Kiedy po schodach schodziła
Ktoś patrzył
Podziwiał urodę
Mądrość i zgodę
Sukienki jedwabne
Nogi zgrabne
Urodziwą twarzyczkę
Poczciwą duszyczkę
Srebra i kolczyki
Gustowne nawyki
Piękne uśmiechy
Niewielkie grzechy
Zaciekawienia
Brak zmartwienia
Równe zęby
To tylko względyCzy widziałeś tę dziewczynę
Pod latarnią wieczoru wczorajszego
Zimną, bladą i nędzą?
Rozszarpane kłamstwami usta
Dziura w sercu pusta
Tłuste włosy złością splatane
Język w krostach przeprosin
Źrenice zmory
Wewnętrzne potwory
Umysł uwikłany
W czar złapany
Czerwone zmarznięte ręce
I pyta, czy ktoś widział serce
Nie jej, bo zginęło
Razem z ostatkami
Duszy odpłynęło
Zgliszcza zostawiając
Ona pytała
Czy kobieta widziała
Czy mężczyzna widział
Czy dziecko widziało
To, co się stało
I drugi organ
Krew rwący
Jej przychylny
Taki co nie opuściłby
Zobaczywszy wpierw
Jej stan omylny
Później przestałaCo wieczoru o osiemnastej
Po zmroku w uliczce ciasnej
Teraz przesiaduje
Nikt już jej nie uratuje
Nie znalazła człowieka
Duszy ni leku
Serca, ni ciepła
Tylko krew czystą
Obłąkanie
Samotność
I rozstanie
Jednak dziewczyna
Urodziwa i ohydna
Koścista i spasła
Wciąż się uśmiechała
I tym uśmiechem zabijała
Siebie od środka
Gdy mięśnie wykrzywiała
Tak bała się istotka
Świata złego
Łzą usłanego
Śmiercią i zgubą
I nią - paskudą
CZYTASZ
Ciernie
PoésieMoje wiersze, fraszki, przemyślenia i inne, których nazwać nie umiem. Innymi słowy, stek bzdur. Wpadnij, jeśli masz chwilę, istnieje prawdopodobieństwo, iż coś cię zainteresuje.