTASZ
Ride or die ||ZAWIESZONE||
Ficção AdolescenteCo się stanie, gdy anioł z diabłem spotkają sie ponownie w świecie kłamstw i wiecznych tajemnic? Astoria przeprowadza się do Barcelony, chcąc zacząć nowe życie. Życie bez kłamstw i jeszcze gorszych tajemnic. Jednak nie wie, że w mieście grasuje sery...