Rozdział 21

205 16 0
                                    

Adam

W momencie, kiedy podeszliśmy pod salę myślałem, że Marco od razu wejdzie do środka. Ale ten przystanął przypatrując się dziewczynom a konkretniej jednej, z której powodu tu był. Mój wzrok również powędrował w tamtym kierunku, ale ja skupiłem się na mojej brunetce, która mówiła coś do przyjaciółki a chwilę potem było słychać głośny alarm a między nim krzyki Moniki.
Od razu zrozumiałem, co się stało zwłaszcza, gdy moi ludzie otworzyli szeroko drzwi a gdy obróciłem się za siebie zauważyłem biegnącego Grześka wraz z dwoma pielęgniarkami. Wiedziałem jak dziewczyny są sobie bliskie i na pewno Monika nie będzie chciała jej zostawić dlatego wbiegłem do sali zaraz za nimi łapiąc ją w pasie i siłą odciągając od łóżka. Monika wciąż krzyczała żeby jej nie zostawiała i nie umierała jednocześnie szarpiąc się w moich ramionach abym ją wypuścił ale nie mogłem na to pozwolić. Nigdy nie widziałem jej w takim stanie jak teraz i nawet nie chciałem myśleć o tym, co będzie, jeśli Grześkowi nie uda się uratować Anny.
Chociaż bolało mnie, że muszę ją zabrać z sali wiedziałam, że nie mogę postąpić inaczej a jednocześnie zastanawiałem się z skąd w jej drobnym ciele tyle siły, bo ciężko było mi ją utrzymać, mimo że nie należę do małych ludzi.
Przyciskając ja mocniej do siebie zacząłem do niej mówić.

- Kochanie oni wiedzą, co robią. Pomogą jej a ty nie możesz im teraz przeszkadzać.

Ale moje słowa nie docierały do niej. Wpadła w histerię i jedynym wyjściem było jak najszybsze opuszczenie sali i tak też zrobiłem. Wyniosłem ja siłą na korytarz dając znać chłopakom, aby od razu zamknęli drzwi. Postawiłem ją na ziemi a ona obróciła się przodem do mnie kurczowo łapiąc za moją się koszulę.Jej buzia była cała mokra od łez i przez szloch starała się mówić.

- Puść mnie! Muszę tam wrócić! Muszę ratować przyjaciółkę!

- Kochanie lekarz wie, co robi. Oni jej pomogą. Proszę daj im ratować. Anię.

- Adam? Ja... Ja nie mogę jej stracić...

- I nie stracisz...

Po moich słowach wtuliła się w moją klatkę wciąż płacząc. Przyciągnąłem ją  do siebie zamykając w uścisku głaszcząc delikatnie jej plecy. To zawsze pomagało się jej uspokoić, gdy była smutna, ale nie tym razem. Poczułem jak te kilka minut walki pozbawiło ją sił i gdybym jej teraz nie trzymał zapewne by upadła.Po paru minutach Monika zaczęła się lekko kręcić więc poluzowałem uścisk na co ona obróciła się przodem do szyby wciąż pozostając w moich ramionach. Wróciłem do słów, które powiedziałem jej zaledwie parę minut temu "I nie stracisz..." modląc się w duchu, aby one okazały się prawdą.
Na ułamek sekundy wzrok Moniki powędrował na odbicie mojego przyjaciela, które i ja widziałem. Tak samo jak moja dziewczyna był wpatrzony w to, co dzieje się po drugiej stronie okna.

Obserwując go byłem już pewny, że tym razem nie odpuści i nie zostawi jej. Może cały czas wypierał to, co do niej poczuł, ale gdy byłem świadkiem tego jak wówczas potraktował tego faceta, który zdradził swoją partnerkę i to jak rzucił wszytko, gdy dowiedział się, że Ania jest w szpitalu i przyleciał tutaj a przede wszystkim widząc go teraz...Jego postawę, minę i strach w oczach że ona może umrzeć jestem wręcz pewny, że Marco zakochał się w rudej, choć jeszcze się do tego nie przyznał. Myślę, że najpierw musi zrobić to sam przed sobą, aby potem przyznać się przed innymi.
Tuląc wciąż do siebie brunetkę wróciłem do obserwowania tego, co dzieje się na sali. Grzegorz wraz z pielęgniarkami walczyli o życie Anny, kiedy w końcu usłyszeliśmy to, na co tak naprawdę czekaliśmy - "Mamy ją!" Wszyscy odetchnęliśmy z ulgą nawet moi ludzie, którzy pilnowali jej, co mnie szczerze zaskoczyło. Monika próbowała się wydostać z moich ramion chcąc od razu tam iść, ale powstrzymałem ją widząc, że personel jeszcze się przy niej kręci.

Marco and Anna Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz