Rozdział 6

1.5K 41 10
                                    

Pov: Tony
Od początku wiedziałem że wysyłanie do tego naszej trójki źle się skończy, po prostu tak musi być.

Byłem w lekkim szoku gdy Vincent napisał na grupie że cała nasza trójka ma jechać po Hailie.
Bo wiadomo co jak co ale z nami wszystko może się wydarzyć.

I co? I jak zwykle miałem rację. Nie chcę się chwalić ale niestety intuicja czasami nie zawodzi. Chociaż nie w moim przypadku intuicja czasami przed najgorszymi sytuacjami działa i ostrzega. Ale zawsze zdecydowanie za późno.

Mimo że moja intuicja jakby włączyła się dzień przed to nie pomyślałem że coś takiego może się wydarzyć.

Nawet myślałem że po raz pierwszy się myli. Tak myślę tak za każdym razem gdy mnie informuje, ale zdecydowanie się nie myliła.

Ale nie święta trójca zawsze coś odwali spóźniliśmy się na lotnisko nie jakoś dużo więc nie ma wielkiego problemu, a jak się Vince dowie a znając jego już wie mamy gwarantowany szlaban czy jakąś blokadę naszych kont do końca życia.

Więc żegnaj piękny święcie, witaj lochu Vincenta. A on ma jakiś loch? Pewnie ma. To ciekawe gdzie jest ten loch, aczkolwiek nie znam adresów wszystkiego co należy do naszej rodziny bo tego nie da się zapamiętać oraz dlatego że Vince ukrywa adres lub adresy swoich lochów.

Dobra Tony stop jak wrócimy to poszuksz lochów. Co ja mam z tymi lochami?

Ja Dylan i Shane zawsze jak gdzieś jedziemy to nie może się nic nie dziać. Czasem sam mam tego dość bo czasem rzadko ale czasem dzieje się to przez przypadek.

Nic planowanego z resztą my zawsze nic nie planujemy i lecimy na spontanie.
Gdy zobaczyłem Hailie jakoś specjalnie mnie to nie ruszyło. Ale zdałem sobie sprawę z tego że ona nic nie wie o naszym świecie.

Początkowo planowałem jej po prostu pilnować ale gdy się do mnie przytuliła stwierdziłem że będą dla niej troszeczkę milszy niż planowałem.

A teraz zemdlała albo zasłabła, nie wiedziałam co robić.

Dylan zatrzymał się na poboczu Shane wysiadł i przeszedł na tył a Dylan się obrócił.

Wszyscy nie wiedzieliśmy co robić.

- Chłopaki co mamy robić? - spytał Dylan

- Jakbym wiedział to bym to zrobił lub wam powiedział.- odpowiedział Shana

Ja nic nie mówiłem ale próbowałem sobie przypomnieć co się w takich sytuacjach robi bo kiedyś musiałem o tym słyszeć.

Ale co to mogło spowodować? Nie wiem i się nie domyślam.

Było coś na lekcjach, tak na lekcjach czasami uważam zdarza się chociaż staram się tego nie robić bo nie chce przyzwyczajać się do złych nawyków.

Może jak będzie miała więcej powietrza. Dobra wiem otworzę drzwi i zrobię przeciąg.

Jak pomyślałem tak zrobiłem, teraz liczy się każda sekunda.

Myśli o tym człowiek który przed chwilą zamiast myśleć jak ratować życie siostry myślał o tym że czasem słucha w szkole. No naprawdę mam jakąś dwu biegunowość.

Zacząłem szukać wody. W sumie to nie wiem czemu ale jak już się obudzi to się chyba przyda.

Po chwili znalazłem butelkę z wodą.

Pov: Dylan
Gdy zobaczyłem Hailie byłem bardzo zadowolony bo z naszej trójki najbardziej przypominała mnie.

Nie tylko z naszej trójki ale z całego naszego rodzeństwa najbardziej podobna była do mnie.

Jak jechaliśmy to nie przypuszczałem że coś takiego może się wydarzyć.

No wiadomo święta trójca to my ale my nie jesteśmy jacyś głupi a szczególnie ja.

Gdy Hailie zemdlała czy coś byłem przerażony z resztą teraz też jestem.

Co my mamy zrobić?

To pytanie nie daje mi spokoju, sam nie wiem co robie.

Po długim czasie Hailie odzyskała przytomność.

- Hailie, halo! - usłyszałem nie zaglośny krzyk Shane

- Hailie co się dzieje?- spytałem próbując być jak najbardziej delikatny i chyba mi to szło.

Zresztą nie chyba tylko na pewno nie kto jak kto ale ja sobie zawszę radzę, no nie licząc tego przed chwilą ale i tym nikt oprócz mojego rodzeństwa nie wie i nikt się nie dowie.

Hailie przetarła swoje oczy rękoma tak jakby właśnie się obudziła.

- Hailie coś się stało? Coś potrzebujesz? - spytał Tony

Właśnie on się w ogóle nie odzywał.

Szybko spojrzałem na Tonego. Okazało się że ma w dłoni butelkę z wodą którą od razu dał Hailie.

Nasza siostra napiła się wody po czym spojrzała na nas.

- To Hailie powiesz nam co się stało. - powiedział jeszcze bardziej spokojnie niż ja Shane

- Nie wiem. - Powiedziała beztrosko Hailie

Spojrzałem na nią, wzięła kolejnego łyka wody z butelki.

- Może to dlatego że jestem trochę bardzo głodna. - powiedziała troszkę mniej pewna siebie Hailie

- To czemu nic nie powiedziałaś?- spytał Shane

- Bo nie wiedziałam, jakby zapomniałam.- powiedziała Hailie już nie pijąc wody a bawiąc się rękami

Ja wiem co sobie myślał Shane jak można zapomnieć o jedzeniu, ale no dobra może się stresowała poznaniem z nami.

- To co jedziemy do McDonald's?- spytałem Hailie

Co z tego że przed chwilą byliśmy jedzenia nigdy nie za wiele.

- Tak, możemy. - odpowiedziała Hailie

Kierowałem się w stronę McDonald's innego niż wcześniej no bo w końcu dojechaliśmy trochę dalej.

Gdy już byliśmy każdy zamówił sobie jakieś burgery a Hailie frytki i nagetsy, nie wiem jak się można tym najeść ale nie oceniam.

- Hailie nic nie potrzebujesz tak?- spytałem

- Nie nic nie potrzebuje.- odpowiedziała szybko Hailie

- Jakbyś czegoś potrzebowała lub jakby coś się działo to mów dobrze?- spytał tym razem Shane

Nasza siostra kiwnęła głową a ja odpaliłem silnik i ruszyłem do domu.

No to teraz pomyślmy o liście wykroczeń to tak spóźniliśmy się na lotnisko i prawie nie wiem nie słuchałem na lekcjach ale chyba prawie zabiliśmy nasza siostrę.

Super pierwszy dzień naprawdę zdziwię się jak to dziecko nie będzie miało żadnej traumy.

I jeżeli Vincent wie a pewnie już wie to z nami koniec.

__________________________________
Hejka kolejny rozdział za nami. Ten rozdział powstał w pociągu i między przerwami na moim wyjeździe, mam nadzieję że się podoba. Następny rozdział będzie jak napiszę, planowałam pisać w nocy ale mało spałam na wyjeździe i jestem strasznie zmęczona. Jeżeli macie jakieś uwagi, pomysły lub znaleźliście jakiś błąd to piszcie.
922 słowa

Mała Hailie MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz