Rozdział 12

966 35 6
                                    

Pov: Hailie
Gdy podeszłam to od razu zaczełam się śmiać.

Pod schodami jeden na drugim leżała święta trójca. Na samym dole był Shane na nim Dylan a na nim Tony.

Usłyszałam że ktoś się śmieje ale ja tan śmiech już słyszałam, spojrzałam na samą górę schodów i stał tam Will ciągle się śmiejąc zresztą ja też ciągle się śmiałam.

- Will wiedziałeś to? - spytałam Willa który zaczął schodzić na dół

- Tak to był super widok żałujcie że nie widzieliście. - odpowiedział Will a po chwili stał obok mnie i zrobił zdjęcie

- Hailie wspominałem że możesz robić zdjęcia i nagrywać filmy? - spytał Vincent

- Nie nic nie wspomniałeś. - powiedziałam a Vince pomógł znaczy zrobił za mnie zdjęcie na moim zegarku

Pierwsze na moim zegarku i najlepsze zdjęcie jakie kiedykolwiek zrobiłam co z tego że liczba zdjęć które zrobiłam w życiu wynosi maksymalnie kilkanaście co z tego.

- Hailie ja już pójdę do garażu, przyjdź za chwilę. - powiedział Vincent

- Dobrze Vince. - odpowiedziałam i spojrzałam na moich braci

- Malutka ja muszę iść popracować. - powiedział Will

- Dobrze to pa. - powiedziałam i się do niego przytuliłam

- Pa. - powiedział Will i poszedł a święta trójca wciąż leżała w tym samym miejscu

- Tony to twoja wina. - powiedział nagle Shane

- Nieprawda to przez Dylana. - powiedział Tony

No to znaczy że już całkowicie się obudzili.

- Nieprawda to ty na mnie spadłeś Tony z resztą gdybyś ty Shane szedł kawałek dalej to bym na tobie nie wylądował. - powiedział Dylan

- Gdybyś na nim nie wylądował to miałbyś zdecydowanie twardsze lądowanie. - pozwoliłam sobie zauważyć

Właśnie czemu Shane nie informuje o tym że umiera, jest wyjątkowo cicho a to może znaczyć że coś mu się stało.

- Shane nic Ci nie jest? - spytałam trochę podchodząc do leżących braci

- Co ty Hailie, Shane jest niezniszczalny nie pierwszy raz się wywrócił. - powiedział Tony schodząc z Dylana

- Na reszcie. - powiedział Dylan a ja już byłam obok Shana

- Shane nic Ci nie jest? - spytałam ponownie bojąc się o brata

- Nie nic delikatnie noga mnie boli ale to nic takiego. - powiedział Shane który nie mógł wstać

Zdaję się że nie tylko ja zdałam sobie sprawę że coś mogło się stać bo zaraz przybiegł Will i Vincent.

Znaczy Vincent chyba bardziej szybko szedł niż biegł ale co to za różnica.

Vincent długo kłócił się z Dylanem i Tonym o to czy pojadą do szpitala czy nie.

Widać było że się martwią ale umówmy się zdecydowanie mieli na celu nie pójście do szkoły a po prostu wykorzystali pretekst który się pojawił.

Will chyba też tak myślał bo na razie nie wiemy czy w ogóle coś się stało. Chociaż ja osobiście podejrzewam że coś sobie złamał aczkolwiek wolałabym żeby to jednak nie było to, żeby jednak źle mi się wydawało.

Żadnemu z moich braci i nikomu nie życzę złamania sobie jakiej kolwiek kości.

Automatycznie pomyślałam o jednej osobie jaką znam która sobie coś złamała czyli o Olivii.

Mała Hailie MonetOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz