Rozdział 1.

44 1 5
                                    

-Boże!- Wykrzyknęłam sfrustrowana.

Właśnie wjechałam rowerem w kałużę pełną błota, rozchlapując je na moje nowiutkie białe conversy.
Zatrzymałam się, by na nie spojrzeć i ocenić szkody.

Nie było tak źle.

Oprócz butów ucierpiały też szare dresy bez ściągaczy na kostkach.
Wnerwiona, ruszyłam z powrotem w drogę. Podczas mojej podróży do domu ze szkoły, układałam w głowie plan, co do moich jutrzejszych zaliczeń, do którym musiałam się dziś jeszcze pouczyć.

-Skończyć referat na angielski- Pomyślałam.

Tak bardzo odpłynęłam podczas jazdy, że nie zauważyłam człowieka idącego przede mną.
Zorientowałam się za późno i niestety prawie w niego wjechałam.

-Boże, znowu?- jęknęłam sfrustrowana, ponieważ znowu podczas hamowania musiałam wjechać w kałużę.

-Przepraszam bardzo, ja nie chci...-

-Jakim cudem we mnie prawie wjechałaś-  przerwał mi męski głos.

Nie mogłam się mu za bardzo przyjrzeć, gdyż miał kaptur, a ja otrzepywałam spodnie z błota.

-Ja.. zamyśliłam się, nie chciałam. Serio, przepraszam- Wydukałam zawstydzona tym, że na pustej ulic, gdzie nic nie jechało, ba!
Tutaj oprócz mnie i tego chłopaka, nie było żywej duszy! Musiałam obrać go za cel mojego kolejnego mini wypadku.

-Następnym razem po prostu patrz jak jedziesz, a nie ,,jesteś zamyślona"- odburknął.

Rozumiałam jego frustracje, gdyby się nie odsunął moglibyśmy skończyć na ostrym dyżurze. Bez słowa, wsiadłam z powrotem na rower i już miałam odjeżdżać, gdy usłyszałam parsknięcie i znów ten głos

-Następnym razem uważaj, idiotko.-

Teraz to się zirytowałam.

-Jak mnie nazwałeś?- zapytałam spokojnym głosem, ale nikt już się nie odezwał. Z powrotem obróciłam się w jego stronę, ale go tam już nie było.

Dziwne.

The Final ChanceOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz